ďťż

intruz

Kopiję to co napisałam w wątku Bossa, więcej o tym, skąd się wziął Ken tutaj: http://www.forum.rottweil...p?p=32508#32508 od 3 czy 4 strony wątku.

Właśnie dostałam zrobione przez Tomasiora foty. Po tym co opowiadał, bardzoGo prosiłam, aby szybko je zrobił, bo znamtylko to, co z tym psem z opowieści telefonicznych i nie jestem sobie w stanie wyobrazić. I słusznie, bo w zyciu czegoś takiego nie widziałam, toteż nie byłabym w stanie sobie wyobrazić. Pies juz trochę wypoczęty, ze zdjęć wynika, ze nie jest to Boss, sami oceńcie i zobaczcie, przyjrzyjcie się dobrze teraz jak wyglada to, do czego tego psa doprowadzono.
Biedronka, jeśli to czytasz, pilnie potrzebujemy szelek po Mansonie, zeby wysłać do hotelu dla ... chyba jednak Kena, nie ma szans, aby inaczej go na cokolwiek zapiąć... jesli nie, bede jutro dzwonić w tej sprawie, albo Marta.

Tomasior juz zamówil weta, ktory jednak jedzie specjalnie dla niego ... już nie pamiętam skąd, trzeba pilnie coś z tym psem zrobić. Potrzebna pomoc, i chyba załoze mu nowy wątek.
Małgosiu, widziałaś tego psa kiedykowiek w Korabiewicach? ma nie wiecej niż 1,5 roku, może 2 lata...










kurde, chyba miał chłopak szczescie, ze do nas trafił i wyrwał sie stamtąd...


Matko kochana! Koszmarnie to wygląda . Jak można nie widzieć czegoś takiego!
Biedny psiak . Dobrze, że wyszedł. Zastanawiam się czy go tam w schronie ktoś specjalnie nie podmienił z Bossem.
zeby mu sie w te rany tylko muszyska nie wdaly i nie zlozyly jajek,zanim wet cos z tym zrobi

zeby mu sie w te rany tylko muszyska nie wdaly i nie zlozyly jajek,zanim wet cos z tym zrobi
Zgadzam sie w calej rozciaglosci... my mielismy taki problem z jednym z naszysz kundli... Mial kark tak rozorany, ze nie mogl sobie lizac i jak jeden dzien Agniecha zaniedbala czyszczenie rany, bo caly dzien w pracy byla, to sie robactwo zaleglo. trzeba na to bardzo zwrocic uwage...


on wieksza krzywde zrobi sobie drapiac to
moze wdrapac sobie jakiegos gronkowca albo inne swinstwo
jemu jak najszybciej potrzebny jest jakis kolnierz na tyle szeroki zeby mozna mu bylo go jakos zalozyc ponizej tej rany
bo nie wiem czy wieksza szkoda beda muchy czy gronkowiec w ranie
ziemia w kojcu nie jest sterylna , wiec na pazurach moze miec wszystko , a ze rana go swedzi to bedzie ja tymi brudnymi pazurami drapal
moj stary pies wdrapal sobie w ten sposb gronkowca w skore , ktora dopiero zaczela lysiec od uczulenia i drapal ja bo go swedzialo
nie powiem jaka mielismy potem balange zeby go z tego wyciagnac

dla niego najlepszy bylby teraz dom tymczasowy i ktos kto by sie
bawil codziennie z ta rana
bo jak by sie Tomek nie staral , to nie jest w stanie zapewnic psu opieki przez 24 h na okraglo
on ma na glowie tez inne psy , oprocz tego swoje sprawy i interwencje poza schroniskiem
rane trzeba dogladac , przemywac i pilnowac zeby pies tego nie rozdrapal
pies już po wizycie weta. dostał 2 zastrzyki, antybiotyki, rana obejrzana, do szycia się nie nadaje. musi zarosnąć sama i się wygoić. w zasadzie to ona juz nawet miejscami gniła...
jutro druga tura i tym razem pies jedzie do weta na dalsze ogledziny. jesli ktos moze pomóc finansowo, dom tymczasowy - bardzo proszę.
poza wszytskim pies zachowuje się jakby rany wcale nie było, nie interesuje się nią, jest wesoły, zabawowy, to straszne, ale on chyba się już przyzwyczaił, ze mu się tam coś jątrzy i nie zwraca wielkiej uwagi ...
Tomasior pewnie nada na bieżąco co i jak,ja jestem z nim w stałym kontakcie co do psa.
ale jak cos zaswedzi to jest odruch zeby sie podrapac , a w tym momencie nie jestes w stanie psa upilnowac
nie stoisz przy nim 24 h na dobe
nie nie stoję 24 h i nie bede stac bo nie mam szans na to.

zeby mu sie w te rany tylko muszyska nie wdaly

to brzmi dziwnie, ale larwy much (tzw laboratoryjne) często wkłada się do ran, żeby nie zaczęły gnić, larwy nie żrą świeżej tkanki, tylko to co się fajda - medycyna ludowa się kłania. To ohydne, ale nie jest takim złem, na jakie wygląda. A swędzenie można chyba opanować farmakologicznie? mam problem z konsultacjami weterynaryjnymi - znowu mam zakaz przemieszczania się...
z tego co wiem od Tomasiora to rana sie jatrzy , gnije i ropa sie z niej leje
a larwy laboratoryjne , a skladane przez muchy lazace po kazdych odchodach to dwie rozne sprawy
chyba ze masz takie egzemplarze wyhodowane laboratoryjnie to mozemy wyprobowac
Przypominam Wam o ruskim wynalazku czyli balsamie Szostakowskiego.Opis znajdziecie w wątku Mansona z dn. 27.06 07.To naprawdę skuteczny środek, może znajdzie się gdzieś w jakiej aptece w starych zapasach.Albo może jakiś zaprzyjaźniony chemik spróbuje to cudo zsyntetyzować.Może się przydać dla innych psów.Ken miał kupę szczęścia, że go stamtąd wydostaliście!!!
ten balsam mozna tez znalezc w przychodni dentystycznej
pamietam , ze jak pracowalam jako pomoc stomatologiczna , mielismy cos takiego w gabinecie
A może za wschodnią granicą jest do kupienia?Jeśli ktoś jeździ w te strony, to mógłby się zorientować.
Jest do kupienia w każdej polskiej aptece. Koszt ok. 30 zł.
bedziemy sie dzisiaj kontktowac jeszcze z wetem, on orzeknie co zastosowac. czy ten balsam mozna tak wprost na mięso? pamietam heszt ze o nim pisałaś, sama o tym myslałam, ale nigdy nie stosowałam, a ta rana to samo mięcho jak widzicie...
dzisiaj narkoza, rana będzie czyszczona i golona.
Rozmawiałam przed chwilą z weterynarzem z Żor. Dziś po 16.00 Ken będzie u niego w gabinecie, poddany zostanie narkozie, rana będzie dokładnie obejrzana, sierść wokół wygolona. Zobaczymy co powie doktor po dokładnych oględzinach - z tego co widział wczoraj - tragedia.
Już jestem!!!!
Przez to całe zamieszanie wróciłem wczoraj w południe a nie tak jak planowałem , późną nocą.

Zajmuję się psami od prawie 11 lat i w życiu takiego cyrku nie widziałem!!!
Amatorszczyzna do potęgi entej.Jak weterynarz może wydać psa który ma otwartą ranę??
Jeżeli miał psa uśpionego to nie potrafił delikatnie oderwać kolczatki , i następnie zaszyć pięknie ranę?? Kolczatka została w drastyczny sposób wyrwana po czym napchano na ranę waty i owinięto bandażem , na koniec przypięto psu obrożę przy której się dusił!!
Czy tak postępuje lekarz??
Febe znasz się na psach i nic wetowi nie zwróciłeś uwagi aby się obudził i zrobił z psem to co trzeba??Jeżeli ###### nie miał czasu tego zrobić to mógł ci chociaż dać igłę i nić chirurgiczną i sam byś uśpionego psa poszył.Taki fajny psiak i tyle krzywdy go spotkało.......

Jeśli można kupić, to super, bo mi w kilku aptekach powiedziano,ze już sie tego nie sprowadza.Można na ranę bezpośrednio.Wypróbowaliśmy na różnych psach, w tym na poranionych straszliwie tylnych łapach foksteriera- po tygodniu nadal gonił samochody i szczęście jego, że potem wyjechaliśmy na 2 miesiące nad jezioro i nogi wygoiły sie całkowicie.Żył potem jeszcze długie lata i regulował ruch na ulicy Starogardzkiej, bo samochody na jego widok zwalniały.To było z 15 lat temu i tyle samochodów nie było, dziś by nie mógł mieć tam tyle swobody.Uważam,że Kenowi można śmiało ten specyfik zastosować.Na pewno nie zaszkodzi.
Uffffffffff!!! Ulżyło mi, że zajmie sie nim weterynarz, a nie konował!!!Trzymam kciuki za biedaka.
Tak dokładnie dzisiaj po 16stej jadę z psem osobiście na lecznice!!
Wet jak go wczoraj zobaczył to był jeden wielki krzyk DAWAJ NOŻYCZKI!!
Z tej strony należą mu się wielkie podziękowania iż na moje wezwanie , specjalnie wrócił dużo wcześniej z Bielska.Tak wyglądała rana po zdjęciu "opatrunku"

A tak wyglądał owy opatrunek...


Do informacji dodam iż pies całą drogę jechał w BAGAŻNIKU!!.
A oto smycz na której Ken został prowadzony do klatki...
Smycz (lina)jak i koce zostały porzucone pod bramą hotelu , przypomnę iż w Żorach są kosze na śmieci.

Balsam Szostakowskiego jest w dwóch postaciach: płynu i maści/kremu. W sprawie balsamu byłam w aptece do max 2 miesięcy wstecz. W sprzedaży bez problemu. Może coś się w tym czasie zmieniło.
A jak się ten balsam dokładnie nazywa??I czy czasami nie występuje po niższej cenie w Cheskiej aptece??
Nazwa brzmi "Balsam Szostakowskiego"
W polsce kosztuje ok.50zł.
To na pewno lekarz wyciągał tą kolczatkę?
Biedny psiak. Z niecierpliwością czekamy na wieści po wizycie u weta . Oby nie doszło do zakażenia.
On taki cudny . Na tych fotkach gdzie nie widać ran wygląda tak, że nikt by nie powiedział, że coś mu jest.
Jeśli mogę się delikatnie wtrącić - to bardzo, ale to bardzo polecam maść TORMENTIOL, ta maść jest w mojej rodzinie od urodzenia się mojej mamy. Leczone nią są wszelkie stworzenia w domu-ludzie, psy, chomiki itd. maść ma właściwości znieczulające, okażające, wysuszające i bardzo szybko gojące. Działa na zasadzie "od wewnątrz" wyrzuca na zewnątrz obce ciała i leczy ranę odbudowując tkanki od środka. Wiem, że ktoś się może za mnie śmiać, ale tą maścią leczę skaleczenia, rany, oparzenia tak moich dzieci jak i zwierząt. Poleciłam ją wielu osobom i były bardzo zadowolone, a efekty trudne do uwierzenia (oczywiście bez przesady). Maść jest ziołowa, jest w każdej aptece i kosztuje ok. 6zł. Smarowałam nią własne rany np po pogryzieniu przez psy . Nie zaszkodzi, a na pewno pomoże
Pytalam o ten balsam w prudnickich aptekach jak również w Opolu i poinformowano mnie, iz od roku nie jest dostepny w sprzedazy i nie ma go w hurtowniach, no ale to opolskie nie ma sie co dziwić, co do bagażnika i bałaganu to sie Piotruś nie popisał, aczkolwiek moze działał w stresie sytuacja dosc trudna była zwazywszy że psina tę kolczaske wrosnietą miała, jednak wet, który robił zarówno opatrunek jak i wyciagał kolczatke pozostawia wiele do zyczenia. Grunt, ze psina w dobrych rekach aktualnie jest, mam nadzieje, ze szybko wyzdrowieje i znajdzie domek co mu wszystko wynagrodzi.
Tam miało być odkażające. Tomasior bardzo, bardzo Cię proszę-jeśli lekarz nie wymyśli czegoś naprawdę konkretnego-wciśnij psu do tej rany tak ze trzy, cztery dni tę maść (tylko tak żeby rana była nią cały czas pokryta)-jeśli nie będzie efektu to będzie oznaczało, że może wdało się zakażenie, ale na pewno przyniesie mu ona ukojenie bólu, pozdrawiam
Psem zajmą się 3 weci a więc wysłucham ich zdania.
Kiedyś miałem przypadek w azylu psa który wyglądał tak

Miał zrośnięte oczy z włosami z okolic noska.
Po ogoleniu okazało się iż jest to Shih-tzu i wyglądał tak;

Psiak miał pełno larw much które miały po 2cm długości!!
Po tym wszystkim wyglądał tak:
Oby z Kenem było tak samo:)
brrr..nieładnie to wyglądało. Jasne, że lekarz to lekarz studia kończył i przynajmniej powinien wiedzieć więcej od laików. Ja tak podpowiadam tylko z wielokrotnego doświadczenia, poza tym nie wiadomo w jakim tak na prawdę stanie jest ta rana. Moja Wiolka jak ją wzięłam ze schronu miała amputowany palec i pan doktor powiedział, że to się zagoi-no i niestety nawet moja cudowna maść nie pomogła-rana gniła, wyjęliśmy stare sprzed trzech miesięcy nici chirurgiczne i trzeba było obciąć następny palec. Na szczeście trafiłam już prywatnie na wspaniałego chirurga i łapa bez dwóch paluszków zagoiła się. A ten piesek ze zdjęcia na ostatnim niepodobny do siebie
Do poprzedniego weta pies został zawieziony na moje życzenie tylko po to, aby dał psu coś przeciwbólowego i przeciwzapalnego, aby mógł przetrzymać podróż i nie czuć przez ten czas bólu. I tak nie byłam pewna czy to właściwa decyzja, bo mogła udaremnić na dobre jego adopcje i bez tego bardzo trudną. niestety nie wszystko i nie wprost mogę pisać na forum, kto zna klimaty będzie wiedział o czym piszę...

Niestety, nie chciano nam najpierw tego psa wydać bo pokaleczony, potem jak powiedziałam Pani ze biorę psa tak jak jest i sami go weźmiemy do weterynarza, zgodziła się po moim przekonywaniu - nie wiedziałam jeszcze jaki jest stan faktyczny, prosiłam tylko o podanie psu leku na podróż.

Tak wiec tamten wet może i "wet" według Waszych opinii, ale zadośćuczynił mojej prośbie, podał psu leki. Nie oceniam więc jego fachowości, on zresztą pomagał juz dziewczynom z Krakowa, znał Korabiewice, wiedział tez, że gdyby naprawdę zaczął grzebać przy tym psie, prawdopodobnie pies by do nas nie trafił, bo by się wystraszyli jego stanu. liczyły się w tym momencie dwie rzeczy: czas i wstępne tylko opatrzenie psa.
jakiekolwiek dalsze ingerencje mogłyby się w tym momencie obrócić przeciwko samemu psu. nie sądźmy więc na wyrost.

pytanie raczej JAK doprowadzono psa w schronie do takiego stanu i dlaczego wydano nam innego psa, niż ten, po którego pojechaliśmy? oraz kolejne, GDZIE jest w takim razie tamten pies?

Szukamy domu lub domu tymczasowego dla Kena, Tomasior ma wiele psów na głowie, jesli będziemy zostawiac w hotelu psy wymagające tak intensywnej opieki, braknie Mu czasu na inne psy, a jest ich juz tam sporo... i kazdy potrzebuje choć minimum troski. Ten potrzebuje MAKSIMUM.

Jeszcze raz proszę o pomoc finansową dla Kena na jego leczenie.
Tomasior - Ken zapewne wykastrowany nie jest?
I nie bardzo zrozumiałam-pies jechał w bagażniku samochodu osobowego i nie mylić z kombi?!

I nie bardzo zrozumiałam-pies jechał w bagażniku samochodu osobowego i nie mylić z kombi?!

samochód Febe jest mały ALE JEST. Pies był uwiązany linką holowniczą ALE DOJECHAł. Mógł zostać w Korabiewicach i nadal gnić niezauważalnie, więc jeśli trzeba kogoś sczyścić, to niech to będzie kierownictwo schronu. Febe tymczasem odpuśćmy, jakich metod by nie miał dostarczył psa w ostatniej chwili.
Przepraszam i pozostawię to już bez komentarza
Protaz też jeździ w bagażniku. Mamy forda fiestę. Oczywiście zdjęliśmy tą klapę co przykrywa bagażnik i Prot może do nas zaglądać. Woziliśmy też tak Tinę do wetów i jeszcze jedną suńkę, którą przejęliśmy od Febe. A w febowym autku bagażnik był po królewsku wymoszczony kołderką .
Oby z Kenem było jak z tym maluchem na fotkach. A jaka jest opinia weta?
moj Limit też całe życie jeździ w bagażniku osobowki ze zdjętą połką i nic mu się złego nie dzieje.. . widziałam jak u Piotrka w samochodzie to wygląda i nie przesadzajcie proszę .on nie był zamknięty w bagażniku, tylko w nim siedział
Marta rozmawiała z wetem, moze napisze wiecej. Operacja trwała sporo, od 17.30 do 20.00 czy coś tak i wycięto mu kawał skóry z szyi...
Rozmawiałam z weterynarzem i Tomkiem, który zawiózł Kena na zabieg. Pies jest bardzo biedny, nosił kolczatkę od kiedy był młody i wrastała mu w szyję przez cały czas, rany wciąż nie mogły się zabliźnić, ropiały. Weterynarzowi nie pozostało nic innego jak wyciąć całą tą zwyrodniałą skórę i zeszyć świeże, czyste brzegi rany. Tak też zrobił. Teraz Ken będzie dotawał antybiotyki, mam nadzieję że spokojnie dojechali do hotelu, rozmawiałam jak Tomek był jeszcze w lecznicy.
To przynajmniej nie ma otwartych ran. Biedna mordunia . Oby się ładnie goiło!
szlag go trafił. Co było do przewidzenia. I czemu się przesadnie jakoś nie dziwię.

widziałem w wielu innych autach typu HATCHBACK psy wożone w bagażnikach i nikomu to nie przeszkadzało
Febe ja też zawsze woże psy w swojej małej mazdzie 323 hatchback w bagażniku i jest OK - nawet dwa się mieszczą bez problemu, tak również woże psy po zabiegach - dużo łatwiej je włozyć i wyjąć z samochodu jak jeszcze leżą na kocyku po narkozie. Osobiscie uważam że jest dużo bezpieczniej niż na tylnim siedzeniu - pies nie włazi na kierowcę a przy hamowaniu nie przelatuje do przodu.
Febe nie przejmuj się - wilekie dzieki dla Ciebie że przewiozłes psa...Tomasior jest zły ale myślę że tak naprawdę nie na ciebie tylko rozgoryczony że pies jest w takim stanie a nie innym ale przeciez to nie Twoja wina. Jak zbaczyłam zdjecia to nogi mi się ugieły...ta rana wyglada naprawdę fatalnie
Ja też nie rozumiem o co chodzi z tymi waszymi przepychankami... WAŻNE, że udało się nam go wpólnie - kilku osobom zabrać z Korabiewic!!!
Zamiastr na obrzucaniu się błotem skupmy się na pomocy i Kenowi i innym, których pewnie po schroniskach wiele się jeszcze przewija i o których nie wiemy a przede wszystkim nie wiemy w jakim są stanie i w jakich warunkach przebywają. Jak widać na przykładzie Kena, zupełnie przypadkiem może w ostatniej chwili udało się nam go uratować. Nawe nie chcę sobie wyobrażać co by z nim było, gdyby tam pozostał...
Ken na naszej stronie
http://www.rottka.pl/pl/a...ja/234,234.html
Ken już poszyty i uśmiechnięty:)

Jak dopadnie piłkę to już bieda go uchwycić aparatem;)


Miał bardzo ciężkie dzieciństwo:(Teraz ma już nieco , lżejsze życie i Ciężkie zabawki:):):)





Wet oglądał dzisiaj psiaka i powiedział że wszystko się goi ładnie pięknie:)Kolejna porcja leków
w czwartek.
Tomku jak to dobrze że się nim zajmujesz zdjęcia piekne, a zabawka w postaci opony to równiez ulubiona atrakcja mojego Mobila. jak jego charakterek? wyluzowal się juz trochę? Skoro z takim zapałem się bawi to napewno też czuje się całkiem niezle
Psiak się zachowuje jak szczeniaczek.Ma w sobie masę energii.Apetyt mu dopisuje:)Nie szczeka i nie zaczepia innych psów.Jutro będzie miał założone szelki i będą pierwsze spacery:)
Jak udało się zszyć ranę?? To już lata praktyki weta:)Nie było łatwo bo zabieg trwał kilka godzin a Ken chrapał jak niedźwiedź
Najlepszym domem dla niego jest dom z ogrodem gdzie będzie mógł się wyszaleć do woli.
Jeżeli by trafił do bloku to obowiązkowo dużo spacerów!!
O tym schronisku miałam dobre zdanie, choć z powodu dużych wybiegów i małego kontaktu z ludźmi psy tam dziczały, ale żeby takie jaja się tam działy...

psa jak trzeba to mażna nawet na rowerze wieźć-tylko trochę mniejszego, bo taki to by się zsuwał

obawiam się, że Ken zjadłby opony
Tomasior zdjęcia są świetne
Coś dziwnego!
Chciałam ustosunkować się do części wypowiedzi Febe, jako, ze to ja Go prosiłam o transport i pomoc - nie pierwszy zresztą już raz, widzę cytaty u innych do tej, czy tych wypowiedzi, ale postów Febego nie ma...!!! Mogę wiedzieć co się z nimi stało? i kogo mam o to pytać, bo też nie wiem?
Faktycznie, zniknęły!!! Było ich kilka, nawet dość długie..........Mam nadzieję, że jak emocje opadły, to panowie sie dogadają.Zawsze mogą oprzeć sprawę o bufet!A co u Kena? No i czy wyjaśniła się sytuacja z Bossem?
U Kena wszystko ok:) Dostaje nadal antybiotyki.
W oponie jest zakochany na maxa Myślę że jak pójdzie do domu to dostanie ją w prezęcie
Dzieki za info, a jak się goi rana?

Coś dziwnego!
Chciałam ustosunkować się do części wypowiedzi Febe, jako, ze to ja Go prosiłam o transport i pomoc - nie pierwszy zresztą już raz, widzę cytaty u innych do tej, czy tych wypowiedzi, ale postów Febego nie ma...!!! Mogę wiedzieć co się z nimi stało? i kogo mam o to pytać, bo też nie wiem?


pewno je Febe wykasowal
z tego co wiem to nie febe
Ken dzisiaj dostał ostatni antybiotyk Jeszcze go czekają szczepienia p.wściekliźnie oraz wirusowym.Później jajka i czas do domu;)
Tomasior dzięki, bardzo dobra kolejność
znalezione na forum labkow


czy to prawda bo na stronie rottki nic nie pisze

Nie mamy zgłoszonej regularnej wirtualnej adopcji dla Kena poprzez formularz na stronie - byłoby widoczne od razu przy Kenie.

Na wystawie, przez dwa dni rozmawialiśmy z wieloma ludźmi i promowaliśmy fundację prosząc o pomoc dla naszych psów. Udało nam się zainteresować wiele osób , także miłośników innych ras. W dniu 13-08-2007, czyli dzień po naszej akcji na wystawie sopockiej, zaksięgowaliśmy na koncie operację wpłaty 200 zł w temacie dopisek KEN przez osoby prywatne z Gdyni (nie mam zgodny na ujawnienie nazwiska), nie jako wirtualną adopcję, a indywidualną wpłatę pomocową dla tego konkretnego psa. Wysoce prawdopodobne, ze te osoby prowadza prywatną firmę, o której mowa.

ta wpłata pozwoli nam na sfinansowanie jego operacji i być może części szczepień . Przyjdzie też faktura za hotel, dlatego będziemy wszędzie zabiegać o dalszą pomoc dla niego.
Jak się miewa Ken? Czy ktoś wie?
Ken miewa sie dobrze, jest nim Pan mocno zainteresowany, ma przyjechac i spróbować się z nim zaprzyjaźnić w przyszłym tygodniu. Zobaczymy jak będzie.
I co z Kenem? Tzn. domkiem dla niego???
A Ken pojechał w końcu do domu czy nie? Podobno miał jechać razem z sunią z Rybnika?
Jedzie w przyszłym tygodniu jak jego koleżanka suczka z Kielc dojdzie do siebie po sterylizacji Jadą razem Ken (już dawno wykastrowany) i suczka z kielc Agi, oba są jescze chwilowo w hotelu dla psów w Żorach. Suczka z rybnika jedzie do nowego domu jutro
no to super wiadomosci
Wiadomość z ostatniej chwili!! Ken i suczka z kielc jadą razem do nowego domu Już prawie sa na miejscu. Zadzają się między sobą i są grzeczni. Jest jeszcze coś. Państwo pomogli jeszcze jednemu psu dzisiaj. Adoptowali z azylu w żorach starutkiego małego kundelka - nikt go nie chciał, pies zapomniany i w depresji siedział w budzie. Okazało się że oba rottki mają małego za totalnie nieszkodliwego i uprzejmie go "olewają" - zapakowali się wszyscy do samochodu i jada do domu. To mi się podoba
Jak tam u Kena ??
Pomóż, żebyśmy my mogli pomagać !!!!!!!!!
Kup znacznik dla swojego pupila, taniej nie znajdziesz, symboliczna 1 złotówka
koszt przesyłki ok 2 zł. lub bezpłatnie na terenie Warszawy



Każda złotówka jest na wagę złota