ďťż

intruz

Co kierowało psem, który pogryzł śmiertelnie dziecko należące do jego rodziny, choć nigdy nie był niebezpieczny dla domowników? Na czym polega błąd człowieka i kto odpowiada za tę tragedię?

?mierć kilkunastomiesięcznęj dziewczynki, zagryzionej przez rottweilera dziadków, którzy zostawili ją z nim w ogrodzie, przemknęła niedawno przez media jako wiadomość dnia. To kolejny taki wypadek - i po raz kolejny jestem zty na ludzi, którzy doprowadzili do tragedii, i bezsilny wobec widomych znaków niezrozumienia psiej natury i bezmyślności niektórych właścicieli psów.
Zwykle za takie tragedie - oprócz, rzecz jasna, ofiary pogryzienia - płaci pies uznany za niebezpieczne i nieprzewidywalne zwierzę. Nie słyszałem, by ktoś w Polsce interensował się tym, jaką rolę odgrywają tu właściciele i warunki życia zwierzęcia. A przecież zawsze istnieją jakieś motywy postępowania - czy to człowieka, czy psa. Należy ich szukać w dotychczasowych doświadczeniach zwierzaka, warunkach, w jakich jest trzymany, relacjach z opiekunami, w braku zaspokojenia lub niedostatecznym zaspokojeniu jego potrzeb, błędach lub zaniechaniu wychowania czy w funkcjonowaniu układu nerwowego. Kontrolę nad tym wszystkim ma człowiek. Jeśli więc bierze pod opiekę czworonoga, który ma wśród wrodzonych zachowań także agresję, odpowiada za to, co on robi - i wynikające z tego konsekwencje.
Ponieważ na co dzień mam do czynienia z psami przejawiającymi agresję i ich opiekunami, nie wnikając w opisany na początku przypadek, o którym wiemy wciąż zbyt mało, spróbuję pokazać dość typowy splot okoliczności, który może doprowadzić do tragicznego pogryzienia dziecka przez psa.
Załóżmy, że właściciele czworonoga w najlepszej wierze kupili po okazyjnej cenie, w dodatku z dostawą do domu, kilkumiesięcznego podrostka rottweilera (trochę starszego, żeby nie mieć kłopotu ze szczenięcym temperamentem i koniecznością ciągłego zajmowania się zwierzakiem). Pies miał być przeznaczony do stróżowania, dlatego zamieszkał w ogrodzie. Wybudowano dla niego wygodny kojec, w którym był zamykany w dzień - zwykle wtedy, gdy opiekunów odwiedzali goście. Do domu go nie wpuszczano ze względów higienicznych. Karmiono go regularnie, a pory posiłków były jednymi z nielicznych sytuacji, kiedy miał kontakt z ludźmi, dlatego okazywał wtedy radość. Był także przyjazny i podekscytowany, ilekroć dom odwiedzały dorosłe dzieci właścicieli z małym synkiem. Nie zamykano go wtedy w kojcu, ufając, że potrafi się odpowiednio zachować. (Sąsiedzi też mają rottweilera, który bawi się z dziećmi i nigdy nie zrobił im krzywdy). Chłopczyk bardzo interesował psa, jednak z uwagi na okazywaną przez zwierzę żywiołowość nie pozwalano mu się do niego zbliżać.
Młody rotek dorastał i dobrze się wywiązywał z obowiązków stróża. Warczał i szczekał na obcych (dlatego izolowano go od nieznajomych), jednak nigdy nie by) agresywny wobec domowników. Aż pewnego dnia, gdy dziecko zasnęło w wózku i rodzice zostawili je w ogrodzie,zdarzyła się tragedia - tata chłopca zobaczył nagle psa trzymającego w łapach zakrwawionego syna...
DZIECI JAK OWCE
Aby zrozumieć, jak mogło dojść do takiej tragedii, spójrzmy na sytuację z perspektywy zwierzęcia. Rottweilery - oprócz tego, że eszczonoje na liście ras niebezpiecznych i w większości doskonałe psy rodzinne. vnoważone, cierpliwe, doskonale doga-ce się z dziećmi i opiekujące się nimi. • są psy tej rasy - ale tylko wtedy, gdy wiek zapewni im warunki umożliwiające knętrznienie się wrodzonych cech i za-»ań.
Każdy baca wie, że aby owczarek podhański strzegł owiec, musi jako szczeniak wśród nich przebywać - poznać ich zapach, sposób poruszania się i nauczyć się, że są one częścią jego otoczenia, której należy bronić. Jeśli nie dostanie takiej szansy, będzie je gonił i podgryzał, kierowany wrodzonym instynktem łowieckim. Podobnie każdy pies rodzinny, niezależnie od rasy, powinien możliwie wcześnie nauczyć się kontaktu z ruchliwymi z natury dziećmi, by nie traktował ich tak samo jak uciekające koty czy wiewiórki. Tak właśnie zareagował rottweiler, który usłyszał płacz chłopca: zainteresował się nim i przewrócił wózek. Ruchy i pisk mało znanego stworzenia wyzwoliły w nim naturalne zachowania łowieckie - gryzienie ofiary, dopóki się rusza.
Gdyby właściciele psa zadali sobie trud wychowania pupila, pewnie nie doszłoby do tragedii, bo traktowałby on chłopca jak członka swojej grupy. Poza tym rodzice mający choćby podstawową wiedzę o zachowaniach czworonogów nie zostawiliby małego dziecka z psem bez nadzoru.
Jak uniknąć takich tragedii? Najważniejsza jest zmiana prawa i edukacja (obowiązkowa!) właścicieli. Muszą wiedzieć, że trzymanie psa w ciasnym kojcu, niewycho-wywanie go i pozbawianie dostatecznego kontaktu z człowiekiem prowadzi prosto do nieszczęścia. Dotychczasowe regulacje prawne, takie jak wykaz ras psów uznawanych za agresywne, są nieskuteczne, bo opierają się na fałszywym założeniu,
że pies jest niebezpieczny, ponieważ jest przedstawicielem jakiejś rasy. Tymczasem pies każdej rasy może ugryźć, podobnie jak pies każdej rasy może być zwierzęciem bezpiecznym. Czworonogi bywają agresywne i niebezpieczne, dlatego że ich właściciele chcą, ażeby takie były, albo dlatego że nie zapewnili im warunków, doświadczeń i szkolenia, by przystosować je do funkcjonowania wśród ludzi.
Dobre prawo przeciwdziałające zagrożeniom ze strony psów powinno się skupić na prawdziwej przyczynie problemu niebezpiecznych zachowań zwierząt - nieodpowiedzialnych właścicielach. Państwo słusznie dba o to, by człowiek kupujący pistolet był zrównoważony psychicznie, znał zasady bezpiecznego obchodzenia się z bronią i okoliczności, w jakich może jej użyć. Dlaczego w podobny sposób nie miałoby dbać
0 bezpieczeństwo, wymagając umiejętności i wiedzy od właścicieli psów?
W praktyce behawiorysty niemal codnnie stykam się z pogryzieniami -często takimi, które wymagają interwencji chirurga. Nie są one zgłaszane policji, bo dotyczą domowników lub sąsiadów. Mam więc podstawy twierdzić, że problem jest poważny i wymaga przeciwdziałania.
Psy są wspaniałą częścią ludzkiego świata - dają nam towarzystwo, oparcie radość. Nie chcę, by za sprawą nieodpowiedzialnych hodowców i właścicieli uwa¬
żane były za zwierzęta nieprzewidywalnei niebezpieczne.
Andrzej Kiosiński

Twój Pies radzi _ co pomogłoby uniknąć tragedii pogryzień :
Surowe kary dla osób, których psy dotkliwie pogryzły człowieka lub inne zwierzę. l Obowiązkowe szkolenie dla właściciela i konsultacje z behawiorystą w wypadku psa,który okazuje agresję wobec ludzi lub pobratymców. l Nadzór nad właścicielami, których psy są uznane za niebezpieczne (na przykład po dwukrotnym doniesieniu o agresji).
l Obowiązkowe dokształcanie posiadaczy pierwszego w życiu psa przynajmniej średniej wielkości. l Przywileje dla psów, które przeszły próby świadczące o tym, że nie stanowią zagrożenia
- na przykład pozwolenie na bieganie bez kagańca w parkach (możliwość ruchu i nieskrępowanej
aktywności jest warunkiem zachowania przez psa równowagi psychicznej). l Włączenie do programów dydaktycznych w przedszkolach i szkołach wiedzy na temat zachowania
psów i bezpiecznego kontaktu z nimi. l Zakaz rozmnażania psów w nieodpowiednich warunkach (delegalizacja pseudohodowli) i skuteczne egzekwowanie zakazu sprzedaży szczeniąt na placach targowych, wystawachi w sklepach zoologicznych. l Wprowadzenie w schroniskach oceny zachowania psów przeznaczonych do adopcji (daje to wiedzę o możliwościach przystosowania się zwierzęcia do warunków w nowym domu). l Edukacja na temat sterylizacji i kastracji psów w celu zmniejszenia populacji zwierząt
niechcianych i bezdomnych, stwarzających zagrożenie; finansowanie tych zabiegów z budżetów
gmin w szerszym niż do tej pory zakresie. l Zniesienie ministerialnego rozporządzenia w sprawie niebezpiecznych ras – ponieważ dezinformuje i sprawia, że ludzie boją się przyjaznych zwierząt. l Zakaz stosowania akcesoriów szkoleniowych (obroże elektryczne, dławiki) oraz metod szkolenia wywołujących ból i strach, które często są przyczyną agresji. l Zakaz tresury obrończej poza szkoleniem psów dla służb mundurowych. (Nauka agresywnegozachowania bez możliwości późniejszego kontrolowania go przez doświadczonego przewodnika
stanowi zagrożenie).

źródło - Twój Pies nr 4 - kwiecień 2008


Dobrze p[owiedziane, ale z tymi doniesieniami o agresywności to lekka przesada. Ja miałam takich porypanych sąsiadów, że pomimo, że mój pies chodził w kagańcu, to oni mi sprawę zsałożyli, że chodzi bez kagańca i jeszcze ją wygrali, bo ich było więcej , a ja sama. No to komu sąd uwierzy? Dlaczego mieliby nie donosić o agresji psa, który nawet na nich nie spojrzy? I przez samo posiadanie rottweilera właściciel będzie miał przesrane. Ludzie to debile. Jedna stara sąsiadka twierdziła, że boi się mojego psa, a na niego z rurą metalową wylecfiała i zaczęła go okładać. I wiecie co? Musiałam bronić psa. Bo by mu krzywdę zrobiła.

l Zakaz stosowania akcesoriów szkoleniowych (obroże elektryczne, dławiki) oraz metod szkolenia wywołujących ból i strach, które często są przyczyną agresji. l Zakaz tresury obrończej poza szkoleniem psów dla służb mundurowych. (Nauka agresywnegozachowania bez możliwości późniejszego kontrolowania go przez doświadczonego przewodnika
stanowi zagrożenie).

Z tym stwierdzeniem niestety albo stety sie nie moge zgodzic. Kazdy kto szkolil troche psa wie doskonale czym sie rozni szkolenie psa do pracy w np. policji od zwyczajnego IPO.
I jak zakazac tych metod szkoleniowych skoro kazdy glupi moze w naszym kraju szkole dla psow otworzyc ?
Lepiej wprowadzic wymog zeby szkoly prowadzili wykwalifikowani instruktorzy, i zeby rozliczano ich ze szkolonych psow, w sensie zeby byl nadzor nad tym jakie psy i dlaczego szkola na "agresje".
I jak to sie ma do wymogow hodowlanych i testow psychicznych psow roznych ras, ktore musza miec to zaliczone zeby byc w hodowli?
Zgadzam się, że rozporządzenie dotyczące niebezpiecznych ras należy znieść. A może nie tyle znieść, co zmienić, np. w kierunku zakazu posiadania wogóle pewnych ras i mieszańców tych ras, pod groźbą poważnej kary. Bo jak uchronić amstafy przed takimi palantami, którzy jak w mojej miejscowości, na osiedlu, na placu zabaw, pod oknem policjanta urządzają ich regularne walki. Hodują, rozmnażają, chodzą z nimi po mieście bez smyczy i obroży siejąc postrach wśród ludzi, których też czasem poszczują. Suki non stop w ciąży, szczeniaki idą jak woda, walki się kręcą. Na oczach wszystkich, policja nic nie robi, a prawdopodobnie synkowie niektórych policjantów sami się parają hodowlą amstafów - bo to dobry interes. A jaki szpan iść przez miasto z takim takim psem, na widok którego wszyscy schodzą z drogi. Paranoja w środku Europy.