intruz
Kochani rodzice, mój 5-letni Krzyś jeszcze nie wpadł na to, żeby otwierać sobie szafki i szukać jedzenia (mam nadzieję, że tak jest-jeszcze go na tym nie przyłapałam). Zauważyłam, że ostatnio zaczął w nocy chodzić po mieszkaniu. Martwi mnie to. Nie wiem dokładnie co robi. Wyobraźnia podpowiada mi najgorsze. Jednej nocy wydaje mi się, że wziął paluszka, którego nieopatrznie zostawiłam wieczorem na stole w dużym pokoju w zasięgu jego rąk. Napiszcie, czy Wy śpicie spokojnie? Ja od tamtej nocy staram się czuwać. To bez sensu. Nie wiem, czy to już ten moment, że powinnam zadbać o zamykanie na klucz kuchni? Proszę podzielcie się na forum swoimi doświadczeniami w tym temacie, pozdrawiam Iwona
Iwonko,
Mysle,ze nie powinnas od razu tak stesowac.Nie myslisz,ze Krzys budzi sie ,zeby isc do toalety??
Wiadomo,ze najlepiej wszystko pochowac,zeby nie bylo w zasiegu reki,zeby po prostu nie dawac mu ochoty na cos czego nie moze,ale nie uwazam,zeby od razu zamykac na klucz.Dlatego,ze to moze mic zupelnie odwrotny efekt,tzn.to co zamkiete,czyli zakazane,najbardziej kusi i moze powodowac frustracje.
Mysle,ze rodzice,ktorzy musieli pozamykac szafki nie mieli naprawde innego wyjscia.A to ,ze Krzys budzi sie w nocy,nie od razu oznacza,ze zeby znalesc cos do jedzenia.
Moja Zosia tez sie budzi czesto,ale zeby isc do toalety.Poza tym ,mam wrazenie,ze czasem wcale sie nie budzi tylko chodzi we snie,bo czasem jak wstaje,zeby zobaczyc czy szystko ok,nie mog sie z nia dogadac.Ona o prostu mowi we snie.Troszke mnie to martwi.Musze porozmawiac o tym z lekarzem
Nie Emilko na pewno nie idzie wtedy do toalety. osobiście go przyłapałam na tym jak szedł do salonu w niewiadomym celu. Jak go na tym przyłapuję to się przestrasza tak jakby wiedział, że robi coś złego. Jak go pytam to milczy
No tak,pewnie masz racje.Czy budzi sie co noc?
Mysle,ze powinnas jednak poczekac zanim zamkniesz szafki na klucz,zeby nie wywolac u niego frustracji.
Twoj synak ma dopiero 5 lat,wiec moze wystarczy,ze wszystko bedzie w gornych szafkach,wtedy nie wejdzie.
Pozdrawiam i powodzenia
Emilia
Moja Amelka ma dopiero ma 3.5 roczku,a już mamy kuchnię zamkniętą na kluczyk,ale nie z racji,że poszukuje pożywienia Amelka poprostu ok.godz.4 już jest wyspana i chodzi sobie po kuchni.Zamkneliśmy kuchnię żeby sobie nie zrobiła krzywdy ponieważ potrafi wejść na stół,a nawet na górne łóżko piętrowe swojej starszej siostry.Pozdrawiamy
Zamknięcie kuchni na klucz ułatwiło nasze życie. Nie muszę wiecznie pilnować Bartka i martwić się tym, co może własnie robić. Kuchnie zaczeliśmy zamykać, gdy pojawiły się pierwsze podjadania jedzenia. Na początku nie był zadowolony, musieliśmy mu tłumaczyć dlaczego tak robimy (miał wtedy 6 lat). Dzisiaj ma 12 lat i dla niego jest to zupełnie normalne, że kuchnia jest zamykana na klucz. Jak na chwilę muszę wyjść do sklepu i zostawić go samego, to przypomina mi o jej zamknięciu na klucz, aby go "nie kusiło".
Agnieszka Ł.
Fajne są te nasze dzieciaczki.Nasza Amelka narazie jest taka zabawna,że jak ją ktoś poczęstuje ciasteczkiem,a niema mnie w pobliżu to trzyma je w rączce i czeka co ja powiem jak jej pozwalam to od razu mówi kocham,mówi to po swojemu,ale ja ją rozumiem.Aż boję się myśleć że kiedyś nadejdzie taki czas,że Amelka nawet nie będzie pytała mnie czy może?
Witam na forum!
Przeczytałam wasze opinie na temat diety i zamykania jedzenia na klucz, szczególnie zainteresowałam się wypowiedzią Agnieszkki. Mój syn Wojtek ma prawie 9 lat i jak dotąd nie zamykam lodówki na klucz. Miał taki okres w wieku 5-6 lat, że wstał przed nami i ukradkiem zjadł 4 jogurty (które zresztą bardzo lubi), ale staram się mu wytłumaczyć, że jak jest głodny to ma przyjść do mnie i powiedzieć. Jeżeli z jakiejś okazji świąt, urodzin itp. dostanie dużo słodyczy-wtedy idę z nim do sklepu i wymieniam je wszystkie na jogurty, które wie, że może zjeść jedno dziennie na śniadanie. Jest to na pewno jakieś rozwiązanie ))
Każde dziecko jest inne i dlatego apetyt też może być różny. Kuchnię zamykam kiedy wiem, że Bartek będzie przebywał sam w jej pobliżu. Dla niego to też " czysta sytuacja", nie ma żadnych podejrzeń, że coś zjadł. Natomiast z wiekiem rozwija się też pewien spryt na pozyskiwanie jedzenia, co przy czujności rodzica można szybko wychwycić. Moje dziecko spożywa określone przez nas porcje, ale zdarzają mu się także zdobyte "bonusy" podarowane przez inne osoby.
Agnieszka Ł.
To prawda, z tymi bonusami jest najgorzej. Nasze dzieci są z reguły sympatyczne. Mój syn to straszna gaduła i przez to bardziej lubiany wśród dorosłych niż rówieśników. Często zdzarza się, że z tej sympati w sklepie lub innym miejscu jest częstowany jakimiś słodyczami, a odmawiać z przyczyny diety nie bardzo chce. Jedno na pocieszenie powiem, że od prawie półtora roku dostaje hormon wzrostu i dzięki temu urósł 15 cm a holesterol spadł z 235 na 186 . Dietę jednak trzeba trzymać dalej i zapewnić dużo ruchu.
Tak jak juz pisalem, pracuje z osrodku i mam pod opieka jedna dziewczyne.Z jedzeniem mamy takze ogromny problem.Niby wszystkie racje zywieniowe sa ustalone z gory, nawet wszelkie napoje sa dokladnie odmierzone w buteleczkach , ale ciagle sa problemy.Ach ,to jest wazne... to jest dom w ktorym nasi podopieczni maja wlasne ,wykupione mieszkania.Jest to wazne , bo w tym przyopadku maja takze swoja kuchnie i lodowke.Nie wolno nam zabrac jej jedzenia,ani zamknac na klucz lodowke.Takie prawo.Mozemy jednak pochowac jedzenie do pojemnikow i np zawiazac na kokardke.Tak tez robimy ,wiedzac ,ze Anna nie potrafi zawiazac butow na kokartke mielismy jakas tam pewnosc ,ze nie podjada.Jednak czlowiek uczy sie szybko i Anna podpatrzyla jak my to robimy i zaczela odwiazywac ,wyjmowac jedzenie z pojemnikow i zawiazywac. Troche trwalo zanim sie kapnelismy ,ze jedzenie znika.Od tego czasu trzy razy w tygodniu liczymy, wazymy kazdy produkt spozywczy w jej mieszkaniu.Poczynajac od liczenia skibek chleba konczac na wazeniu papryki i ogorka.Jedzenie znika jednak ciagle , choc juz nie w takich ilosciach.Mamy zamiar porcjonowac cala dobowa racje.Tzn w woreczku jest odmierzona razem z nia pewna ilosc platkow, ilosc papryki,itd.Wszystko ,wazyc bedzie ona razem z opiekunem.Ci ,takze razem beda robic obiady na nastepne pare dni i zamrazac. Osoba ,ktora jednak wplywa negatywnie na caly proces jest jej ojciec.Umowa jest np ,ze na obiad bedzie jadla 100 gr miesa lub ryby.To on robi zakupy i porcjonuje mieso( na razie) i oczywiscie zamiast 100 gr jest 120 ,albo 150 gr.Ma wyliczone dokladnie ile plasterkow ogorka moze zjesc.Bierze wiecej i mowi ,ze tata jej pozwala.Biore telefon i dzwonie a on mowi ,ze ta tak okolo i trzy czy piec nie ma zadnej roznicy.No normalnie rece opadaja! Dziewczyna jest zakrecona i oczywiscie woli sluchac tatusie ,ktory pozwala na wiele wiecej niz my ,ktorzy trzymamy sie z gory ustalonych z z rodzina zasad. Prosze napiszcie przyklady diet.Ale dokladnie.
rysiek
Witam, mam pytanie do rodziców przedszkolnych praderków, szczególnie do Gosiaczka.33 i Agnieszki Łukas. Macie dużych synów chodzących zapewne do szkoły. Jak w szkole jest rozwiązany problem podjadania. Czy dzieci korzystają ze świetlicy, czy dostają kieszonkowe? pozdrawiam
prawdę powiedziawszy mnie też interesuje ten problem bo Gabryś rusza w poniedziałek do masowej szkoły (klasa integracyjna) a mamusia jest przerażona!!!
Witam,
Bartek zaczyna teraz 5 klasę szkoły integracyjnej. Od pierwszej klasy jest zapisany na świetlicę i tam uczęszcza. Do szkoły nie bierze żadnych pieniędzy. Dostaje przygotowane przez nas kanapki i owoc. W pierwszej i drugiej klasie miał wykupione obiady (tylko drugie danie - wiecej surówki niż pozostałych składników). Niestety cały czas tył. W trzeciej klasie miał wykupione tylko zupy - ale okazało się, że jadł je z chlebem, który był na stołach.
W czwartej klasie jadł tylko kanapki z domu i przestał tak tyć.
Dużym problemem są sklepiki szkolne, z byle jakim jedzeniem, które cieszą się dużym zainteresowaniem wszystkich dzieci. Zdarzało się, że Bartek zrobił sobie zakupy bez naszej wiedzy. Na szczęście pojawiają się takie akcje jak " nie jemy śmieci " i z naszego sklepiku zostały wycofane chipsy, batony, a pojawiły się jabłka.
Bardzo nam pomogła emisja filmu "Grubasy bez winy". Nagrany przez nas film na kasecie obejrzała cała jego klasa - dzieci zrozumiały z jakim problemem boryka się Bartek. Pilnują go, aby nie dojadał i starają się dyskretniej jeść swoje słodycze.
Polecam też wypożyczenie wychowawcy i nauczycielom książki napisanej przez Marię Liburę, to naprawdę pomaga im zrozumieć ten problem.
Pozdrawiam,
Agnieszka Ł.
Bardzo dobry pomysl z tym uswiadomieniem klasy i nauczycieli... Super!
a czy nie da sie wplynac na pania dyrektor by zlikwodowala ten sklepik w szkole? Przeciez nie jest to cos niezbednego w szkole
Przepuszczam Rysiu, że nie ma szans na to aby zlikwidować takie sklepiki w szkołach.
Po pierwsze: szkoła dostaje za to pieniądze z których dla "jednego" dziecka nie zrezygnuje ( w większości wynajmują taki kącik obcej osobie z poza szkoły )
Po drugie: ta osoba która prowadzi owy sklepik nie będzie zbytnio brała pod uwagę problemy danego dziecka tylko swoje zyski.
Niestety, ale znieczulica społeczna jest tu bardzo duża. Czasami jest tak że nasza najbliższa rodzina nie rozumie lub nie chce zrozumieć z czym borykają się nasze dzieci a co dopiero obcy.
Witam wszystkich na forum!
Dawno tutaj nie zaglądałam, ale już odpisuję szczególnie do Iwonyk. Mój Wojtuś chodzi teraz do trzeciej klasy integracyjnej i jest zapisany do świetlicy szkolnej. Chodzi na obiady w szkole-oba dania. Jestem w stałym kontakcie z dietetykiem, która zaleciła rano na śniadanie np.jogurt lub musli i kanapkę z warzywami. Do szkoły zaś dostaje tylko owoce i małego actimela do picia (nie pije szkolnego mleka i kakao-zbyt dużo tłuszczu). Takie śniadanie wystarcza mu do czasu obiadu. W świetlicy już nic nie je. Niestety zdażają mu się wpadki ze sklepikiem szkolnym . Własnie wczoraj miał zapłacić za zdjęcia szkolne 19 zł, a nauczycielka wzięła od niego tylko 13 zł, więc 5 zł wydał w sklepiku na paluszki-3 paczki kupowane po jednej na każdej przerwie. Nauczyło mnie to, że pieniądze będę przekazywać sama. Ogólnie nie jest źle, ale trzeba dużo rozmawiać i tłumaczyć i dawać kary za złe zachowanie. Cieszyłam się jak był w przedszkolu, jedzenie było o stałych porach i wiedziano ile Wojtek może zjeść. Teraz jest na pewno trochę trudniej-więcej się złości, płacze z byle powodu, ale jako uczeń ma dobrą pamięć i ma dobre oceny. Proszę się jednak nastawić na stałą kontrolę i poświęcenie czasu przy odrabianiu lekcji.
Jeśli macie jakieś wiadomości na temat wakacji/ferii dla dzieci z pws to proszę o wiadomość
Gosia
P.S> Dziękuję za wskazówki Agnieszki, skorzystam:)
Witam,
Chciałabym nawiązać do samodzielnych wyjazdów naszych dzieci i utrzymywaniu na nich odpowiedniej diety. Bartek po raz pierwszy w tym roku wyjechał na samodzielne wakacje.
Był to obóz karate organizowany przez trenera, u którego ćwiczymy od trzech lat. Wszystko fajnie, z małym wyjątkiem : po obozie 10 - dniowym waga pokazała 3 kg. więcej.
Na obozie codziennie były ćwiczenia, basen, ale również całodniowe wycieczki z otrzymanym prowiantem ( słodkie bułki) i wizytami w barach szybkiej obsługi.
We wrześniu Bartek wrócił do poprzedniej wagi.
Mam również informację od znajomej na temat organizowanych obozów odchudzających dla dzieci i dorosłych. W wakacje wyjechała ze swoim dzieckiem na taki obóz, jako osoba towarzysząca i wróciła bardzo zadowolona. Na obozie pełna dieta, dużo zajęc sportowych organizowanych przez ludzi po AWF-ie. Rezultat parę kilogramów mniej.
Myślimy nad tym, aby Bartka w przyszłym roku wysłać w takie miejsce. Mogę podać nazwę biura turystycznego, które organizuje takie wyjazdy i można o nim znależć informację w internecie. Jest to biuro Amitur.
Pozdrawiam,
Agnieszka Ł.
Dziękuję za wskazówki. Zoriętuję się w tym biurze podróży i może w przyszłym roku synek wyjedzie na pierwsze samodzielnie wakacje.
Pozdrawiam
Gosia
Witam wszystkich.
Właśnie weszliśmy w nowy etap w naszym życiu - kupiliśmy drzwi do kuchni
Niedawno zauważyłam że Gabrysiowi rośnie brzuch. Sprawdziłam szkołę, podpytałam babcię czy przypadkiem go nie uszczęśliwia słodyczami ale dopiero jak znalazłam skórkę z chleba w łóżku rano zrozumiałam, że ktoś w nocy wędruje i szuka. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało więc nie byłam na to przygotowana (głównie emocjonalnie). Ale teraz już mogę powiedzieć - drzwi są ładne:)
Pozdrawiam wszystkich
Edytko...
U nas niestety też są w kuchni drzwi które są zamykana na klucz za każdym razem kiedy nikogo nie ma w kuchni.
Na noc są zamykane a klucz zabieram do pokoju. Nauczyłam się już, że Karolek potrafi tak dostosować się do nowych warunków i radzi sobie w każdej sytuacji tak że nikt niczego nie widzi, dlatego wszystko jest zamknięte a klucz w mojej kieszeni przykre ale to dla jego dobra.
Myślę , że Karol przystosował się do takich warunków i nie chodzi juz co chwilę i nie sprawdza czy przypadkiem jest możliwość wejść i coś zwinąć.
Jedyne co możemy zrobić to ograniczyć dostęp do pokus jakimi jest jedzenie a na pewno naszym dzieciakom ułatwi to życie które nie jest dla nich łaskawe.