ďťż

intruz

numer: 795
numer chip: 953000005133234
imię: Barni
płeć: suka / pies
wiek: ok. 4 lat
wielkość: duza
rasa: Rottweiler
data przyjęcia: 2009-02-09
przebywa w boksie: Pawilon nr 6

opis: Barni jest dużym, energicznym psem, o ogromnym apetycie.
W momencie przyjazdu do schroniska jego stan wskazywał na dość duże wychudzenie. W tej chwili odzyskał trochę swojej masy, ale w dalszym ciągu ją uzupełnia. Barni nie wykazuje agresji. W gabinecie lekarskim starał się wywęszyć czy jest coś dobrego na przekąskę.
Należy jednak wziąć pod uwagę, że jest to duży pies, który potrzebuje przestrzeni do życia.

http://schronisko.doskomp...?co=psy&nr=3135


Dalszy ciąg losów Barniego

http://www.rottka.fora.pl...-3-lata,17.html
Ha, nawet nie pamiętałam, że sama założyłam mu tu wątek. Jakby tego było mało to jeszcze chłopak wylądował u mnie na tymczasie. Ciekawe kto nam taki scenariusz napisał... przeznaczenie czy...

Co o BARNIM mogę napisać?

Niewiele w sumie, bo BARNI to taki SUPER PIES, SUPER ROTTEK.
BARDZO GRZECZNY: wykonuje wszystkie podstawowe komendy nawet jeśli są wydawane przez kilkuletnie dziecko (siad, waruj, łapa, zostań); w mieszkaniu zachowuje czystość i nie rozrabia, śpi grzecznie na swoim posłaniu.
LUBI DZIECI i się do nich przytula - delikatnie, nie pcha się tak, żeby przerwócić.
LUBI INNE PSY i z żadnym nie zadziera. Ba, do moich się nawet przytula a jak któreś zostanie w tyle, to się ogląda i czeka aż nas dogoni i nie chce iść dalej TROSKLIWY. Z obcymi lubi się obwąchąć zawsze merdając przy tym przyjaźnie ogonkiem. NIE PRÓBUJE żadnego zdominować.
LUBI LUDZI, do wszystkich przyjaźnie nastawiony.
BARDZO LUBI PIŁKI I PATYKI, ale np. te drugie bez żadnego polecenia grzecznie zostawia przed drzwiami na klatce.

Póki co zaskakuje mnie tylko POZYTYWNIE
Barni nie lubi surowego mięsa - wczoraj dostał mały kawałek i nawet nie wziął do pyska. Pewnie dlatego w schronisku tak schudł, bo tam dają, co jest a nie to, co pies by chciał jeść...
Ale suche karmy wcina aż uszy się trzęsą, wcześniej Acanę, teraz Nutrę 3x dzienie i widać, że boczki powoli się wypełniają. Myślę, że szybko nabierze odpowiedniej wagi.


Gosia a Brani przytyl? trzeba o kastracji pomyslec
Aga, trochę przytył, ale nie na tyle by móc go ciąć. Z kastracją trzeba będzie jeszcze zaczekać - nie wiem ile. Najwyżej jak się trafi fajny domek w cywilizowanym miejscu, tzn. gdzie z dostępem do lecznic nie będzie problemu to w umowie chyba można dopisać zobowiązanie do kastracji...
Poza tym ubiegłorocznych przejściach z Tornem zdecydowanie wolałabym nie mieć już pociętego psa, który będzie mi się próbował rozerwać... Ja jestem zbyt wrażliwa na takie przeżycia
Nowe fotki - robione w przelocie, więc może nie są najlepsze ale dobrze, że są... Wyszedł trochę na smutasa, ale to dlatego, że on się nakręcił i cały czas chciał obtaczać bryłki ze śniegu a ja mu kazałam 'pozować' do aparatu
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[img][/img]
[/URL]
Gosia wyslij mi ze 4 najładniejsze foty na maila
Brni na ale.gratka.pl
w treści są namiary na fundację Krakowską , ja dane w ale.gratce mam jako Pomorska, mam nadzieje ,że to w niczym nie przeszkadza
Wika im wiecej ogłoszeń tym lepiej :wub:DZieki
Wieczorem będę gadała z Agą, mam dom dla Barniego i to w Warszawie
Malwla, jest szansa na dom dla Barniego p. Joanna z Warszawy po śmierci swojego rottka, chciała Reksa z Iławy, a że on już dziś poszedł zaproponowałam Barniego. Jutro mam do niej dzwonić i trzeba będzie jechac sprawdzić sytuację. Nie mam do Ciebie kontaktu, a muszę pogadać...

Mój nr 696 522 763
Dziękujemy
Jutro jadę z Barnim w odwiedziny do tej bardzo miłej Pani - na Żoliborz. Po rozmowie coś obie czujemy, że Barni już tam zostanie

A z Barnim bez zmian, nadal grzeczny i powoli przybiera na wadze - szybciej niestety się da
Z głodu zjadłam nawet wyraz... Miało być 'szybciej niestety się nie da'
To super. Czekamy jutro na jakieś info..
Pomóż, żebyśmy my mogli pomagać !!!!!!!!!
Kup znacznik dla swojego pupila, taniej nie znajdziesz, symboliczna 1 złotówka
koszt przesyłki ok 2 zł. lub bezpłatnie na terenie Warszawy



Każda złotówka jest na wagę złota
Nie mogło być inaczej, pojechaliśmy w odziewdziny no i Barni został już u Pani Joanny
Myślę, że lepiej nie mógł trafić
Zapomniałam wspomnieć, że Barni rano nic nie chciał jeść - a zawsze po spacerku wyczekiwał na jedzonko. Już się poważnie zmartwiłam czy nie chory, czy czasem czegoś nie zjadł na spacerze, czy pędzić do nowego domy czy może najpierw do veta... A teraz tak sobie myślę czy nie podsłuchał wczorajszej mojej rozmowy z P. Joanną, bo wspomniała, że nagotuje mu mięsa i rzeczywiście mięsko już czekało na niego i jadł. Dostał je, gdy wychodziłam, żeby trochę odwrócić jego uwagę.

Jedno jest pewne, u Pani Joanny będzie mu naprawdę bardzo dobrze
Dzwoniła Pani Joanna była z Barnim u zaprzyjaźnionego veta - okazało się, że ma podwyżoną temperaturę i kaszel kennelowy - stąd też pewnie brak apetytu. Jaka ja jestem niedoświadczona, że nie zauważyłam objawów albo może raczej zlekceważyłam - nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle jest
Teraz moje mogą się rozchorować - zwłaszcza Lex, który nie raz umoczył pysk w misce Barniego
Barni jest już oczywiście leczony a ja się szybko dokształcam w zakresie możliwych objawów
Psy z natury się od siebie nie zarażają jeśli są szczepione. Była u mnie koleżanka, która dopiero co kupiła szczeniaka. Szczeniak moczył nie raz pysk w misce moich psiurów, dwa dni później umarł na parwowirozę. Poleciałam z moimi okazało się że ta szczepionka co podają na zakaźne obejmuje kilka chorób, więc nie ma obawy, a moje były co roku szczepione. Kazali tylko obserwować czy nie mają objawów, podwyższona temperatura, biegunka, wymioty...
Nic im nie było, także chyba pozostaje Ci tylko obserwacja i jak pojawią się jakieś objawy to do weta.
Witam późną nocą Barnie jest u mnie i mimo lekkiej niedyspozycji , minę ma raźną Wet stwierdził, że szczepionki juz sie zdeaktualizowały i po wyleczeniu- zostaną ponowione. Dostał dwa zastrzyki + krople do uszu . Pojutrze dostanie kolejne i niewątpliwie będzie jak nowy . Dwa guzki na plecach będą obserwowane i w razie czego się je zoperuje, oczywiście gdy Barnie nabierze krzepy . Charakter ma wspaniały ! Spokojny posłuszny zrównoważony , ufny - z godziny na godzinę czuje się swobodniej. WIEM że będzie szczęśliwym psem Poznał już swoja sąsiadkę suczkę bokserkę, jednak spacery z racji pogody BARDZO krótkie. Liczę że poprawi mu się apetyt, bo głupio gdy okoliczni "psiarze" będą patrzeć z przyganą myśląc "taka zażywna pani, a tak skandalicznie zagłodziła tego ślicznego rottka" Serdecznie pozdrawiamy Panią Małgosię i cała społeczność "rottków w potrzebie"
Joawa, Bardzo dziękujemy za tak wspaniałą i troskliwą Panią. Wierzymy że Barni trafił w 10
Prosimy w przyszłości o jakieś relacje i foty i życzymy wszystkiego naj...

Witam późną nocą Barnie jest u mnie i mimo lekkiej niedyspozycji , minę ma raźną Wet stwierdził, że szczepionki juz sie zdeaktualizowały i po wyleczeniu- zostaną ponowione. Dostał dwa zastrzyki + krople do uszu . Pojutrze dostanie kolejne i niewątpliwie będzie jak nowy . Dwa guzki na plecach będą obserwowane i w razie czego się je zoperuje, oczywiście gdy Barnie nabierze krzepy . Charakter ma wspaniały ! Spokojny posłuszny zrównoważony , ufny - z godziny na godzinę czuje się swobodniej. WIEM że będzie szczęśliwym psem Poznał już swoja sąsiadkę suczkę bokserkę, jednak spacery z racji pogody BARDZO krótkie. Liczę że poprawi mu się apetyt, bo głupio gdy okoliczni "psiarze" będą patrzeć z przyganą myśląc "taka zażywna pani, a tak skandalicznie zagłodziła tego ślicznego rottka" Serdecznie pozdrawiamy Panią Małgosię i cała społeczność "rottków w potrzebie"
My też pozdrawiamy i trzymam kciuki za Barniego by szybko się wyleczył z tego kaszlu.
Ma dwa guzki? Myślałam, że tylko tej jeden, co niby miał być kaszakiem... Eh, dobrze mieć dobrego, doświadczonego veta pod ręką.
Jak ja się cieszę, że on trafił do Pani
Dziś Barnie czuje się zdecydowanie lepiej 1-noc -wiadomo, trochę marudził Miał ochotę znaleźć sobie bardziej prestiżowe miejsce do spania -czyli koło mojego łóżka, ale gdy oznajmiłam mu, że nic z tego -westchnął głęboko i wrócił na swoje posłanie. Z racji mrozu i pokasływania, ubrałam go w swój stary podkoszulek. Trochę było mu głupio przed parkową "psią elitą", ale nadrabiał miną. Nie było żadnych konfliktów, wymieniał uprzejmości z psami i sukami i został w mig zaakceptowany. Wstrząśnięci jego "anorektyczną" sylwetką znajomi psiarze, w ciągu kwadransa dali mi sto złotych rad, jak najszybciej przerobić go na pulpeta, nie rujnując wątroby. Na razie wcina ryż z mięsem<tzw rurki cielęce> i siemieniem lnianym. Ponieważ jest bardzo posłuszny i pojętny, mam nadzieję, że niebawem(2-3 tygodnie) smycz nie będzie potrzebna i będzie mógł swobodnie bawić się z nowymi kumplami. Dziś kolejny zastrzyk i BARDZO krótkie, ale za to częste spacerki. Ehhh..oboje nie możemy się doczekać długich wypraw nad Wisłę i za miasto, które zdecydowanie poprawią nam kondycję Pozdrawiam Wszystkich , którzy przyczynili się do tego, że Barnie i ja staniemy się dozgonnymi przyjaciółmi( zwłaszcza p. Małgosię) i do następnej relacji
Dziś jeden zastrzyk - jutro dwa. Co ciekawe Barnie lubi weterynarzy ! :O
Witaj Joanna Bardzo sie Ciesze ze adoptowalas Barniego
Joawa, i jak Barni ? Już lepiej ?
Przed chwilą rozmawiałam - lepiej Zdaje się, że teraz Aga jest w odwiedzinach i dopełnia fundacyjne - papierkowe formalności
Barnie już nie pokasłuje Radośnie przywitał p. Agę i dopominał się pieszczot. Gdy wychodziła - nie zamierzał wyjść razem z nią, więc chyba jest zadowolony z sytuacji Z każdą godziną czuje się pewniej, ale charakter ma spolegliwy i nie próbuje mnie zdominować. Znakomicie znosi zabiegi pielęgnacyjne np wyczesywanie martwego podszerstka, co w jego przypadku jest trudne, bo trzeba uważać na sterczące kości. Grzebanie w uszach i zębach - bez protestów. O kąpieli na razie mowy nie ma, zaczekamy do wiosny. Mój poprzedni rott rozrywał w strzępy wszystkie "niezniszczalne" zabawki, Barnie nie gryzie , bawi się, oddaje mi ,ale aportować nie potrafi. Przy pomocy smakowitych "motywatorów" uczę go by przychodził na każde wezwanie. To bardzo ważne - bo nie jestem zwolenniczką spacerów na smyczy a partnerów do zabaw będzie miał tu wielu. Wprawdzie na smyczy chodzi idealnie i mowy nie ma o żadnych kolczatkach. pozdrawiam
Dziś pierwszy spacer bez smyczy Oczywiście po terenach bezpiecznych i pod czujną obserwacją. Sprawował się dobrze! Wytarzał w śniegu, zdobył patyk (szczęśliwie nie pożera, tylko sobie nosi i oddaje, acz niechętnie) Poznaje nowych kumpli i mimo, że nie wygląda na Pudziana czują przed nim respekt. Nie próbuje ich dominować, co dobrze rokuje w przypadku ew.scysji. Suki i młodziaki chcą go wciągać w zabawę, Barnie jest powściągliwy. ( udaje niedostępnego? Mam nadzieję, że gdy nabierze sił i oswoi się z towarzystwem, da się nakłonić do hasania , co dobrze wpłynie na jego zrujnowane mięśnie. Póki co nie przytył, mimo że po każdym spacerze proponuję mu michę naprawdę dobrego jedzenia. Je od niechcenia, ale je. Ano nie tracę nadziei, bo jego przeraźliwa chudość bardzo mnie martwi. Poza tym znosi cierpliwie wszelkie zabiegi pielęgnacyjne, świetlik do oczu, krople do uszu(już prawie idealnie czyste)szczotkowanie i przemywanie sodą zębów. Zgodził się bez lęku na czyszczenie odkurzaczem!!! Mój poprzedni rott domagał się tego rodzaju masażu, gdy tylko włączałam Zastanawiam się "kim" Barnie był w przeszłości? Chyba dawno temu , zanim znalazł się w tarapatach, ktoś go kochał i o niego dbał. Cóż, tego się nie dowiem. Tak czy inaczej BARNIE DAJE SIĘ KOCHAĆ Pozdrawiam. Jak tylko psisko nabierze trochę ciała- wlepię tu foty. Zamierzam kupić cyfrę, bo z komórki nie wchodzą mi do kompa. Pozdrawiam Wszystkich kochających rotty! Czytacie, czy nie - będę prowadzić ten wątek i DZIĘKUJĘ za Barniego
Czytamy, czytamy. Jakby długo nie było wieści to się nawet przypomnimy To my dziękujemy za taką troskliwą opiekę nad Barnim
Czy Barni już zaczął już jeść?
Barniemu ostatniej nocy nasiliła się biegunka. Normalny syfon! :O Zalecenie weta jest takie : dieta: tylko gotowane chude mięsko, 3x dziennie taninum + zastrzyk .Po powrocie do zdrowia (jest lekka poprawa) wet zaproponował eukanube dla psów pracujących i służbowych, bo jego to zdaniem zmiana karmy i stres są głowną przyczyną jego dolegliwości. Ano jutro kolejna wizyta i ostatni zastrzyk. Poza tym Barnie wesolutki i chętny do zabawy. Dostał zabawki i natarczywie mi je aportuje Błyskawicznie się nauczył Niestety, ze względu na jego kiepską kondycję - skracam spacery do 4x po 20 min dziennie, ale musi nabrać sił... i zabraniam jedzenia śniegu. Chodzi już bez smyczy. Uczymy się siebie nawzajem i przyznam, że coraz bardziej go podziwiam .TO WSPANIAŁY PIES ! Tym bardziej chcę, by było go o jakieś 20kg więcej Zjadł (ze smakiem) lekką kolacje i teraz leży sobie pod moim fotelem na baraniej skórce, którą woli od własnego posłania. Gdyby nie spał- pewnie Wszystkich by chętnie pozdrowił- co czynię za niego Zwłaszcza p.Małgosię i p. Agę.
Zapomniałam dodać, że owe guzki na plecach są, zdaniem weta wynikiem dawnego pobicia. Tzw otorbione krwiaki. Zalecenie :obserwować - jak będzie trzeba - usunąć , ale w przyszłości.
Barnie ma nowotwór Właśnie wróciłam od weta.Miał robione zdjęcie i wstępne USG. Nowotwór umiejscowiony na śledzionie. Duży tzw ziarnisty. Zamówiłam USG u dr Marcińskiego (podobno najlepszy), dopiero na środę. Próbuję przyspieszyć! Chodzi o opinie na temat zakresu operacji. Optymistyczne jest tylko to, że Barniemu już nie rzęzi płucach. Szukam samochodu , który nas zawiezie i przywiezie. Proszę TYLKO byście trzymali kciuki!!! Będę informować na bieżąco o wszystkim. Może ktoś ma jakąś radę dla mnie? Może znacie w Warszawie najlepszego weta od takich spraw? BARNIE NA TO ZASŁUGUJE! Koszty w takiej sytuacji nie mają dla mnie znaczenia. Pozdrawiam.

Barnie ma nowotwór Właśnie wróciłam od weta.Miał robione zdjęcie i wstępne USG. Nowotwór umiejscowiony na śledzionie. Duży tzw ziarnisty. Zamówiłam USG u dr Marcińskiego (podobno najlepszy), dopiero na środę. Próbuję przyspieszyć! Chodzi o opinie na temat zakresu operacji. Optymistyczne jest tylko to, że Barniemu już nie rzęzi płucach. Szukam samochodu , który nas zawiezie i przywiezie. Proszę TYLKO byście trzymali kciuki!!! Będę informować na bieżąco o wszystkim. Może ktoś ma jakąś radę dla mnie? Może znacie w Warszawie najlepszego weta od takich spraw? BARNIE NA TO ZASŁUGUJE! Koszty w takiej sytuacji nie mają dla mnie znaczenia. Pozdrawiam.
O matko, co za cios Jeszcze dzięki bogu takich przykrych sytuacji nie miałam ale krótko mam swoje psy. Z tego, co gdzieś tam słyszałam to chyba niezłym specjalistą jest dr Jagielski z lecznicy Białobrzeska: http://www.bialobrzeska.w...dul=niusy&id=59
Pewnie śledzionę trzeba szybko usunąć. P. Joanno mam nadzieję, że nie ma przerzutów?
Joawa, przede wszystkim przeswietlenie płuc czy nie ma przerzutów
Nowotwór na śledzionie to nie tragedia, spokojnie,
Moja Tina ma 13 lat jest zapasiona więc było ogromne ryzyko że nie przeżyje operacji, a też miała wotwora na śledzionie. Pies bez śledziony może normalnie żyć, jeśli jednak nie zrobi się operacji a guz pęknie pies umrze.
U mnie większość operacji przeprowadzali dr. Szatanek i dr. Owczarek na Żytniej 15
Tina jest miesiąc po operacji i ma się bardzo dobrze pomimo swojego wieku
O tym, czy nie ma przerzutów zadecyduje USG. Najlepszym specem od USG jest dr .Marciński z Powstańcow ?l. 101 . Zarezerwowałam termin na środę godz 11.00 (najwcześniejszy) W przychodni na Krasińskiego , gdzie go leczą od 1-go dnia pobytu u mnie, dziś miał robione zdjęcie rdg i wstępne USG. Rzecz w tym , że z racji nieprawdopodobnego wychudzenia może nie przetrzymać operacji :( Poza tym słabnie w oczach nie chce nic prawie jeść , zwraca i ma biegunkę. Boję się ,że do środy będzie tylko gorzej . W tej chwili jest w tzw długoterminowej osłonie antybiotykowej. Najbardziej irytujące jest to, że to ja sama odkryłam podejrzane zgrubienie i twardość w jego brzuchu. Gdyby nie to, weterynarze w ogóle by się za to nie wzięli . SZLAG! pozdrawiam.
witam,p.Joanno moja sunia trafila do mnie z ostra biegunka-odrazu przeszla na diete i zastrzyki.Po dwoch tygodniach bylo lepiej ale badanie krwii ciagle wykazywalo jakis stan zapalny.Totez podczas sterylizacji wyszedl problem ze sledziona(duze fragmenty martwicy,powiekszona) ,ale poniewaz pies byl oslabiony ,bardzo krwawila-wet zadecydowal nie usuwac sledziony. Po operacji bylo ciezko,kroplowki przez 2 tyg i sterydy. Obecnie mocno przytyla i za jakis czas odwazymy sie na operacje. Moze w wypadku Barniego pomoga rownierz sterydy, dopoki sie nie wzmocni -nie wiem... a ta uszkodzona sledziona wyszla dopiero podczas sterylki,na wczesniejszych usg bylo ok
w kazdym badz razie p.Beata ma racjie-sledziona musi zostac usunieta
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Barniego
W przypadku Barniego sama operacja zapewne będzie bardzo ryzykowna, bo to sam szkielecik P. Joanno, a może jednak warto to usg zrobić gdzie indziej (nie wiem gdzie, może ktoś kogoś jeszcze poleci) albo bardzo poprosić by dało się wcześniej bo to wyjątkowa - nagła sytuacja
Ale pech, trzymam za Was mocno kciuki.
Dzwoniła P. Aga. Podniosła mnie na duchu informacją, że rak śledziony bez przerzutów- to jeszcze nie wyrok śmierci. Może uda sie przyspieszyć operację? O tym, czy Barnie ją wytrzyma- zdecyduje lekarz i szczęście. ( OBY lekarz BYŁ najlepszy! ) Byliśmy teraz na spacerze (20 min)i Barnie podskoczył by pobawić się bryłką lodu, ale po chwili bardzo osłabł i powolutku wróciliśmy do domu Zjadł tylko ok 20dkg gotowanej cielęciny , ale dobre i to o ile nie zwymiotuje . Serdecznie dziękuję za wsparcie i porady. Barnie to wyjątkowy pies! Wiem, że wszyscy tak piszą o swoich , ale on jest NAPRAWDĘ NIEZWYKŁY!!!
Operacja Barniego prawdopodobnie we wtorek ok 9.00 ! NA Żytniej! Pani Ago dziękuję... Wszystkim dziękuję . Co tu pisać? Cokolwiek napiszę będzie banalne. Trzymajcie kciuki! Byle do wtorku.
Pani Joanno, nie na Żytniej i nie we wtorek, w poniedziałek na Tatarkiewicza, Pani doktor znalazła termin. Proszę się skontaktować z Agą
Wiem , oczywiście. Już rozmawiałam z p. doktor Moniką. Barnie w poniedziałek na 12.00 na Gocławiu . DZIĘKUJĘ! przecież każdy dzień jest ważny. Mnie też martwił środowy termin.
Biedak dalej ma biegunkę , ale chętnie zjadł kolejną porcje gotowanej cielęciny. Bardzo jest osłabiony, ale czuję w nim wolę życia. Bardzo dużo pije wody. Ehh ..byle do poniedziałku.
Trzymam kciuki by operacja się udała i nie dopuszczam do siebie myśli by mogło być inaczej.
Pani Joanno gdyby jutro było gorzej proszę dzwonic bedziemy wtedy prosic panią doktor o szybszy termin,zresztą ma Pani do niej numer gdyby widziala pani ze jest gorzej prosze dzwonic od razu do niej
Pani Joasiu! Jestem pewna że wszystko sie uda, trzeba byc dobrej myśli, świetny psiak, miałam okazję go poznac
Kobiety, tak sobie myślę - a czy nie można by go było wzmocnić - odżywić jakimiś kroplówkami przed operacją??? Ja się nie znam, ale mój Lex jak złapał koronawirozę i wymiotował a na drugi dzień przestał w ogóle jeść to mu w lecznicy podali - na wszelki wypadek by się nie odwodnił i nie osłabił
Malwla, Jeżeli je i pije to nie potrzeba kroplówek. Zwłaszcza jeśli chetnie je. A i tak w niedzielę wieczór dieta przed operacja, więc nie wskazane jest podawanie płynów przed zabiegiem.
Spokojnie, będzie dobrze
Dziękuję Wam!!! Bez Waszej pomocy wszystko szło by mniej sprawnie. Oczywiście, że w razie czego będę dzwonić do dr Moniki, już ustaliłyśmy wszystko na poniedziałek , ale jakby co - bez oporów będę jej zawracać głowę nawet o 7.00 rano w niedzielę. <za co można człowieka bezkarnie zabić, jak wiadomo> Agnest znasz Barniego? Prawda,że to fantastyczny pies? Jest u mnie dopiero kilka dni, ale mimo, że jest chorutki z każdym dniem "wychodzą" z niego wspaniałe cechy charakteru. Jest odważny , ufny ,spokojny, godny zaufania. Wiem, że gdy poczuje się lepiej , bedzie chętnie się bawił i dokazywał. Przytula się i patrzy z takim wyrazem oczu, że serce mięknie. Wiem, że się rozczulam i może Wam wydaje się to śmieszne, ale same wiecie ,jak to czasem bywa. Pozdrawiam Najserdeczniej!!!!!!!!!!
Cielęcinę je dosyć chętnie w małych porcjach. Pije dużo i nie jest odwodniony <umiem sprawdzić> Niestety ma cały czas biegunkę, więc trudno stwierdzić czy wiele z tego przyswaja
dr. Monika poleciła by ostatni posiłek przed operacja dać mu w niedzielę rano .Potem tylko woda.
Ja od storny medycznej to guła jestem, nie pomogę. Ale psiak rewelacyjny. Zabierałam go ze schroniska. Siedział w aucie za moimi plecami z mordką na moim ramieniu...kochany psiak, dobrze że Cię w końcu ma!
Agnest, czy wiesz może dlaczego Barnie znalazł się w schronisku?
i czy długo tam był?
Zabierałam Joasiu dwa psy, nie do końca wiem który ale jeden był przyprowadzony przez właściciela który później przychodził do schroniska pytac się czy jeszcze tam jest. ( ?WIR!!!)Dowiem się jak będę
Dziękuję Agnest , będę wdzięczna za każdą wiadomość. Barnie nie jest typem "lizuska", ale docenia pieszczoty, lubi smyranie pod brodą , głaski po obolałym brzuszku i łebku. Umie doskonale zasygnalizować chęć wyjścia na siku. Ani razu nie wlazł mi na łóżko, nawet nie próbował. Za to w nocy lubi "zakraść" się i położyć na dywaniku obok w taki sposób, bym mogła pogłaskać go po głowie.
Jak się dziś czuje Barnie?
Witam p.Małgosiu Barnie zachowuje się lepiej -niż wskazuje na to stan jego zdrowia. Ma apetyt (dostaje 4 posiłki dziennie z gotowanej cielęciny, bo mu smakuje - a nic innego nie chce jeść )pije też wodę , usiłuje się bawić , ale ma straszną biegunkę Oczywiście codziennie dostaje zastrzyki w lecznicy na Krasińskiego , gdzie wszyscy lekarze bardzo go polubili i trzymają kciuki za powodzenie poniedziałkowej operacji. Dziś w lecznicy popiskiwał na tamtejsza kotkę. On chyba ma uszkodzone struny głosowe , bo wydawał nietypowe dźwięki. Mam nadzieję ze nie jest to objaw jakiejś choroby . Dal mnie może nawet miauczeć , byle był wyzdrowiał .Mam już kasę i zabezpieczony transport Pozdrawiam najserdeczniej Cały czas mam nadzieje, ze wiosną wybierzemy się na wspólny spacer z naszymi rottkami .Będę informować na bieżąco,co i jak.

Cały czas mam nadzieje, ze wiosną wybierzemy się na wspólny spacer z naszymi rottkami .Będę informować na bieżąco,co i jak.
Ja też mam taką nadzieję
Powodzenia
Dziś na południowym spacerku ( ciepło, zatem trwał 40 min) Barnie zdobył wielki konar i udawał, że nie rozumie ostrzeżenia iż jeżeli natychmiast nie przestanie podrzucać go do góry i się wygłupiać - pójdę sobie i zostawię go samego w parku . Łypał tylko bezczelnie, wiec schowałam się za drzewo a koleżanka zdawała relacje co i jak. Chwilę się jeszcze bawił, ale gdy zniknęłam mu z oczu, zostawił gałąź i ruszył na poszukiwania. Znalazł i BARDZO się ucieszył :) Barnie chodzi już bez smyczy i bez kagańca. Wiem wiem, że SM rozstrzela mnie na miejscu w razie przyłapania, albo przynajmniej da mi rujnujący mandat, ale Barnie musi swobodnie oddychać, bo jeszcze ma niedoleczone oskrzela. Kaganiec po moim rottku jest dla niego za mały. Nowy, większy już zamówiony. Bzdura z tymi kagańcami, ale przepisy to przepisy .<wrrrrr> <wzdycha> Po powrocie zjadł całkiem spory obiad i teraz śpi pod moim fotelem. Niestety, burczy mu w brzuchalu, więc nie wiem ile żarcia zaabsorbuje , a ile wyleci mu w postaci biegunki Pozdrawiam.
Pani Joasiu, jesli jest taka potrzeba moge Pani podarować kantarek to jest coś w rodzaju kagańca, z tym, że pies może swobodnie oddychać Wtedy nie będzie problemu i nikt nie będzie mógł Pani wlepić mandatu.
Pani Beato Witam . ?wietny pomysł Z góry się cieszę i mam nadzieję, że pozwoli się Pani zaprosić na kawę-herbatę, gdy tylko Barnie pozbiera się po operacji(czyli pod koniec przyszłego , lub w następnym tygodniu). Ze mną łatwo się umówić, gdyż pracuję w domu i mogę bez trudu dostosować sie do Pani z czasem. Dojechać z każdego miejsca w Warszawie, też łatwo .Pozdrawiam
.
Dziękuje za zaproszenie, kantarek w takim razie dam dzis Agnieszce, ona z pewnością wcześniej się z Panią spotka (przypuszczam, że jutro na Tatarkiewicza), wiec przekaże go Pani.
Dziś Barnie miał trudną noc. Oczywiście biegunka próbował wymiotować i przez chwilę nie chciał wstać. Powoli się pozbierał i poszliśmy na zastrzyk. Wet poradziła mi by już dziś nie dawać mu jeść, tylko wodę. Poza zastrzykami dostał kroplówkę na wzmocnienie. Powiedziała, że teraz , przed jutrzejszą operacja najważniejsze by się niczym nie forsował, a te biegunki bardzo go męczą . ABY DO JUTRA! Trzymajcie kciuki .P.Beato -DZIĘKUJĘ i pozdrawiam
Acha, te odruchy wymiotne są prawdopodobnie spowodowane naciskiem guza na żolądek.
Pani Joanno po operacji koniecznie trzeba zrobić badanie histopatologiczne - koleżanka polecała by wysłać to do Niemiec - badanie Idexx, 30 zł drożej a otrzymuje się bardzo dokładne wyniki co to za typ nowotwotu, itp. Podobno ułatwia później ewentualne leczenie onkologiczne.
Pani Małgosiu Jutro zapytam dr Monikę o taką możliwość. DZIĘKUJĘ serdecznie za radę Barniszek jest dziś słaby i obrażony. Prosił o jedzenie, ale nic z tego - Zakaz to zakaz- więc tylko woda. Także spacerki dziś pod ścisłą ochroną, by nie dorwał się do śniegu lub patyka. On w zasadzie tylko te patyki nosi, ale nigdy nie wiadomo, co mu wpadnie do głowy. Natomiast gdy wychodzi na spacer natychmiast wpycha głowę w śnieg i robi głupie miny Od rana nie ma biegunki (puk puk) ale to raczej wynik postu, a nie poprawy stanu brzuszka. Martwię się, że jutro gdy zostawię go w lecznicy na dwa dni, uzna to za zdradę kolejnego właściciela Zwłaszcza gdy wybudzi się z narkozy . Biedaczek miał prawdopodobnie złamane żebro przy mostku, a jego starte zęby mogą świadczyć o tym, że jakiś bydlak pozwalał mu nosić kamienie, albo , że psiak walczył z kratą w schronisku. Poczytałam sobie o rottkach pod Waszą opieką. Jestem pełna podziwu i szacunku dla Waszej działalności. Gdy Barnie wróci do zdrowia , będę starała się pomóc w miarę możliwości .Pozdrawiam Wszystkich najserdeczniej i TRZYMAJCIE KCIUKI ZA BARNIEGO!
To badanie histopatologiczne to koniecznie trzeba zrobić by wiedzieć, co to za typ nowotworu - koleżanka operując swoją sunię wysłała do Niemiec, na dogo też widziałam, że polecają by tam wysłać, więc chyba coś w tym prawdy jest. Nie wiem, gdzie wysła dr Batog ale koniecznie proszę ją poprosić i wysłać tam, gdzie najlepiej to przebadają.
Kciuki oczywiście będę trzymać.
Co do startych zębów - 2 lata temu zabrałam drobną rottkę ze schronu - Molly - ona uwielbiała rozwalać piłki i toczyć kamienie, trzeba było siłą ją odciągać
Trzymamy kciuki za Barniego i czekamy na wiesci
Za pół godziny wyjeżdżamy z Barnim na Tatarkiewicza. Noc przeszedł dosyć spokojnie, poza tym, że miał w brzuszku "orkiestrę" i puszczał nieprawdopodobne bąki Próbował wyłudzić ode mnie chociaż okruszek , ale miałam serce z kamienia. To że chce jeść dodaje mi nadziei, że wszystko się powiedzie i psiak wróci do zdrowia. TRZYMAJCIE KCIUKI! Pozdrawiam.
trzymamy kciuki za Barniego, proszę pisać jak sie czuje.
Joawa, napisz koniecznie co z Barnim
Nie mam dobrych wiadomości Rozmawiałam z dr Moniką tuż po szczegółowych badaniach i psiak ma ok 20% szans. Teraz jest operowany. Około 17.00 powinna być jakaś wiadomość. Czekam...
Barnie nie żyje. Mimo ogromnych starań i wysiłku , odszedł za TM. Niewiele zaznał w krótkim życiu radości. Był wdzięczny za każdy drobiazg, za pogłaskanie, przytulenie ... Okazało się , że był znaczne bardziej chory, niż przypuszczaliśmy.

Chcę z całego serca podziękować p. dr Monice za Jej starania. Pani Agnieszce za wsparcie i pomoc. Pani Małgosi za to że Barnie był u Niej szczęśliwy. Wam Wszystkim za to , że znalazł się pod opieką i ostatnich chwilach życia miał ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Jesteście WSPANIALI!
Bardzo, bardzo przykra wiadomość, w3szyscy chyba wierzyli że się uda, i że zaczyna sie dla Barniego nowe życie. Los jest jednak niesprawiedliwy.....Bardzo Pani współczuję.
BARNI





Pani Joanno bardzo nam przykro. Barni nie mógł sobie wymarzyć lepszego domu. Odszedł kochany.
To boli, bardzo boli, kiedy znajdziesz przyjaciela a on odejdzie.

pani joanna dala barniemu to czego nie mial cale zycie,milosc w koncu sie dowiedzialam ,ze barniego oddal wlasciciel kilka miesiecy pozniej przyszedl do schroniska i zapytal czy pies jeszcze tam jest,tego chyba nawet nie ma co komentowac
mam wyrzuty ze moze gdybysmy wczesniej z nim poszlyd4 weta..................
diagnoza guz nadnercza przezuty na jelita i wezły chlonne, to proces ktory rozwijal sie ok 2 lata
pani joanno gdyby swiat byl pelen takich ludzi jak pani na swiecie bylyby tylko szczesliwe psy
wiem,ze barni odszedl szczesliwy do wiedzial,ze pani go kocha
dziekuje tez gosi za tymczas a pani doktor za to ,ze zawsze jak zadzwonimy mozemy na nią liczyc i ulgowe potraktowanie
To ja dziękuję, pani Agnieszko. Dzięki dr. Monice Barniszek odszedł bez cierpień. Dzięki Waszej Fundacji, ostatnie dni życia miał spokojne. Doktor z którym rozmawiałam powiedział, że do momentu operacji , mimo starannych badań - nie było żadnej pewności, co do tego JAK NAPRAWDĘ ciężko jest chory. Jego zachowanie i wyniki badań krwi nie wskazywały, że stan jest tak ciężki. NIKT nie mógł przewidzieć, jak to się potoczy. Zawsze po czyjejś śmierci, zastanawiamy, się, czy czegoś nie zaniechaliśmy. Bez względu na to , kto odchodzi i z jakiej przyczyny.
Dzięki Barniemu dotarłam do Waszej Fundacji i mam nadzieję, że będę mogła w miarę swoich możliwości włączyć się w jej działalność i pomóc innym potrzebującym psiakom.
Jest takie piękne powiedzenie
"nie smućmy się, że umarł-cieszmy się, że żył"
Pozdrawiam i jeszcze raz z całego serca dziękuje, że jesteście........

Dzięki Waszej Fundacji, ostatnie dni życia miał spokojne.
Pozdrawiam i jeszcze raz z całego serca dziękuje, że jesteście........


Pani Joanno to właśnie dzięki Pani a nie fundacji Barni spedził ostatnie dni życia w domu pełnym ciepła i miłości, bo to Pani mu go dała. I to my dziękujemy, że Pani jest
strasznie przykro
Przykro mi..... :-(

Zbierałam się długo, żeby napisać, ze żal mi, że pani Joanna nie wybrała Krolla. I że Agnieszka byla nie w porzadku.
Chociaz kazdemu psiakowi zycze domu, wydawalo mi sie, ze Kroll go potrzebowal bardziej niz Barni, bo mieszka w boksie konskim ze sloma, a nie w DT domowym. A przy tych mrozach przestaje juz wstawac na łapy. I bylo mi zle z tą myślą.
I ze starszy od Barniego. I ze nieprawda jest, ze nie umie chodzic na smyczy jak powiedziala Agnieszka. I ze nieprawda, ze nie zachowuje czystosci.
I ze Agnieszka chciala go już raz uspic, ale my dalysmy mu szanse na zycie, wiec moglby jeszcze na starosc znalezc swojego czlowieka....
Ale Barni byl mlodszy i zdrowy i nadawal sie do domu bardziej niz Kroll. Wiec nie walczylam o Krolla, bo tak nie wypada. Ale nie wypada tez mowic nieprawdy.

I chcialam napisac to wszystko, a nie zrobie tego.

Bo Barni bardziej potrzebowal domu na koniec swoich dni, bo inaczej umieral by w cierpieniu bez operacji. Bo tak pewnie by bylo, prawda?
Bo nikt wczesniej nie wiedzial, ze pies chory ..? Przykro mi.

Pani Joanno, zycze tyle sily, ile Pani miala dwa tygodnie temu. Dziekuje Pani za olbrzymie serce.

Kroll dalej chodzi.
Juz drugi raz ktos go skazal na umieranie, ale on wbrew temu żyje nadal.
Gdyby ktos nie pamietal - jego watek jest tu:
http://www.forum.rottweil...opic.php?t=2900
Boze jaka straszna Agnieszka

Przykro mi..... :-(

Zbierałam się długo, żeby napisać, ze żal mi, że pani Joanna nie wybrała Krolla. I że Agnieszka byla nie w porzadku.
Chociaz kazdemu psiakowi zycze domu, wydawalo mi sie, ze Kroll go potrzebowal bardziej niz Barni, bo mieszka w boksie konskim ze sloma, a nie w DT domowym. A przy tych mrozach przestaje juz wstawac na łapy. I bylo mi zle z tą myślą.
I ze starszy od Barniego. I ze nieprawda jest, ze nie umie chodzic na smyczy jak powiedziala Agnieszka. I ze nieprawda, ze nie zachowuje czystosci.
I ze Agnieszka chciala go już raz uspic, ale my dalysmy mu szanse na zycie, wiec moglby jeszcze na starosc znalezc swojego czlowieka....
Ale Barni byl mlodszy i zdrowy i nadawal sie do domu bardziej niz Kroll. Wiec nie walczylam o Krolla, bo tak nie wypada. Ale nie wypada tez mowic nieprawdy.

I chcialam napisac to wszystko, a nie zrobie tego.

Bo Barni bardziej potrzebowal domu na koniec swoich dni, bo inaczej umieral by w cierpieniu bez operacji. Bo tak pewnie by bylo, prawda?
Bo nikt wczesniej nie wiedzial, ze pies chory ..? Przykro mi.

Pani Joanno, zycze tyle sily, ile Pani miala dwa tygodnie temu. Dziekuje Pani za olbrzymie serce.

Kroll dalej chodzi.
Juz drugi raz ktos go skazal na umieranie, ale on wbrew temu żyje nadal.
Gdyby ktos nie pamietal - jego watek jest tu:
http://www.forum.rottweil...opic.php?t=2900


To czy Barni zostanie u P. Joanny nie było przesądzone z góry przez nikogo - decyzja zapadła podczas spotkania Barniego z P. Joanną i wcale nie dlatego, że Barni był młodszy czy zdrowszy... Po prostu urzekł P. Joannę tak samo jak i mnie...

Yayo, co do Krolla to moim zdaniem powinien trafić do domu z ogrodem - nie skazuj i jego na chodzenie po schodach - nawet jeśli to I czy II piętro bo na dobre mu to nie wyjdzie ani P. Joannę na opiekę nad psem, którego być może za jakiś czas trzeba będzie nosić po schodach... może się mylę ale w przypadku jego choroby takie ryzyko chyba istnieje...

Mnie jest tylko przykro, że nie przebadałyśmy dokładnie Barniego, bo w samych badaniach krwi złego nie stwierdzono... Być może zaoszczędzilibyśmy P. Joannie cierpienia spowodowanego utratą kolejnego psa... przyjaciela. Choć nie wiem czy ja dałabym radę... jakoś nie mogę się pogodzić ze stratą Barniego...
jayo, I to, że wydzwaniasz do P. Joanny z pretensjami, że nie wzieła Krolla jest chyba nie na miejsu
Nikt Pani Małgosiu nie może robić sobie wyrzutów z powodu choroby Barniego, zwłaszcza Pani. Szkoda jedynie, że tak długo przebywał w schronisku. Dr Monika przypuszcza, że szanse (niewielkie) na wyleczenie (częściowe) były rok temu, ale TYLKO szanse. Miał kretyna za właściciela i wg mnie zaniedbano go w schronisku, ale mogę nie mieć racji. To że znalazł się pod opieką Waszej fundacji - a w konsekwencji u Pani a potem u mnie, dało mu trochę spokoju i ciepła w ostatnich dniach życia. NIC więcej nie mogliśmy dla niego zrobić. Naprawdę. Serdecznie pozdrawiam Byłabym wdzięczna za parę słów o Wiktorze z Dębe. który znajduje się teraz pod Pani opieką.
P.s Uważam, że Pani odpowiedź w sprawie Krolla jest bardzo rozsądna. Dbam o psy, które znajdą się pod moją opieką, ale poza sentymentem w sprawach adopcji należy przede wszystkim kierować się rozsądkiem . Barniszek był psem o którym marzyłam, dlatego, gdy odszedł jestem - bo jeszcze "nie byłam" - zrozpaczona. Serdecznie pozdrawiam.
Chce dodać, że gdybym wiedziała o chorobie Barniego - ADOPTOWAŁABYM go także!
Joawa,

jayo, I to, że wydzwaniasz do P. Joanny z pretensjami, że nie wzieła Krolla jest chyba nie na miejsu

???? Pani Joanno ?????

jayo. O ile pamiętam zainteresowanie Krollem wyraziłam ok tygodnia - ośmiu dni przed znalezieniem informacji o Reksie, bo to on mnie zainteresował. Przyznaję, że rozważałam adopcję różnych psów. O czym powiedziałam szczerze. Znam swoje możliwości, wiem co to ODPOWIEDZIALNO?Ć i mam nadzieję, że wykazałam się nią wobec Barniego. Jeżeli Pani sobie przypomina, czekałam na KONKRETNˇ informację od Pani od poniedziałku do piątku. Nie miałam możliwości przyjazdu do Pomiechówka od razu. Pani zaproponowała pomoc, ja organizowałam ew. transport ze swej strony. Z powodu mrozów, było to trudne. Kolega obiecał,że ew przywiezie Krolla, ale nie był pewien,czy uda mu sie "odkopać i uruchomić samochód.
NIE OBIECAŁAM, że wezmę Krolla. Cały czas przeglądałam strony z psami do adopcji. Po tygodniu czekania na konkretną info od Pani, odniosłam wrażenie (jak teraz widzę niesłuszne) że specjalnie nikomu się nie spieszy.... W sobotę zadzwoniłam do p.Agnieszki i zapytałam o Reksa, który jak się okazało - trafił już do adopcji. P.Agnieszka zaproponowała mi Barniego. Dowiedziałam się od niej TYLKO tyle, że Kroll może mieć problemy z wchodzeniem po schodach z racji nieuleczalnej choroby kręgosłupa i lepiej byłoby mu na parterze, a Barnie takich problemów nie ma...Umówiłam się na spotkanie z p. Małgosią. Niezwłocznie zadzwoniłam do Pani i wtedy okazało się, że ktoś NATYCHMIAST może zawieźć i przywieźć mnie z Pomiechówka. Poczułam, że macie Panie żal do mnie, było mi głupio i przeprosiłam.Zadzwoniłam też do p.Izy Szmurło... Ona także była rozczarowana. Rozumiem to. Obiecałam, że o ile nie zaadoptuję Barniego, zadzwonię. Gdy go zobaczyłam w niedzielę rano, natychmiast zdecydowałam się na jego adopcję.
Teraz na DT jest u mnie 6-letnia, także poturbowana przez los Kora-foczka. Nie wiem, czy u mnie zostanie, ani na jak długo... Może na zawsze? Może znajdzie się dla niej lepszy dom? Najchętniej miałabym Barniego, ale stało się inaczej. Dobrze byłoby mieć je wszystkie : Foczkę, Krolla i Wiktora, który bardzo mi przypadł do serca. Jednak mogę sobie pozwolić TYLKO na jednego psa, by mieć pewność, że zapewnię mu właściwe , spokojne życie.
Jeżeli zrobiłam coś nie tak -PRZEPRASZAM.
P.S. Co do operacji Barniszka - tuż przed nią, bezpośrednio po badaniach rozmawiałam z dr Moniką. Powiedziała mi wprost, jak się sprawy mają. Szanse, że jest lepiej niż wykazały badania, były bardzo nikłe. Na moją gorącą prośbę zdecydowała się zaryzykować. Po otwarciu, okazało się, że zaawansowany rak zaatakował w zasadzie WSZYSTKIE narządy wewnętrzne... Odszedł zanim dopadły go potworne cierpienia...Dr Monika mu ich oszczędziła.