ďťż

intruz

Ze względu na dobro psa, tzn. by nie trafił nie wiadomo do kogo i gdzie nie ujawnię dokładnego miejsca jego pobytu. Pilnie potrzebna pomoc w poszukiwaniu mu dobrego domu.
Opis:
"Prince - jest już do adopcji - spokojny, wesoły, niestety nie wiem jak reaguje na inne
zwierzęta ponieważ jest sam w boksie, ma ok 2 lat. Zaszczepiony, odpchlony i odrobaczony, zdrowy"

Prince, czyli książe

Ponieważ przesłane opisy rottków nie bardzo pasują mi do przesłanych zdjęć póki co wklejam oba w obu wątkach




Psa trzeba zabrać do 15 czerwca , czy ktoś moze pomóc
Przyłączam się do prośby
Nie mam prawie w ogóle czasu by pomagać... Ten agresywniejszy podobno ma zostać w tym tygodniu uśpiony, bo wystartował z zębami do weta:-(

Czy ktoś z Was może jakoś pomóc? PROSZĘ


Założyłam wątek na dogo: http://www.dogomania.pl/t...na-szybka-pomoc
Prince już bezpieczny u Gosi na tymczasie ,Jest to bardzo fajny i łagodny ale z charakterkiem psiak ,grzecznie jechał w samochodzie u weta też ok. chociaż delikatnie pomrukiwał ,pierwsza w życiu kąpiel tez jakoś poszła ,do psów idealnie grzeczny poprostu je olewa ,Zmieniamy mu imię na TIGER bo Prince wogóle do niego nie pasuje.
P.S Ja już się zakochałam....
potem wrzucimy fotki Taigerka
Pozwolę sobie rozszerzyć opis Marty.
Psa przyprowadzono nam w schronisku chyba z założeniem, że nas wszystkich pożre w całości. Zastana przez nas pani w ogóle nie miała ochoty wchodzić do jego boksu, wyprowadził go dopiero pan, który musiał specjalnie w tym celu podjechać z miasta. Ludzie sympatyczni, ale nastawienie do rottków mocno stereotypowe... Zasugerowali kaganiec na drogę, żeby nie zjadł nas ze stresu albo przynajmniej nie pogryzł wykładziny.
Okazało się jednak, że pies dobrze hamuje swoje mordercze instynkty, więc sami państwo stwierdzili, że no dobrze, może podróżować bez kagańca.
Pan powiedział, że pies zna podstawowe komendy (siad, wejdź etc.), że "nie jest bardziej agresywny od przeciętnego rottweilera", "kiedyś był, teraz już nie jest" i że "za ciastka da się z nim zrobić wszystko". (Trochę mi te ciastka nie pasowały do obrazu psa-bandyty ) Niestety, nie potrafił opowiedzieć "z głowy" historii psa.
Wiek Prince'a oszacowano na "po zębach 6 lat, jeśli był zadbany, lub 2 lata, jeśli nie był zadbany". Do samochodu wskoczył grzecznie, bez awantur. Chyba był zdezorientowany, nie do końca wiedział, co z nim robimy, bo całą drogę się wiercił. Nie próbował nas zjeść przez kratki, wykładziny też w sumie nie, zjadł za to ciasteczka, które dostaliśmy dla niego na drogę. Nie był przy tym łapczywy, brał je spokojnie z ręki, dał się pogłaskać. Nie reagował na imię Prince, ale na cmokanie itp. zwracał uwagę, patrzył z zainteresowaniem, przekrzywiał łebek. Łasuch, liczył na przegryzkę.
Po drodze sprawdzany był dom adopcyjny i Prince z dużym zainteresowaniem oglądał przez szybę dzieci i ratlerka - nie było w tym zainteresowaniu nic negatywnego, żadnych pomruków itp., czysta ciekawość.
Do Warszawy dotarliśmy spokojnie, był grzeczny, nie sprawiał kłopotów. Wysiadł też bez problemu i od razu poszedł na trawnik, zwiedzać okolicę. W lecznicy obszczekały go z daleka dwie małe chyba-chihuahua, zupełnie się nimi nie interesował, zignorował. Dał sobie nałożyć kaganiec, ale zaraz zaczął kombinować, jakby się go pozbyć. Pozwolił się obejrzeć wetowi, ale w pewnym momencie zaczął cicho mruczeć - nie próbował jednak atakować. Został umyty, co nie do końca mu się podobało. Pozwolił podsadzić się do brodzika, usiłował zwiać przed strumieniem wody, ale że bez efektów, więc koniec końców usiadł spokojnie i się poddał. Przy szamponie i wycieraniu już nie protestował. Później chciał dać nogę z lecznicy, ale bez uporu, zgodził się zostać, położył w przejściu jak żaba i zajął na powrót kagańcem. Nie rozumiał, po co wpycha się go na wagę, więc próbował protestować, ale zważyć się dał - 38,90 kg.
Dostał tabletki na odrobaczenie, coś na zewnętrzne pasożyty, czekają go jeszcze niedługo bardziej szczegółowe badania, na razie wet nie chciał go przesadnie stresować. Sierść ma ładną, małą rankę na lewym boku, ale już w fazie wygajania. Na prawym oczku coś jakby drobna zaćma, więc pod tym kątem będzie jeszcze oglądany.
Do samochodu wrócił grzecznie, dał się zwabić metodą "na ciasteczko". Pod DT obszczekały go przez płot dwa yorki, ale nie wykazywał żadnej agresji. Obwąchały się przez siatkę, małe na niego ujadały, ale Prince je zignorował. Na smyczy szedł grzecznie. Z dwoma rottkami obwąchał się, bez przesadnego narzucania, zupełnie spokojnie. Zignorował nawet zazdrosny pomruk, po prostu dał spokój. Pozwala się głaskać bez problemu.
Strasznie fajny psiak, zasługuje na dobry dom. Pomyśleć, że gdyby nie Fundacja, żyłby sobie pewnie do starości w boksie, z łatką "niebezpiecznego", albo po prostu został uśpiony...
Ja tylko dodam ze jest u gosi na tymczasie a do schroniska trafił po śmierci właściciela
(Po przyjeździe do Warszawy, przed wizytą u weta i kąpielą)






(U weta / po kąpieli)










(Spacerek do DT / kontakty z innymi psami)




















(W samochodzie)




(Moje ulubione foto, tylko kiepskiej jakości - ciągle się tak na mnie patrzył w drodze (na ciasteczka zresztą też ) )





Uploaded with ImageShack.us

(Po kąpieli, w Warszawie już się tak w samochodzie nie ślinił. W drodze do Warszawy był zziajany z nadmiaru wrażeń. )
Wybredny jest i za diabła nie chciał zjeść tabletek na robale - samo zawinięcie w mięsko zkurczaka nie pomagało - musiałam dołożyć skórkę i jakoś w końcu za którymś razem przełknął. Byliśmy teraz na długim spacerze w parku było dużo różnych psów ok. 10 i z wszystkimi było o'k. W mieszkaniu też o'k, tylko Lex jak zawsze usilnie próbuje się dorwać do jego michy i muszę uważać...
A, w parku był też kilkuletni chłopiec, który biegał i grał z psami w piłkę i nie zauważayłam żadnych negatywnych reakcji z jego strony.

Ani Prince ani Tiger mi do niego nie pasuje - trzeba wymyślić inne imię
to wymyslmy bo Prince całkowicie odpada a Tiger to jedyne co nam przyszło do głowy na biegu
(joawa) Pozdrawiam Małgosiu Ja wpycham swoim rottkom piguły w paszcze pomiędzy zęby a jęzor , dosyć głęboko - nie ma bata by nie połknęły Nagroda po połknięciu. Miałam dawno temu pod opieką suczkę pomeraniana której trzeba było codziennie przyklejać do dziąseł tabletki leczące zęby. Ponieważ paskuda gryzła jak miniaturowy tygrys , nabrałam dużej wprawy. Rottki przy niej to pryszcz . Gdy mój Rekin był podrostkiem oduczałam go pożerania świństw znalezionych w krzakach. Łapałam go za łeb, wkładałam rękę głęboko i wyciagałam z gardła zdobycz. Potem ochrzaniałam go i czasem obrywał z otwartej dłoni w paszczę. Któregoś razu, o zmierzchu , gdy psy szalały z piłkami a my, właściciele oddawaliśmy się plotkom, kątem oka zauważyłam Rekinka pożerajacego jakis zdobyczny ochłap. Dopadłam go susem , wyrwałam z gardła. nazwałam ŚWINIĄ i przylałam z liścia. W tym momencie okazało sie, że to wcale nie Rekin tylko jego koleżanka Suczka miała opinie dość ...hmmm ... ostrej. Była zbyt zaskoczona by odgryźć mi rękę - jej właścicielka takze
Wet powiedział, że producent tabletek obiecuje, że będą psu smakować, tak jak ciasteczko. Nie pamiętam, czy Marta mówiła - pies był w schronisku karmiony drobiem (co pod "drobiem" dokładnie rozumieją, tego nie wiem, tak czy siak, dostawał mięso ) - okazyjnie dostawał też psie ciastka i to już wiemy, że strasznie jest na nie łasy.
Psiego nosa nie tak łatwo oszukać ale jak się pokombinuje to się uda

Akurat wczoraj też na weekend nagotowałam ryżu z marchewką i kurczakiem i za pierwszym razem to dostał - zjadł w mig, widziałam głód w oczach, więc dostał dokładkę ale już zmieszaną z suchą karmą i już za bardzo mu nie smakowało ale zjadł prawie wszystko. Rano też dostał zmieszane i zjadł wszystko.
Kupki wczoraj robił bardzo brzydkie - małe i rzadkie, dziś już trochę lepiej wyglądały ale zebrać i tak by się tego nie dało.
Uwielbia spacery, wręcz szaleje z radości jak tylko widzi, że się zbieramy. Na spacerze bardzo grzeczny. Mijane psy olewa, chyba, że to ktoś znajomy i się zatrzyma to oczywiście się przywita. Z moimi na spacerze też jak najbardziej o'k, w mieszkaniu - moje w pokoju, on w kuchni - prewencyjnie by nie było zamieszania lub kłótki o miski czy miejsce. Poza tym z niego sierść się strasznie sypie i śmierdzi jeszcze trochę schronem
Oby jak najszybiej znalazł dom swój nowy dom, bo u mnie bardzo ciasno ostatnio a wczoraj jeszcze o mały włos a Straż by mi przywiozła szalonego uciekiniera Felka
Proszę o pomoc w ogłoszeniach i jak najszybszym znalezieniu mu nowego domu - tak naprawdę to nie powinno być go u mnie, bo mam za dużo na głowie swoich spraw - jest, bo nie miał się gdzie podziać.
No i jeśli w środę nie zwolni się miejsce w Klembowie dla niego to będzie mi potrzebna pomoc by go zabrać od środy do piątku a i będę potrzebować karmy dla niego - za dużo ostatnio wydaję na swoje by sponsorować jeszcze jadło 'tymczasom'. Na gotowanie w tygodniu zupełnie nie mam czasu - mam nadzieję, że zacznie jeść suche a jak nie będzie chciał jeść to tak jak Mona będzie głodował
A jednak jestem zmuszona gotować na jutro, bo jego jelita chyba nie są w najlepszej kondycji...

MOKO - to będzie jego nowe imię - przynajmniej póki jest u mnie - nowi właściciele bedą mogli sobie dowolnie zmienić.

Prosimy o ogłoszenia
Wspólne spacery przeszły już do historii - po dwóch widowiskowych awanturach, trzeci raz już nie zaryzykuję Pierwsza awantura zdecydowanie z winy moich oszołomów a zwłaszcza mojej małej wojowniczki Druga tak naprawdę bez wyraźnego powodu, po prostu na klatce Moko trącił Nelę i znów się na siebie nakręciły i narobiły hałasu. Uspokoić i rozdzielić znów nie było łatwo. Zawsze wychodzą w kagańcach więc żadnej krzywdy sobie nie zrobiły.
Dla rozładowania energii teraz wychodzimy na znacznie krótsze czasowo ale bardziej intensywne spacery.
Na spacerach Moko nie miał jeszcze żadnej awantury z innym psem, raczej olewa albo się po prostu przywita. Czasem może trochę zbyt natrętnie obwąchuje ale na smyczy bez problemu można go kontrolować, odciągnąć.

Kupy robi już trochę ładniejsze ale nadal są dość rzadkie.

A tak poza tym to trochę mimo wszystko martwi mnie jego niewiadomy stan zdrowia - czasem sprawia wrażenia psa, któremu choć jakoś konkretnie nie widać, to jednak jakby mu coś dolegało - jakby coś w sobie skrywał... Z doświadczenia przypomina mi w tym Barniego...
Moko lubi jogging, choć kondycja jeszcze nie najlepsza to jak się rozbiega mógłby biec i biec - w swoim tempie Teraz tak spędzam z nim spacery, które Moko wręcz uwielbia.
Moko jest już w lecznicy na Tatarkiewicza. Czy ktoś byłby tak dobry i zapewnił mu długie spacery w tym czasie??? Proszę, bo na pewno będzie rozpaczał...

Przed wyjazdem do lecznicy byliśmy na długim spacerze, na którym spotkałam kolegę z dwoma suniami husky oraz lhasą apso. Mały lhasa to mały terrorysta a Moko mu ustępował, podbnie jak i suczkom - kładł się na ziemi, kiedy te wskakiwały mu na grzbiet, warczały i podgryzały. Wygląda na to, że te zatargi z moimi to 100% wina moich
Się melduję:)

Po Zuzi vel Elzie BARDZO mi brakuje rociego (rottkowego) towarzystwa, no i DŁUGICH SPACERÓW Z DŁUGODYSTANSOWCEM po śmieci mojego Syneczka! ;(

Jak będę miała czas, to będę do niego przychodzić. No i zdawać fotorelacje:)
DZiękujemy
CZy ktoś dzisiaj zajrzy do MOKO ja mogę dopiero jutro
Ja siem postarać, ale dopiero wieczorem, bo teraz musieć coś pisać :/
Aga, a miał już "przegląd", wiadomo, jak z jego zdrowiem? Odwiedziłabym słodziucha, ale dopiero w niedz. będę w domu.
Aga bedzie miała robione badania krwi i jak bedzie okej to jutro kastracja, pozatym strasznie rozpacza w lecznicy
Żeby nie było;)


Ciemno było i miałam tylko komórkę.

Nie reaguje na zaczepki innych psów, wzbudza respekt - dresiarskie ścierwa omijały nas dużym łukiem Bardzo mi się to podobało

Nie reagował też na mnie, tzn nie przymilał się ani nic, obchodził go marsz do przodu i znaczenie terenu.

Trochę jest lękliwy, choć tego po nim nie widać, ale czuje się niepewnie, gdy dzieje się coś, czego on - chyba - nie zna, tak też reaguje na gwałtowne dźwięki.
Zaniepokoił się, gdy ekrany umieszczone wzdłuż jezdni zaterkotały, trzęsąc się w czasie przejeżdżania samochodów.
Jak wracaliśmy, dwóch mężczyzn reperowało samochód od strony naszej trasy, jakieś 10 m od nas, nie było wielkiego hałasu, ale szum, stłumione głosy i tylko światła samochodów dawały trochę światła - obserwował to podejrzanie, napięty.

Dres w krzakach też go zaniepokoił (słabo go było widać, ruszał się powoli).

Na to TRZECIE JUŻ Z KOLEI imię nie reaguje.
Ale bardzo ładnie reaguje na sygnały dawane smyczą, komendę "stój", "czekaj" i "chodź".
Nawet chyba mu się podobało drapanie po szyi i za uszami a spojrzał się na mnie w ciągu całego spotkania ze cztery razy może

Biegunkę ma nadal.

No i przez siedzenie w boksie śmierdzi, ale to akurat najmniejszy problem

po 22-giej było: http://i48.tinypic.com/mkdaix.jpg

Na to TRZECIE JUŻ Z KOLEI imię nie reaguje.

Musi do niego się przyzwyczaić, potrzeba trochę czasu. Nikt z nas nie wie jak wcześniej miał na imię a te dwa pierwsze - Prince i Tiger były tylko imionami wirtualnymi, nikt się tak do niego zwracał.
Dziękuję bardzo za to, że zapewniasz mu te spacerki. To nie jest pies przylepa, ale bardzo lubi jak się do niego mówi
MOKO juz po kastracji , wszystko jest dobrze odwiedzi ktoś jutro chłopaka?
No właśnie, czy ktokolwiek da rade dziś go odwiedzić? Ja dziś niemal na pewno nie dam rady, może jutro
Ja miałam podjechać teraz ale sobie przypomniałam, że lecznica dziś dopiero od 12 otwarta. Może wieczorem dam radę a może ktoś inny będzie u niego???
Aga, zabierasz go do Klembowa czy będzie tam jeszcze siedział?
(joawa) Może "Rysio" ? Albo "Hacker" ?
Mnie się MOKO podoba
Czy ktoś mógłby zabrać MOKO do siebie na 2-3 by nie siedział w lecznicy??? Ja się przynaje, że już nie daje rady...
http://allegro.pl/show_item.php?item=1099187146 - Moko na Allegro

Czy ktoś mógłby zabrać MOKO do siebie na 2-3 by nie siedział w lecznicy??? Ja się przynaje, że już nie daje rady...
Chodziło o 2-3 dni - do czasu zdjęcia szwów. On generalnie nie sprwia problemów - zatargi u mnie z winy moich a ponieważ moje ostatnio za bardzo rozrabiają do mnie trafić już nie może
Dziś byliśmy z Moko na spacerku ,nie chciał długo chodzić bo było gorąco ale sam też nie chciał zostać w lecznicy
(Internet mi słabo działa, więc nie mogę tu często pisać, bo co coś napiszę, to mi się rozłącza.)

Relacja z wczoraj.
Na początku wystrzelił jak z procy, ledwo go odpięłam od kaloryfera. Potem wskoczył na tą skarbę przed lecznicą i bałam się, że może nie da rady zeskoczyć, ale zanim go zawróciłam, już zeskoczył. Z gracją:)
Zaprowadziłam go nad smródkę od strony Trasy Siekierkowskiej.
Zmęczył się bardzo i zarządziłam przymusowy postój, bo ledwo żeśmy się zatrzymali, już ciągnął do przodu. Kilka razy nawet udało mi się namówić go do położenia się.

W czasie jednego z przystanków chciał pożreć torebkę foliową; przyznam, że przeleciała mi przez głowę myśl o pogryzionej ręce, ale w razie czego wolałam się poświęcić, bo oczyma wyobraźni widziałam też, jak mu ta torebka jelita zapycha:/
Ku mojej dzikiej radości dał sobie WYSZARPAĆ (bo torebka się darła) z pysiaczka tę zdobycz. A przecież widział mnie drugi raz w życiu.

Przy pierwszym spacerze w ogóle się mną nie interesował.
A wczoraj kilkukrotnie (!!!) nawiązał kontakt wzrokowy.
A nawet sprawiał wrażenie, że przyjemność sprawia mu drapanie po zadku, choć nadstawianiem się jeszcze nie można tego nazwać. Drapanie za uszami i po szyi średnio go obchodzi.

Ma biegunkę i strasznie wydęty brzuch.

Stwierdziłam też, że to nie on śmierdzi najbardziej, tylko... jego smycz [sic!] a konkretnie metalowe elementy - sa takie stopy metali, które mają "zapach charakterystyczny" i po tak długim dotykaniu tych kółek nie mogłam domyć rąk:/ I to nie był zapach psa.

Oko mu, no, może nie ropieje, ale wypełnia się wydzieliną i wydaje się mniejsze od tego drugiego - prawego.
Wydaje mi się, że on wręcz na nie słabo/nie widzi. A na to drugie tak.
Oczko:


Początek spacerku (jeszcze rozpędzony i pełen energii, prący do przody=rozmazany):



Wreszcie się zatrzymał:



I lewy profil:



Główka:



Tu już w czasie jednego z postojów:


Rożnie skontrastowane, może do ogłoszeń się nada?





Musiałam rozjaśnić głowę, bo tylko ona była ciemna:



Nie chciał się spojrzeć w aparat, może przez flesz.






Moko już w klembowie ,strasznie rozrabiał w samochodzie gorąco mu było i chciał wysiąść w czasie jazdy ,do klembowa jechał więc nieszczęśliwy ale tam dostał miche z wodą i odrazu poczuł się lepiej
pozatym piesio ma charakterek ,jeszcze pokaże pazurki jak sie tylko rozkręci ,a narazie udaje słodkiego misia

pozatym piesio ma charakterek ,jeszcze pokaże pazurki jak sie tylko rozkręci ,a narazie udaje słodkiego misia
Lepiej, żeby nie pokazywał, bo trudno będzie dom znaleźć odpowiedni...

Ktoś tam jeszcze w lecznicy został?
w lecznicy narazie pusto a te pazurki to w sensie rozrabiania nie agresji ,Moko to duzy cwaniak i kombinator

w lecznicy narazie pusto a te pazurki to w sensie rozrabiania nie agresji ,Moko to duzy cwaniak i kombinator
Achaaa. Oby znalazł godnego jego miłości człowieka.
Tyle tych biednych psów wyrzucają, sezon wakacyjny się zaczął, ale wiele psów te "wakacje" spędzi w schronisku.
Jestem absolutnie zakochana w Moko. Dorzućcie mu do ogłoszeń, że gratis sympatyczna, wrażliwa dziewczynka jest do oddania razem z psem, może jakiś Książę z Bajki się znajdzie.
Śliczny jest! Byłyśmy w Klembowie z Martą tylko chwilę, więc nie zdążyłam solidnie go wymiziać, ale podkarmiłam go ciasteczkami - straaaszny łasuch. Już nie bawił się w subtelności, jak w samochodzie. Widział, że mam tego więcej, więc łakomie wyjadał (co nie znaczy, że nie był delikatny ). Obślinił mnie, sprawdził mi dokładnie ręce, torebkę, patrzył tymi oczami Kotka ze Shreka. Nadstawiał z lekka uszyska do drapania, chyba mu się podobało. I strasznie niezadowolony był, jak odchodziłam (był uwiązany na smyczy, z racji trwających prac przy budowie kojców) - zakładam, że wizja ciasteczek pociągała go bardziej ode mnie, ale może jednak odwzajemnia trochę zauroczenie...?

"Daj ciasteczko!"


"Nie ma...?" (Ale się oplułem )


"Hej! Dokąd idziesz...?"

Uploaded with ImageShack.us

Aga rozumiem ze Moko ma ogłoszenia? Piszesz zajebiste teksty prosimy o takie w ogłoszeniach jak na forum,
Mam prośbe pisz w watkach gdzie ogłaszacie psy bedzie łatwiej jesli ktoś bedzie chciał pomóc w ogoszeniach
http://ale.gratka.pl/oglo...downy_pies.html
http://www.mojpupil.pl (brak linku do ogłoszenia, dział oddam, rottweiler)
http://kupiepsa.pl/detail.php?siteid=61250
http://warszawa.gumtree.p...QAdIdZ214829878
http://adopcje.org (ogłoszenie czeka na weryfikację)
http://www.nasipupile.pl/...ottka_5969.html
http://www.kokosy.pl/zwierzaki/psy/3364.html
http://www.cafeanimal.pl/.../psy/Moko,17519
http://www.ofertka.pl/rot...-423740632.html
http://www.drobne.pl/detail.php?id=26654
http://www.sogl.pl/index....&method=adverts
http://www.rozglos.net/ogloszenie-178562.html
http://www.adopcjapsa.pl/...17418,Lw==.html
http://warszawa.olx.pl/it...d=102870001&g=6
http://www.psy.pl/oglosze...cja-rottka.html

To lista dla Moko na tą chwilę, drugie tyle linków do serwisów ogłoszeniowych mam zapisanych, wezmę się za nie na dniach. Uch, to masa roboty wbrew pozorom...
Wyślę Ci, Aga na mail listę tych portali, które sobie spisałam, ok. 30 mam - będzie w sam raz dla ew. chętnych do robienia ogłoszeń.
Moko odstawiał dzisiaj tańce radości jak nas zobaczył to superowy pies, aportuje tylko w połowie tzn nie oddaje paytka Za pasztetówkę jest sprzedany
Aga, nie napisałaś całej prawdy - patyka nie oddaje, ale po obejrzeniu filmiku wiem, że wymienia na inny, albo jeszcze chętniej - zabiera dwa. I przychodzi się pochwalić, że złapał, że patyk jest jego.
Po pasztetowej wylizał schody, przeszukał kubły, całował po rękach. Znalazł flak i trochę się z Agnieszką poprzeciągał, ale oddał, nie protestował, a już na pewno nie próbował siłą walczyć o swój łup. Kochany.
A wypuszczony z boksu wypadł do nas z radością, śmiejącym się pyśkiem i tańczącym tyłeczkiem. P. Bogdan zauważył, jak ładnie się prezentuje, po kąpieli ma śliczną, lśniącą sierść.
Napisał do mnie Pan z ogłoszenia z Alegratki, mam nadzieję, że zajrzy do nas na forum, zakocha się w Moko i da mu kochający domek. Trzymam mocno kciuki za mojego ulubieńca.

http://www.sendspace.com/file/c9rf06 - filmik z zabaw Moko z patykiem, wersja dla wytrwałych - trzeba zapisac na dysku, dopiero wtedy odtwarzać (50MB); zaraz postaram się wrzucić na youtube dla wszystkich
http://www.youtube.com/watch?v=yB0xF2kaBcs - Moko, Aga i patyk

Aga jutro sprawdza domek, jeśli wszystko dobrze pójdzie, to...
no to super
Jest piękny i ma oczy jak migdały. Słodkie i urocze
jak domek sie nie sprawdzi to mamy nastepnego chetnego na moko ale niestety w kielcach
Ktoś z ogłoszeń? Ten "mój" domek jest z Wawra (heh, mam nadzieję, że nie mylę z Wawrzyszewem czy czymś innym, dla mnie to tak samo brzmi ), czyli Warszawa. Domek z ogrodem.

Foty z dziś kiepskie niestety, Moko za bardzo się ruszał , więc wrzucam dwie najlepsze, resztę jutro, jak mi net przestanie strajkować:





Uploaded with ImageShack.us
lepszy bylby ten z wawy ale tamtemu tez mozna cos zaproponowac np tego z gryfina lub cos innego















I co z domkiem? Udało się go już Wam sprawdzić?
Aga dziś sprawdzała i podobno ok., jutro rano Moko ma jechać do Wawra. Tyle wiem, jak Aga się pokaże, to może napisze coś więcej z "wizytacji". Z mojego kontaktu z Panem wynika, że jest sympatyczny, Moko powinien być zadowolony.
Panstwo super mieli rottka, mieszańca rottka i bernenczyka.Wszystekie juz za TM
Maja sunię z adopcji owczarkowata wysterylizowana lekliwa ,wychowywała sie sama na działkach
Piękny ogród do biegania,mysle ze jak Moko zostanie adoptowany Panstwo bedą pisali na forum.Pozatym dom jest obok moich znajomych ( jak się okazało) wiec wiesci bedą na bieżąco
No to fantastycznie. Moko kochany, oby było mu jak najlepiej.
Nie będę kasowała jego ogłoszeń z portali, jeśli ktoś jeszcze do nas trafi, może da sobie zaproponować innego psiaka.
Państwo nie adoptowali Moko bo ma uwaga! brzydkie zeby( a ona jest estetka i jest przewrażliwiona na tym punkcie) nieładne oczy wygląda fatalnie i nie jest rottweilerm
Przyjechali spoźnieni nawet nie przeprosili na dzien dobry mileli pretensje ze nie ma tablicy informacyjnej i drogowskazów
Potem pani odpaliła papierosa nie dotknęła się do zadnego psa ogladała jak w sklepie zdegustowana, wszystki brzydkie,stare zaniedbane niepodobne do rottweilerów
Pozatym syf fatalne warunki ,psy fatalne ( cóż chyba powinna obligatoryjnie zaliczyc jakas wizyte w schronie) mysle ze my tez fatalni tzn ja ,aga i bogdan
W całej swojej cierpliwości powiedziałam jej tylko zeby juz wyszła bo szkoda mojego czasu

Odwołuje to co napisałam post wyzej , mysle ze zasłuzyli na dmuchanego psa.

W kazdym razie Pańswo z Wawra na czarna listę
Cóż Moko nie pasował do jej okularów Marc Jacobs i ogólnego wizerunku
Zero serca dla pokrzywdzonych psów

ps. wiecie co zrobiło mi się przykro
Rzeczywiście to b.smutne, powinni zatem zaopatrzyć się w super championa. Szkoda jakiegokolwiek psa dla takich ludzi, a tym bardziej psa pokrzywdzonego przez los.
Pomózcie nam robić ogłoszenia
http://www.forumrottweile...p?p=70385#70385
Podpisuję się pod Agą. Chłopak jak zamieszka sam, z dala od matki, może sobie adoptować psa. Podszedł do Maksa, pobawił się, chociaż Aga go trzymała na początku dla sprawdzenia reakcji, więc nawet ja bym miała z lekka pietra na dzień dobry. Z Moko też się przywitał, pies mu się podobał, jeszcze na odjezdnym mówił matce, że jemu pies pasuje. Matka - skórka pomarańczy, solarka czy inne coś, chude i pomarszczone, nie wyglądała mi zbyt rasowo (w konkursie piękności przy Moko mogłaby co najwyżej straszyć ). Wiem, że tak się nie powinno etc., ale skoro bezpośrednio, to bezpośrednio. Przyszła sobie do sklepu, z miejsca zdegustowana, że za mały, za brzydki, za mały wybór towarów etc. Zapaliła, psa nawet żadnego nie dotknęła, nie pofatygowała się pod boksy, z daleka łypała okiem. Zdziwiła się, że teren nieoznakowany, że tak brzydko itd., że czego innego oczekiwała po fundacji. Później zawiesiła oko na Miszy i ze zgrozą stwierdziła: "Przecież to NIE rottweiler!", później oberwało się Moko. Że ma brzydkie oczy, brzydkie zęby, a ona zęby u psów i ludzi sobie ceni, że "nie zaufałaby już takiemu psu z takich warunków" itd. Miałam ochotę ją z ać, ale nie chciałam smarkula wchodzić w kompetencje Pani Prezes. ;P Że Moko brzydki! Chyba lustra w domu nie ma.
Jakby powiedziała, że pies jej nie pasuje, bo coś, że nie ma w sobie "tego czegoś", jakby wymyśliła jakiś sensowny argument i zachowała uwagi dla siebie... Ale takie coś? Nie chciałabym być w skórze jej syna, wstydziłabym się pokazać z taką matką. Ludzie nie mają za grosz przyzwoitości - przychodzić do fundacji i oczekiwać czego? Rasowego psa, championa? Nawet rasowe nie znaczy piękne. A Moko jaki jest, każdy widzi. Mam nadzieję, że nie rozumiał, co to wstrętne babsko o nim mówiło. Byłam później na Paluchu i w schronisku w Klembowie i zryczałam się jak głupia - tam to dopiero są warunki dla trzymania psów - a jej fundacja nie pasowała... :/ Może bez wizyt w tych schroniskach byłabym pobłażliwsza, ale jak teraz sobie przypominam jej wymagania i zestawiam z losem psów, których nikt nie chce, a tylko niektóre mają szczęście i dostają pomoc... Były zdjęcia, był szczegółowy opis psa, było forum i wymienione wszystkie możliwe niedoskonałości... A ona przyjechała jak do sklepu, licząc na luksusowy towar i jeszcze może prawo reklamacji w ciągu iluś tam tygodni plus prawo zwrotu bez wyjaśnienia przyczyny. Uch.
Nie dałabym babie chomika, dobrze, że przyjechała z synem, bo pies zaraz by wracał i byłby większy problem, jakby w międzyczasie inny dostał jego miejsce w Klembowie. Trzeba sprawdzić pozostałe dwa domki, oby tam ludzie mieli mózgi i serca na właściwym miejscu...
(joawa) Dobrze się stało, ze Moko nie trafił do tego domu. Dobrze, że nie zobaczyli mojej przepięknej Foczki, bo kto wie, czy by nie próbowali mi jej hmmm... podebrać Ale poważnie, różnie bywa... przypomnijmy sobie choćby niedawną adopcje Kastora , OGROMNY SZACUNEK dla jego właścicieli :
(joawa) Dobrze się stało, ze Moko nie trafił do tego domu. Dobrze, że nie zobaczyli mojej przepięknej Foczki, bo kto wie, czy by nie próbowali mi jej hmmm... podebrać Ale poważnie, różnie bywa... przypomnijmy sobie choćby niedawną adopcje Kastora , OGROMNY SZACUNEK dla jego właścicieli :

Państwo nie adoptowali Moko bo ma uwaga! brzydkie zeby( a ona jest estetka i jest przewrażliwiona na tym punkcie) nieładne oczy wygląda fatalnie i nie jest rottweilerm
Przyjechali spoźnieni nawet nie przeprosili na dzien dobry mileli pretensje ze nie ma tablicy informacyjnej i drogowskazów
Potem pani odpaliła papierosa nie dotknęła się do zadnego psa ogladała jak w sklepie zdegustowana, wszystki brzydkie,stare zaniedbane niepodobne do rottweilerów
Pozatym syf fatalne warunki ,psy fatalne ( cóż chyba powinna obligatoryjnie zaliczyc jakas wizyte w schronie) mysle ze my tez fatalni tzn ja ,aga i bogdan
W całej swojej cierpliwości powiedziałam jej tylko zeby juz wyszła bo szkoda mojego czasu

Odwołuje to co napisałam post wyzej , mysle ze zasłuzyli na dmuchanego psa.

W kazdym razie Pańswo z Wawra na czarna listę
Cóż Moko nie pasował do jej okularów Marc Jacobs i ogólnego wizerunku
Zero serca dla pokrzywdzonych psów

ps. wiecie co zrobiło mi się przykro


Aga, a może trzeba było pokazać im Harley'a albo odesłać by pojechali zobaczyć Oskara do Orzechowców - on jest młody. Na pomorskiej też są dwa piękne samce. Dlaczego od razu na czarną?

Wydaje mi się, że nie możemy oczekiwać od potencjalnych chętnych, że wezmą każdego psa jakiego im w pierwszej kolejności pokażemy. Pisałaś, że warunki dobre, więc może jakiś inny mógłby tam zamieszkać? Chyba nie powinniśmy tak od razu skreślać ludzi
Goska dam Ci numer i sobie z nimi rozmawiaj umawiaj sie jedz i pokazuj im psy prosze bardzo ,ale nie wymagaj tego odemnie
Malwla, szczerze powiedziawszy, ja osobiście nie oddałabym im żadnego psa. To decyzja Agi, nie mi się wtrącać w czyjeś kompetencje, ale nie wierzę, że taka osoba byłaby skłonna pokochać jakiegokolwiek psa. Masz rację, że nie możemy oczekiwać, że Kowalski, który do nas przyjeżdża, weźmie wszystko, co mu zaproponujemy. Ale jest różnica między brakiem przekonania czy stwierdzeniem "ten pies mi nie pasuje", "muszę pomyśleć", "chyba żaden z nich" a zwyczajnym chamstwem i arogancją. Paniusia z zadartym nosem przyjechała do Fundacji oczekując championa, nawet nie podeszła do psów, skrytykowała wszystkie hurtem, zaczynając od staruszka Miszki. Mam porównanie, patrząc na Państwa Oskara - Pani też nie była do końca przekonana, ale jest normalną, życzliwą kobietą, nie patrzyła z obrzydzeniem na nasze psy. Harleya w życiu nie oddałabym komuś takiemu - wypieszczony, ukochany przez zakochaną Panią Asię miałby iść do kogoś, kto patrzy na niego z wyniosłą niechęcią? Na pewno znajdą się inni ludzie, którzy pokochają nasze psy. Mnie osobiście pani maksymalnie wk rwiła. Przypomina mi się na myśl o niej piosenka bodajże Lady Pank - "są tacy - to nie żart - dla których jesteś wart mniej niż zero". Nie zwykłam okazywać szacunku ludziom tylko dlatego, że mają kasę, pozycję i zadzierają nosa. Mamy potrzebujące psiaki - ale nie potrzebują łaski, tylko miłości.
(joawa) Małgosiu - co tez Pani pisze! NIGDY W ŻYCIU NIE ODDAŁABYM TAKIM LUDZIOM HARLEYA! Wiem, że jest piękny i ma wspaniałe zęby( więc owa paniusia byłaby zachwycona) - ale uroda nie jest jego najistotniejszą zaletą. On ma wspaniały charakter i z dnia na dzień sprawuje się coraz lepiej. Po tym wszystkim co go złego spotkało -należy mu się spokój i naprawdę DOBRY i MĄDRY właściciel. Oczywiście tego samego życzę Moko :) Poza tym serdecznie pozdrawiam i namawiam na wspólny spacer
(joawa) Agnieszko -rottko- mam dokładnie takie samo zdanie
Oparłam sie na tym, co Aga napisała wcześniej


(joawa) Małgosiu - co tez Pani pisze! NIGDY W ŻYCIU NIE ODDAŁABYM TAKIM LUDZIOM HARLEYA! Wiem, że jest piękny i ma wspaniałe zęby( więc owa paniusia byłaby zachwycona) - ale uroda nie jest jego najistotniejszą zaletą. On ma wspaniały charakter i z dnia na dzień sprawuje się coraz lepiej. Po tym wszystkim co go złego spotkało -należy mu się spokój i naprawdę DOBRY i MĄDRY właściciel. Oczywiście tego samego życzę Moko :) Poza tym serdecznie pozdrawiam i namawiam na wspólny spacer
Dziękujemy za zaproszenie Jak będę mieć więcej czasu i sił i nie będzie tak gorąco to się chętnie wybierzemy na Żoliborz
Ja nadal twierdzę, że zachowanie tej pani było skandaliczne, potraktowała nas co najmniej tak, jakbyśmy specjalnie wyłapywały "jakieś kundle" po okolicznych wioskach, gnębiły je trzymając w "brzydkim schronisku" i miały z tego nie tylko kasę, ale i radochę. Powodzenia w rozmowach.

http://allegro.pl/item109...cja_rottka.html - zaktualizowane Allegro Moko
http://ale.gratka.pl/oglo...oko_2_lata.html
MOKO na Gratce jest nawet 2x Dziewczyny, jego wiek to ja bym zmieniła na ok. 5 lub nawet pow. 5, żeby nie było rozczarowania potencjalnych chętnych jak go zobaczą.
Moko na pewno 5 lat nie ma Gosi
Za to ma zapalenie spojówek
Nie będę się sprzeczać, bo się nie znam, ale moim zdaniem wygląda na starszego niż moje a moje z uwagi na czas jaki są już u mnie i w jakim wieku były mniej więcej jak je adoptowałam mają już... trochę lat W sumie może to wina zaniedbania poprzedniego właściciela, tak czy inaczej MOKO jest fajny - tylko mojej Nelki nie polubił, z Lex'em tak naprawdę nie było problemów.
Na zapalenie chyba same kropleki wystarczą byle tylko miał kto zakraplać i oby sobie pozwolił zakraplać
Moko na Szerloku i Cafe Animal
http://warszawa.szerlok.p...omu-ID2tcz.html
http://www.cafeanimal.pl/...wego-domu,18128





Łooo. A gdzie on ma tak fajnie?

Czy jest ktoś z Białegostoku lub z Warszawy, ale może tam podwieźć i sam(a) podjechać? Bo ja znalazłam zlecenie na dwa sierpniowe weekendy - potrzebne "hostessy" z psami.
Pytałam specjalnie o rasę, ale nie są rasistami:P

Więc pomyślałam, że jeśli by filmowali czy co, to fundacyjne rottki się może w TV pojawią czy internecie, zadając kłam o czarnych podpalanych mordercach...
Taki Mokuś by się świetnie nadał:)

Czekam jeszcze tylko na odpowiedź, ile osób tam będzie, czy będą dzieci i petardy no, o psy mi chodzi
Mystic - mogę Ci wypożyczyć Harleya, bo sama w żaden sposób nie nadaję się na hostessę Jest bardzo grzeczny i reprezentacyjny. Przemyśl sprawę
(joawa) poza tym Harley nie boi się żadnych petard a dzieciaki też lubi i pozwala się miziać

(joawa) poza tym Harley nie boi się żadnych petard a dzieciaki też lubi i pozwala się miziać

Ja BARDZO chętnie, ale tak serio? Własnego psa byś wypożyczyła? A czy on ze mną by chciał pracować?
Bo ja właśnie wymarzyłam sobie jakąś większą grupę fundacyjną, coby psy przy okazji zareklamować. A sama jestem niezmotoryzowana, więc nie wiem, czy być chciała Harleya wozić, bo praca jest w Białymstoku...
Ja bym STRASZNIE chciała, bo to łączenie przyjemnego z pożytecznym i myślałam, że żywszy odzew będzie, w końcu to reklama dla fundacji, można by potem na stronę wstawić zdjęcia i może wymienić bannery ze zleceniodawcą, a może wywiązałaby się współpraca na dłuższy czas? Zawsze to parę groszy i wspomniana reklama psów.
Jeszcze mi odpowiedział, że praca ma polegać na "spacerowaniu z psami po mieście w koszulkach akcji, o której powiem niebawem".
I nawet dadzą zestawy do sprzątania kup! Profesjonalne podejście;)
Heh, śmiesznie by było, gdyby chodziło np. o akcję społeczną propagującą sprzątanie po swoich pupilach, bo to mi przyszło do głowy

No i hostessy, jak to hostessy - mają być szczupłe i wysokie. Spacery w dwójkach.
Kurczę, kto wyłączył opcję PW :/
Agnieszko/Joawa, skontaktujcie się ze mną, proszę. Mnie na takiej pracy bardzo zależy. Mogę oddać połowę niewielkiego tego zarobku na fundację.
Jeno psa nie mam...
(joawa) Mystic- moj mail joaannaa8@wp.pl Napisz, umówimy się poznasz Harleya i bedzie ok. Zapewniam .