ďťż

intruz

Firma Weyerhaeuser zbuduje fabrykę przetwórstwa celulozy w Gdańsku. Spółka wygrała przetarg na kupno 100 tysięcy metrów kwadratowych działki, a na której ma powstać inwestycja. Rozpoczęcie budowy fabryki zaplanowano na wiosnę.
Główna działalność zakładu skupi się na przetwórstwie celulozy na potrzeby produkcji artykułów higienicznych. Prace budowlane mają zakończyć się w 2012 roku. Docelowo w zakładzie produkcyjnym utworzonych zostanie co najmniej 45 nowych miejsc pracy.

Będzie to pierwsza fabryka koncernu Weyerhaeuser produkująca celulozę poza Ameryką Północną. Weyerhaeuser Company jest jednym z największych na świecie producentów drzewnych. Jej historia sięga roku 1900. W 2008 roku sprzedaż koncernu osiągnęła 8 mld USD. Aktualnie firma prowadzi działalność w 10 krajach.

źródło dziennik bałtycki

---------------------------------

Gigantyczna inwestycja w Gdańsku. Amerykański przetwórca drewna, firma Weyerhaeuser Company, zbuduje w Kokoszkach fabrykę za 250 mln zł. To największa ogłoszona w tym roku zagraniczna inwestycja w Polsce!

Firma Weyerhaeuser wygrała przetarg na kupno 100 tys m kw. w Kokoszkach, w pobliżu hali magazynowej Prologis, między ul. Kartuską a Maszynową. Teren ten należy do Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

W ciągu trzech lat ma tam powstać fabryka o powierzchni 17 tys m kw., w której powstawałyby artykuły higieniczne. Pracę znajdzie tam blisko 45 osób, głównie inżynierów i osób do obsługi urządzeń. Budowa fabryki ma zakończyć się w 2012 r.

- Według nas jest to największa taka inwestycja w Polsce - mówi Mariusz Wiśniewski z Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego.

Gdańsk nieprzypadkowo został wybrany na miejsce inwestycji. - Po obejrzeniu licznych potencjalnych działek inwestycyjnych w Europie i na Bliskim Wschodzie, byliśmy pod wrażeniem zasobów, stanu infrastruktury oraz personelu dostępnego w Polsce i w samym Gdańsku - przekonuje Shaker Chandrasekaran, wiceprezes Weyerhaeuser Cellulose Fibers.

Miasto na razie nie chce wypowiadać się w tej sprawie.- Jesteśmy objęci klauzulą poufności. Na tym etapie nie mogę więc nic powiedzieć -zastrzega Andrzej Bojanowski, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki gospodarczej.

Choć fabryka ma być najnowocześniejsza, nie wiadomo, jak inwestor poradzi sobie z kwestią nieprzyjemnych zapachów, jakie uwalniają się w procesie przetwarzania celulozy. - Każda firma, która chce budować takie fabryki musi postarać się o wydanie decyzji środowiskowej. Żaden taki wniosek od firmy Weyerhaeuser jeszcze nie wpłynął - mówi Maciej Lorek, dyrektor wydziału środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Aby uzyskać taką decyzję musi zostać uwzględnione stanowisko mieszkańców okolicy, w której ma powstać inwestycja. - Zgodnie z procedurą informuje się publicznie mieszkańców o planowanej inwestycji i prosi o zajęcie stanowiska. Mają oni realny wpływ na wydanie decyzji środowiskowej - wyjaśnia Lorek.

Jednak prof. dr hab. inż. Janusz Rachoń, kierownik katedry chemii organicznej na Politechnice Gdańskiej uspokaja: - Uciążliwy zapach to pokłosie starej technologii. Dziś, przy najnowocześniejszych rozwiązaniach technologicznych nie ma mowy, żeby z fabryki wydobywał się przykry zapach. Co więcej, w ogóle nie buduje się już fabryk uciążliwych ani dla pracowników, ani tym bardziej mieszkańców.

Stanowisko mieszkańców i ekologów co prawda nie przesądzi o powstaniu fabryki, jednak może mieć wpływ na zmuszenie firmy do zastosowania takich rozwiązań technologicznych, by dostatecznie zmniejszyć ujemne skutki produkcji, jak np. nieprzyjemny zapach.

Weyerhaeuser jest firmą z ponad stuletnim doświadczeniem w przetwarzaniu celulozy, posiada też jeden z największych tartaków na świecie.

Podstawowym odbiorcą produktów wytwarzanych w gdańskiej fabryce ma być firma Procter&Gamble.

źródło trojmiasto.pl Marzena Klimowicz


Niezła propozycja - 45 miejsc pracy za fabryke celulozy bielonej chlorem w specjalnej strefie ekonomicznej. Od pomyslu na budowe fabryki styrenu Elfa przy porcie polnocnym (gdzie mialo powstac 30 miejsc pracy) takiej sciemy chyba nikt tu nie proponowal.
Czy to znaczy że będziemy mieli w Gdańsku Świecie ????????

Tylko nie to

Jeśli tak to ja się wyprowadzam z tego miasta.
Hah, rozumiem, że mowa o zapachu słynnym w Świeciu? Zawsze jadąc na Łódź bez patrzenia w mapę wiadomo kiedy dojeżdża się do tego miasta - tego zapachu po prostu nie da się nie poczuć


Mieszkańcy gdańskich Kokoszek i okolicznych osiedli spotkają się z przedstawicielami amerykańskiego koncernu Weyerhaeuser, który właśnie w Kokoszkach chce wybudować swoją fabrykę. Inwestycja wzbudziła wiele kontrowersji wśród mieszkańców. Część z nich złożyła już protest przeciwko niej.

- Musimy słuchać głosu mieszkańców, a oni mówią "nie" przetwórni celulozy - wyjaśnia Zdzisław Romanowski, przewodniczący zarządu osiedla Kokoszki.

Czy protest jest uzasadniony? W czwartek o godz. 17 w restauracji Lukullus, przy ulicy Kartuskiej 482 w Gdańsku, przekonywać mieszkańców, że protest jest nieuzasadniony, będą Tomasz Włodarczak, dyrektor mającej powstać fabryki, oraz David Lewis z koncernu Weyerhaeuser.

Zadanie nie będzie łatwe. Protestujący zorganizowali już w internecie akcję "Stop Celulozie". - Smród z wysokich kominów i substancje toksyczne z odpadów procesu technologicznego będą niesione przez wiatr daleko poza jej granice. To nie może być naturalne środowisko dla Ciebie i Twoich dzieci - roztaczają przerażającą wizję.

Zakład Weyerhaeusera nie ma być jednak fabryką czy przetwórnią celulozy. Inwestor tłumaczy, że procesy przetwórstwa celulozy kojarzone z nieprzyjemnymi zapachami odbywają się w fabrykach w USA. Do Gdańska trafi ich finalny produkt.

całość DB J. Klein
oj bedą zapachy piękne. co do samej inwestycji to dobrze. jest to promocja
Koncern Weyerhaeuser trafił na ostry sprzeciw społeczny. Amerykanie chcą w Kokoszkach wybudować fabrykę włókien do produkcji wyrobów higienicznych.
Jak zaznacza inwestor, ma być najnowocześniejsza na świecie i czysta. Będą w niej wytwarzane włókna sieciowane wykorzystywane w pieluszkach dziecięcych. Do Gdańska pofatygował się nawet David Lewis, menedżer odpowiedzialny za inwestycję.

- Jednym z powodów, dla którego wybraliśmy Gdańsk, jest fakt, iż znaleźliśmy tu miejsce o niskiej emisji zapachów - mówił wczoraj na spotkaniu z mieszkańcami Kokoszek, Kiełpina, Smęgorzewa, Matarni Luzina Tomasz Włodarczak, dyrektor przyszłej fabryki. - Nasz zakład także będzie bezzapachowy, ponieważ inaczej nie moglibyśmy produkować włókien. Chłoną one bowiem wszelkie zapachy i nie nadawałyby się do wyrobu pieluszek. Co więcej, nasza obecność wymusi, że w sąsiedztwie w przyszłości nie będzie mógł powstać żaden uciążliwy zakład - przekonywał Włodarczak.

- Nasza inwestycja to zatem swego rodzaju gwarant dla mieszkańców, że będą mieli czyste powietrze. Amerykanie uspokajali również, że nowa fabryka nie będzie miała nic wspólnego z celulozowniami, chociażby w Świeciu. Włóknina, która trafia do Gdańska z USA, wygląda jak rolki papieru.
- Celulozownie to zupełnie inne zakłady. Tam wytwarzana jest celuloza z masy drzewnej w specjalnych kąpielach, stąd nieprzyjemny zapach - opowiadał Włodarczak. - My będziemy wykorzystywać już produkt finalny. Za oceanem odbywają się wszelkie procesy produkcji kojarzone z nieprzyjemnymi zapachami. W Gdańsku nie będzie wykorzystywana żadna substancja, która generowałaby jakikolwiek zapach. W cyklu obróbki używany będzie polimer akrylowy, woda utleniona i podfosforan sodu. To nieszkodliwe związki używane przy produkcji kosmetyków do pielęgnacji ciała- tłumaczył.

Argumenty nie trafiły jednak do zebranych. Mieszkańcy podnieśli kwestię emisji zanieczyszczeń, a konkretnie śladowych ilości włókien z zawartością polimerów, jakie będą dostawać się do atmosfery.

całość DB Jacek Klein

oj bedą zapachy piękne. co do samej inwestycji to dobrze. jest to promocja

może dlatego że to jakieś 7 km od mojego miejsca zamieszkania to jestem spokojny, ale nie wydaje mi się aby ta fabryka była taka szkodliwa i nieprzyjazna.

Zresztą wszystko jest względne. U mnie w Osowie chyba oprotestowano już chyba wszystko protestowano przeciwko Renkowi, ale brak było sprzeciwu przeciwko Geantowi (obecnie CH Osowa i Real) gdy znacznie większe szkody wyrządza ten ostatni. Kiedyś widziałem smutny widok jak cała ściana lasu obok centrum w stronę Oliwy była upstrzona torebkami niczym ozdoby na choince Ale lokalne "elity" widzą problemy gdzie one nie istnieją lub strzelają sobie prosto w stopę
Gdy miasto chciało wybudować z własnej nieprzymuszonej woli ul. Wodnika protestowali przeciwko budowie by później domagać się jej ... budowy.

Na terenie portu powstał parę lat temu terminal kontenerowy DCT i fajnie, tylko że obecnie hałas słychać już przy pętli tramwajowej ósemki. Nie słyszałem głosów przeciwników.

Teraz lokalna społeczność protestuje przeciwko Weyerhaeuserowi, później będą pomstować że nikt nie inwestuje.

- Jednym z powodów, dla którego wybraliśmy Gdańsk, jest fakt, iż znaleźliśmy tu miejsce o niskiej emisji zapachów - mówił wczoraj na spotkaniu z mieszkańcami Kokoszek, Kiełpina, Smęgorzewa, Matarni Luzina Tomasz Włodarczak, dyrektor przyszłej fabryki. -
A czy wysypisko na pobliskich Szadółkach rzeczywiście jest takie bezwonne?
Czyli trzeba zmienić nazwę tematu na "Fabryka pieluszek Weyerhaeuser"

Amerykanie przekonywali w środę Polaków, że pieluszki nie śmierdzą.

Sprawa nie jest łatwa. W Kokoszkach ma wkrótce powstać fabryka amerykańskiej firmy Weyerhauser. Ma produkować włókno do produkcji pieluch. Okoliczni mieszkańcy są sfrustrowani. Obawiają się, że przy przerobie celulozy nie obejdzie się bez przykrych zapachów i pyłów. W środę w restauracji Lukullus spotkali się z amerykańskimi inwestorami. Przyszło ich ok. 300 i byli w bojowych nastrojach.

Pan Alojzy: - Wytruli już Indian i wystrzelali, a teraz biorą się za nas!

David T. Lewis, główny inżynier projektu, mówi o sobie "człowiek Weyerhauser". W koncernie pracował już jego ojciec i dziadek.

- Zła opinia mieszańców o naszym projekcie to zwykłe nieporozumienie. Jestem przekonany, że zaraz to wyprostujemy - tłumaczy z amerykańskim optymizmem.

- Nieporozumienie! - starszy mężczyzna prycha pod nosem. - Wiem, że to rejon przemysłowy, ale żeby zaraz budować nam takiego śmierdziela?!

Profesor Maria Mucha przyjechała z Politechniki Łódzkiej. Występuje jako ekspert Urzędu Miasta Gdańska. Rozwiewa obawy, że w okolicy może śmierdzieć.

- Tak ludzkim językiem? Tu nie ma co śmierdzieć. Przywożą celulozę, czyli papier, i nasączają to nietoksycznym polimerem. Czytałam wszystkie analizy, nie ma żadnego powodu do obaw.

- A pyły?

- Owszem będą powstawały w czasie suszenia nasączonej polimerem celulozy. Kominy mają odpylacze, to co opadnie na ziemię absolutnie mieści się w normie. A nasze normy są bardzo surowe. Gwarantuję, że inwestycja jest bezpieczna dla mieszkańców - przekonuje pani profesor.

Głos z sali: - To niech pani tu sama zamieszka!

Inny głos: - Cicho, miało być kulturalnie.

Wiceprezydent Andrzej Bojanowski opowiada o prestiżu, jaki niesie ze sobą inwestycja.

Głos z sali: - Przestań pan to w kółko gadać, już cztery razy to słyszeliśmy.

- To ja powiem o korzyściach.

- Dawaj pan te korzyści!

- Powstaną nowe miejsca pracy.

- A wie pan, ile tych miejsc? Nie? To szkoda czasu.

Wśród obecnych rozdawany jest list do mieszkańców Gdańska od Roberta E. Smitha, burmistrza Columbus w stanie Missisipi, gdzie również jest fabryka Weyerhaeuser. To laurka. Można dowiedzieć się z niego, że "firma jest bardzo solidnym i hojnym partnerem", "przekazała ponad 750 tys. USD wspierając lokalne potrzeby edukacyjne" oraz: "zakład jest lubianym sąsiadem, jako że produkcja odbywa się bez emitowania przykrych woni i zanieczyszczeń".

Zdzisław Romanowski, przewodniczący Zarządu Osiedla Kokoszki, komentuje nam na boku: - Ludzie ciągle nie są przekonani. Pewnie przydałoby się nam coś bardziej namacalnego. Mówią, że będzie nowa droga. Ale ona i tak by powstała. Potrzebne są konkrety.

David T. Lewis (też na boku): - Na pewno dojdziemy do porozumienia z lokalną społecznością. Będą mieli z nami dobrze. Wiemy jak im pomóc, mamy w tym doświadczenie.

Czyli trzeba zmienić nazwę tematu na "Fabryka pieluszek Weyerhaeuser"

---
Zaufanie do inwestora powinno być ograniczone. Nie zaszkodzi pytać, ale nie zawadzi też słuchać tego, co inwestorzy mają do powiedzenia - mówi prof. Janusz Rachoń, senator i były rektor Politechniki Gdańskiej.
Prof. Janusz Rachoń

Marek Sterlingow: Czy fabryka w Kokoszkach będzie uciążliwa dla mieszkańców?

Prof. Janusz Rachoń: Nie miałem w rękach procesu technologicznego, więc trudno mi kategorycznie wypowiadać się na ten temat. Ale w dzisiejszych czasach, by uruchomić taką inwestycję, trzeba mieć dokument, który mówi o oddziaływaniu na środowisko. Nie wyobrażam sobie, żeby odpowiednie instytucje, w tym na przykład sanepid, wydały pozytywną decyzję, gdyby istniało jakiejkolwiek zagrożenie.

Ale mieszkańcy się boją...

- Przepisy są dość wyśrubowane i myślę, że skoro odpowiednie urzędy wydają zgody, to nie należy tego automatycznie podważać. Ale dobrze, że ludzie się interesują tym, co się wokół nich dzieje. Owszem, zaufanie do inwestora powinno być ograniczone, nie zaszkodzi pytać, ale nie zawadzi też słuchać tego, co inwestorzy mają do powiedzenia.

Mówią, że nieprzyjemnych zapachów nie będzie. Można im wierzyć?

- Z prasy wiem, że w Kokoszkach mają być wytwarzane pampersy, bandaże i tego typu rzeczy. Potrzebne do tego półprodukty mają być przywożone z innych fabryk. To prawda, że w takiej sytuacji zagrożenie nieprzyjemnymi zapachami nie istnieje. Fabryka o takim profilu wymaga sterylnego, czystego środowiska. Nie wyobrażam sobie więc, żeby sami byli przyczyną jego zatruwania.

Skąd więc te protesty?

- Pamiętam, jak kilka lat temu były burzliwe protesty przeciwko budowie Centrum Handlu Hurtowego Renk. Ludzie bali się, że pod domami będą im jeździć ciężarówki, że będzie inwazja szczurów. Tymczasem dziś, po latach wiemy, że dzięki tej inwestycji powstała tam porządna ulica, a mieszkańcy Osowej robią tam chętnie zakupy. Szczurów też jakoś nie widać. Same korzyści, żadnych problemów.

Teraz też mieszkańcy się mylą?

- Ludzie boją się nowoczesnego przemysłu, nowych technologii tylko wtedy, gdy ich nie rozumieją. Dlatego dobrze, że inwestor chce przekonać mieszkańców, że nie ma się czego obawiać.

Czy każdy inwestor musi liczyć się z takimi trudnościami?

- Świadomość ludzi się już powoli zmienia. Proszę zwrócić uwagę, jakie jest teraz podejście do budowy elektrowni atomowej. Na początku lat 90. nie było szans na taką inwestycję w jakimkolwiek miejscu w Polsce. Ludzie bali się starych radzieckich technologii, powszechnie uważano, że jest ogromne ryzyko dla środowiska. Dziś przeciwnie. Gminy biją się między sobą o lokalizację elektrowni. Bo wiedzą, że z tą inwestycją przyjdzie dobrobyt, powstaną drogi, miejsca pracy. Uwierzyli też, że przy nowoczesnych technologiach ryzyko dla środowiska jest znikome albo wręcz żadne.



a w Renku to miały się też pojawić towarzyszki kierowców nie tylko szczury
żródło
źródło