X
ďťż

intruz

Posłuchajcie. Jestem w kontakcie z Fundacją z Poznania. Fundacja pomaga schronisku. Dostałam takiego maila - smutny jak niewiem. Czytajcie i myślcie co zrobić...
Marto,
Jest b.pilna sprawa. I tragiczna...
Jakieś 2 miesiące temu został adoptowany z naszego schroniska rotek, przez
trochę podejrzanego faceta....Pies z pewnymi oznakami agresji, tzn. nie
nawiązywał chętnie kontaktu itd. trochę szczekał, warczał.
Parę dni temu facet go oddał, bo lekarz stwierdził u psa mocno powiększone
węzły chłonne, sugerując raka.
Dziś wetka potwierdziła diagnozę, robiąc RTG - nowotwór jest chyba w
stawie skokowym, nie ma przerzutów do płuc, ale podejrzewa inne. Węzły są
b.ciepłe, wyraźnie coś się w nich dzieje.
Pies nie zostanie uśpiony dopóki nie będzie widać, że cierpi.
Ale nie będzie też do adopcji, tzn. będzie przebywał w szpitalu, chyba, że
znalazłaby się osoba, która wzięłaby go z pełną świadomością tego, że za
parę miesięcy (a pesymistycznie - tygodni) pies umrze. Chodzi o to, żeby
pozwolić mu spokojnie odejść w ciepłym, serdecznym otoczeniu.
My będziemy szukać takiego domu i takich ludzi, ale gdybyście znali kogoś
takiego, to b.proszę, pomóżcie temu rottkowi.
Wetka wie też, że gdyby potrzebne były jakieś dodatkowe leki dla tego psa,
albo jakieś badania itd. to wspólnymi siłami postaramy się to zdobyć.
Pytałam ją o możliwości operacji, ale wg niej prawdopodobnie są już
przerzuty do kości i taka ingerencja chirurgiczna nie ma sensu...

my mu pomożemy o ile można finansowo ale zabrać go nie możemy - nie mamy gdzie...


Byłam dzisiaj w szpitaliku w schronisku ,piesek tylko leży i strasznie smutno patrzy,jest bardzo chudy. Poprosiłam Małgosię o wstawienie zdięć na forum które mu zrobiłam ponieważ mam problem z ich wysłaniem.
Hania, jest w bardzo złym stanie?
Anibal,wczoraj była niedziela -nie było Pani weterynarz więc nie mogłam porozmawiać.Dziewczyny z poznańskiej Fundacji opisały wszystko,chciałabym się tylko dowiedzieć czy jest chociaż nadzieja że będzie mógł żyć.


gdyby wyszło to wczesniej moglysmy wziasc jego zamiast Astora teraz juz nie mamy miejsa
Hania a moze ty jak wydasz Kropka
Agnieszka,Kropek zostaje u mnie już na zawsze.Jest coś niesamowitego w tym jak super wszystkie trzy psy zgadzją się razem.Mam już 3 duże kosze wiklinowe w sypialni ale i tak Kropek spał razem z Topikiem przytulony do niego. Jeżeli chodzi o tego chorego rottka to może razem z Itką coś wymiślimy.
wiem hania dopiero doczytałam, strasznie mi go szkoda ale nie may go gdzie do krakowa zabrac
Witajcie,
Oto zdjęcia rotka ze szpitala:




Jest bardzo smutny, nie chce jeść....
Jutro będzie miał badaną krew - po południu zawiozłam wetce probówki, a ok. południa jutro zawiozę próbki do badania i zaczekam na wyniki. Od nich zależy los psa... Nie wiem, czy zdążymy umieścić go w domu, w którym mógłby spokojnie odejść, otoczony troską i ciepłem, czy nasza wetka zdecyduje się skrócić jego cierpienia w schronisku...
Cześć Moniczko

a rotuś baaaardzo smutny - biedulek...
a może nie chce jeść bo może i tam gdzies są przerzuty - najgorsza jest niemoc wobec choroby

Cześć Moniczko

a rotuś baaaardzo smutny - biedulek...
a może nie chce jeść bo może i tam gdzies są przerzuty - najgorsza jest niemoc wobec choroby


No właśnie jutro sprawdzimy, w jakim stanie jest wątroba itd....
Nie dziwię się dziewczyną, że chcą mu na koniec osłodzić życie. Ale to musi byc ktoś , kto ma czas i nie będzie go zostawiał na osiem godzin samego. Z drugiej strony rozumiem Febe z sąsiedniego forum, że jeżeli ma cierpieć , bo są przerzuty, to należy mu pomóc odejść. Ale jeżeli jest szansa, że lekki przeciwbólowe i sterydy moga mu przez jakis czas ulżyć, to należy mu sie domek aby zaznał odrobinę miłości.

Sam 2 lata temu przygarnełam 11 letniego bullteriera z rakiem. Na lekach przeżył 14 miesięcy,a potem w po konsulatacji z lekarzem , kiedy juz pies zacząl tracic przytomośc, podjełam pierwszy raz w życiu decyzje o eutanazji. Potem całą noc ryczałam jak bóbr
kurcze u nas wszystkie tymczasówki zajęte..... ktos ma jakis pomysł
nie moze przeciez tam zostac w schronisku nie ma zadnych szans na wyleczenie
Wetka, która się nim opiekuje robi to z wielkim sercem i naprawdę stara się jak może. Rotek dostaje leki, także przeciwbólowe, jego przypadek jest konsultowany także z innymi wetami (z inicjatywy samej lekarki). Wyniki badań będą decydujące - jeśli jest naprawdę źle, możecie być pewni, że nie pozwolimy, aby cierpiał.
jesli jest zle nie chciałbym zeby umierał w schronisku-kurcze pomyslcie czy ktos moze go wziasc na tymczas

jesli jest zle nie chciałbym zeby umierał w schronisku-kurcze pomyslcie czy ktos moze go wziasc na tymczas

Agnieszko, właśnie takiego kogoś szukamy....tylko, że musiałaby to być raczej osoba z Poznania lub okolic, żeby biedaka nie trzeba było wieźć za daleko - bo i to jest wielkim stresem....
tam jest itka ale ona wzieła Hebana
Marylka wzieła bossa i hania kropka
Nie wiem czy któras z nich moze jeszcze coś zrobic ja moge szukać tymczasówki w krakowie , ale na razie wszystkie mamy zapchane,kurcze
Agnieszka P rozmawiałam ze swoją drugą połową nie chce się zgodzić na przjęcie rottka z Poznania , nie zapomniał śmierci naszej rottki Agusi a minęło już trzy lata. Jej zabawki trzymamy jak relikwie. Chyba ja też nie jestem w stanie przeżyć następnej, nie wiem co będzie gdy przyjdzie czas na mojego Bossika. Przepraszam.
A to bardzo chory Rottek!




dziewczyny piszcie co z rottkeim jak jest chory trzeba koniecznie gdzies go zabrac
Rotek wczoraj miał robioną biochemię - wątroba nieźle, nerki podejrzane, ale to raczej sprawa odwodnienia (dziś będzie miał kroplówkę). Fosfataza bardzo wysoka - 715, przy normie 108, a więc nowotwór.... Dziś zrobimy jeszcze morfologię.
Jest słabiutki, po przejściu paru metrów dostaje zadyszki... Ktoś musiałby siedzieć przy nim dzień i noc, żeby wróciła mu chęć do życia, jednak pewnych spraw nie pokonamy...

P.S. Te badania były robione półoficjalnie poza schroniskiem, więc gdyby ktoś rozmawiał w jego sprawie z kierownikiem, bardzo proszę o dyskrecję, bo dalsza opieka nad tym psem byłaby bardzo utrudniona.
Dlatego pisałam, że potrzebny taki dom, gdzie ktoś będzie w domu kiedy inni ida do pracy. Pies jest osłabiony, bo do tej pory nie był leczony pod katem nowotworu. Jeżeli się go wzmocni kroplówkami i dobrym jedzonkiem, a przede wszystkim DOBRYM SERCEM to powinien nabrać sił do życia
Dlatego jak przeczytałam na poczatku tą wiadomośc od razu pomysłałam o domku, w którym przynajmniej jedna osoba będzie jak inni ida do pracy. Nie ma się co dziwić, że chłopak tak sie czuje . Do tej pory nie był leczony pod kątem nowotworu. Jeżeli dostanie kroplówki, leki, dobre jedzonko oraz CIEPŁE SERCE, które go przygarnie - to jest szansa ,ze wróci mu siła i ochota do życia. Pamiętam jak moj rottek oraz bullterier do końca walczyli o każdy dzień i wiem Marylko jak to jest jak psy odchodzą, a tym bardziej kiedy TY podejmujesz decyzje o skróceniu cierpienia. Ale wiem co mówię! Eutanazja to ostateczność kiedy już nie można zlikwidować bólu żadnymi środkami i pies męczy się ,a my z nim z powodu naszej niemocy
Dziewczyny piszcie co i jak nie mozna go tam zostawić
Kto ma pomysł??? gdzie mozna go zabrac????
Myslałam o sobie ale mnie wdomu nie ma po 12-14 godzin i mam Pania jasie do wyprowadzania psów
Aga, niestety odpadasz. Ty jesteś "latwica" i ciagle fruwasz , bo pomagasz innym psiakom. Daj szanse innej osobie, może sama sie zgłosi, tylko jeszcze o tym , nie wie
Kurcze przeciez nie mozemy pozwolic zeby został w schronisku taki chory
Ja odpadam, bo nie ma mnie równie długo w domu i mam jeszcze co innego chorego na głowie . Dobrze, że Mona jest kanapowiec i do tego śpioch . Za to noc jest jej
Wyniki morfologii są bardzo złe. Chyba trzeba mu już tylko życzyć spokojnego, bezbolesnego odejścia... I on sam chyba tego chce...
To smutne, ale jeżeli to ma mu ulżyć w cierpieniu , to należy mu pomóc godnie odejść z tego padołu łez. Byłoby fajnie jakby go ktos trzyma za łapkę jak będzie odchodził. Nie będzie mu tak smutno i nie bedzie czuł sie , że odchodzi w samotności.
Monika mozesz sie ze mną skontaktowac telefonicznie
602159915
Jeżeli to kwestia tygodni moze ktos mógłby go choc na kilka dni zabrac ,to chyba najgorsze rozwiazanie zeby odchodził w schronisku
Monika,wiadomość strasznie smutna.Cz to już jest postanowinne że powinien odejść czy będzie miał robione jeszcze badania?
Co to musiał być za człowiek że oddał do schroniska konającego psa ,aż brak słów co to był za g..j.
Słuchajcie, to nie jest tak, że w schronisku wszyscy aż się palą, żeby go uśpić. Dziś po południu ok. 14 dostarczyłam wetce wyniki morfologii. Były one konsultowane z bardzo dobrym lekarzem, który na ich podstawie powiedział, że jest to prawdopodobnie nowotwór układu krwiotwórczego; pies ma katastrofalnie niską ilość trombocytów, wielką anemię i bardzo, bardzo niski hematokryt. Jest na kroplówce, ale w jego oczach widać już rezygnację...
Prawdę mówiąc wątpię, żeby ktokolwiek wydał zgodę na zabranie go ze szpitala w takim stanie, bo sam stres związany z kolejną zmianą otoczenia może być dla niego śmiertelny.
To jest pies, który ma przynajmniej 10 lat...Wygląda bardzo źle - nawet zdjęcia tego nie oddają. Ma zadyszkę po przejściu kilku metrów, jego krew jest w fatalnym stanie, widziałam ją w probówce - surowica wyglądała jak gęsty smalec...
On jest na lekach przeciwbólowych, więc cierpieć nie powinien. Myślę, że tuż po weekendzie lekarka podejmie jakąś decyzję.
Jaka jest szansa aby jeszcze pożył bez bólu? Dajcie jakiś kontakt do weta prowadzącego.

Słuchajcie, to nie jest tak, że w schronisku wszyscy aż się palą, żeby go uśpić. Dziś po południu ok. 14 dostarczyłam wetce wyniki morfologii. Były one konsultowane z bardzo dobrym lekarzem, który na ich podstawie powiedział, że jest to prawdopodobnie nowotwór układu krwiotwórczego; pies ma katastrofalnie niską ilość trombocytów, wielką anemię i bardzo, bardzo niski hematokryt. Jest na kroplówce, ale w jego oczach widać już rezygnację...
Prawdę mówiąc wątpię, żeby ktokolwiek wydał zgodę na zabranie go ze szpitala w takim stanie, bo sam stres związany z kolejną zmianą otoczenia może być dla niego śmiertelny.
To jest pies, który ma przynajmniej 10 lat...Wygląda bardzo źle - nawet zdjęcia tego nie oddają. Ma zadyszkę po przejściu kilku metrów, jego krew jest w fatalnym stanie, widziałam ją w probówce - surowica wyglądała jak gęsty smalec...
On jest na lekach przeciwbólowych, więc cierpieć nie powinien. Myślę, że tuż po weekendzie lekarka podejmie jakąś decyzję.

A miał RTG płuc, USG wątroby i nerek?

Jaka jest szansa aby jeszcze pożył bez bólu? Dajcie jakiś kontakt do weta prowadzącego.

Ksero, przykro mi, ale nie mogę dać Ci kontaktu do wetki. Ona naprawdę robi, co może, my staramy się jej w tym pomagać, ale ona jest jedna na ponad 400 psów.
On teraz żyje bez bólu, bo jest na lekach. Wiem, że wetka nie jest skora do usypiania zwierzaków z byle powodu i jeśli taką decyzję podejmie, to będzie ona dobrze przemyślana.
Pamiętajcie jeszcze o tym, że ona sama nie może podejmować decyzji o wydaniu chorego psa do adopcji - musi mieć na to zgodę kierownika, a uwierzcie mi, nie ma wielkich szans na uzyskanie jej.
No to co można zrobić? Może jutro zadzwonimy do schroniska i zapytamy kierownika i lekarza co z tym psiakiem dalej. Węzły chłonne to naczęstszy objaw chłoniaka, wtedy wyniki badań są fatalne, rak kości umiejscawia się gdzieś dając przerzuty. Nasza już nieżyjąca Malinka miała go na łapie, Ben Pauli też ma zaatakowaną kość w przedniej łapce.

No to co można zrobić? Może jutro zadzwonimy do schroniska i zapytamy kierownika i lekarza co z tym psiakiem dalej. Węzły chłonne to naczęstszy objaw chłoniaka, wtedy wyniki badań są fatalne, rak kości umiejscawia się gdzieś dając przerzuty. Nasza już nieżyjąca Malinka miała go na łapie, Ben Pauli też ma zaatakowaną kość w przedniej łapce.

Ksero, wydawało mi się, że w poprzednich postach wyraziłam się jasno: nie dzwońcie do kierownika, bo to będzie koniec wszelkich możliwości pomocy temu psu. Te badania krwi były robione nieoficjalnie i wie o nich tylko wetka i lekarz, któremu je wiozłam. Jeśli o całej akcji pomocy temu rotkowi dowie się kierownik, to nie dość, że kłopoty będzie miała lekarka, to dostanie się także nam, czyli Fundacji Canis et Felis. Nie każ mi tego tłmaczyć.
W czasie weekendu w schronisku są tylko dyżurni, więc żadnych informacji tam nie uzyskasz.

Aha, i u niego wyniki badań są fatalne, a guza ma w stawie skokowym.
Proszę wszystkich bardzo by nie kontaktować się w sprawie tego psa ze schroniskiem - odbierzecie mu wtedy jakiekolwiek szanse... Rozmawiajcie na jego temat z Moniką.
Smutne to ale prawdziwe.
To ja już nic nie rozumiem. Ktoś chce zabrać umierającego psa na ostatnie chwile. Podobno ma opiekę, ale nie można się skontaktować z wetką, w weekend jej nie ma. Chciałybyśmy aby porozmawiała z lekarką, która prowadzi nasze psy i ewentualnie by się i tym zajęła. Dodam, że nasza wetka pracuje w schronisku do południa a po południu prowadzi własną praktykę, jest świetnych lekarzem i na każde wezwanie do chorego rottka przyjeżdża.

To ja już nic nie rozumiem. Ktoś chce zabrać umierającego psa na ostatnie chwile. Podobno ma opiekę, ale nie można się skontaktować z wetką, w weekend jej nie ma. Chciałybyśmy aby porozmawiała z lekarką, która prowadzi nasze psy i ewentualnie by się i tym zajęła. Dodam, że nasza wetka pracuje w schronisku do południa a po południu prowadzi własną praktykę, jest świetnych lekarzem i na każde wezwanie do chorego rottka przyjeżdża.

Ksero, przykro mi, ale nie jestem upoważniona do podania Ci numeru komórki naszej wetki, która w schronisku pracuje od 7 do 15, a potem zajmuje się swoimi sprawami, poza tym mieszka poza Poznaniem i nie jest na każde nasze zawołanie. I uwierz mi, ona ma naprawdę aż za dużo na głowie, a ten chory rotek jest jednym z wielu psów, którym usiłuje pomóc. W schronisku pracuje jeden lekarz, a jest ponad 400 psów. Naprawdę jest co robić. I nie tylko ten jeden rotek jest umierający, bo starych psów tu mnóstwo i w sąsiednich szpitalnych boksach też jest kilka takich, którym już niewiele może pomóc.
Dla tego psa i tak jest robione więcej, niż dla innych, bo nie każdemu możemy sfinansować badania.
I nie pisz, proszę, że ktoś chce go wziąć, bo jak dotąd nikogo takiego nie ma. Jeśli się znajdzie, to wtedy będziemy myśleć, co dalej - czy stan psa pozwala w ogóle na zabranie go ze szpitala.

Lekarze, z którymi był konsultowany przypadek tego rottka mówią jednogłośnie, że pies umiera. Zabranie go oznaczałoby zapewne, że i tak większość czasu spędzi w jakimś innym szpitalu, gdzie będzie kłuty, szpikowany lekami i kroplówkami.
To już raczej nie jest kwestia tego, czy go uśpić, czy leczyć, albo za wszelką cenę utrzymywać przy życiu. To kwestia podjęcia decyzji, która tak naprawdę jest już niemal oczywista.
Monika ,kompletnie nie rozumiem twojej postwy-wybacz
To ja chce wziasc tego rottka na ostatnie dni
I nie mów ze nie ma szans ze nie mozna rozmawiac i ze nie jest to jedyny chory pies
A telefon do wetki nie musisz podawac juz go mam
Kompletnie tego nie rozumiem

Monika ,kompletnie nie rozumiem twojej postwy-wybacz
To ja chce wziasc tego rottka na ostatnie dni
I nie mów ze nie ma szans ze nie mozna rozmawiac i ze nie jest to jedyny chory pies
A telefon do wetki nie musisz podawac juz go mam
Kompletnie tego nie rozumiem


Agnieszko, przecież sama piszesz parę postów wyżej, że nie ma Cię przez większość czasu w domu, więc jak chcesz mu zapewnić opiekę? Poza tym naprawdę chcesz umierającego psa ciągnąć wiele godzin z Poznania do Krakowa? Nie bardzo to humanitarne moim zdaniem.
Z tego, co wiem, wetka jest do późnego wieczora bardzo zajęta i grubym nietaktem byłoby do niej dzwonić.
Agnieszko,
Jeśli chcesz pogrzebać szansę pomocy innym psom z poznańskiego schroniska, jeśli chcesz narobić "naszej" wetce problemów, podważyć Jej zaufanie do nas, unicestwić z trudem wypracowane relacje ze schroniskiem, wreszcie sprawić byśmy wetka i my z hukiem wyleciały ze schroniska, to dzwoń, interweniuj, i postępuj chaotycznie.
Czasami trzeba spasować dla dobra sprawy. Nie zawsze można ratować za wszelką cenę. Czasem należy pozwolić odejść.
Ja znam wyniki, rozmawiałam z lekarzami. Ten pies nie ma szans. On już nie wyzdrowieje. Pozwól muu odejść humanitarnie i bez bólu. Skup się na tych, które życie mają przed sobą! Ratuj życie, nie przeszkadzaj śmierci. PROSZĘ
Dziewczyny
Zrobie to co uznam za stosowne
I przestancie histeryzowac
Nie zamierzam robic afery ,chce pogadac z wetką, nie raz rozmawiałm z kierownikiem i dwa rottki z poznania do nas przyjechały
A jesli jest umierajacy , dlaczego nie został uspiony skoro jestescie takie humanitarne.
Wiec nie rozumiem po co ta postawa zeby nie kontaktowac sie ze schroniskiem.

Dziewczyny
Zrobie to co uznam za stosowne
I przestancie histeryzowac


Agnieszko, nie znasz realiów schroniska poznańskiego.
Gosiu wracajac do naszej rozmowy telefonicznej ,nie musisz ze mna współpracowac a to czy bede interesowała sie rotkami w poznaniu czy nie to moja sprawa.I nie jestes jedyna osoba która pomaga w tym schronisku wiec nie musisz ze mna wspołpracowac
Agnieszko nie obrażaj nas. Jesteś osobą niestabilną emocjonalnie i nie trafiają do Ciebie żadne merytoryczne argumenty. Zrobisz jak uważasz, a nam pozostanie podziękować Ci za osiągnięte efekty Twoich rozmów i działań. Ja nigdy wiecej nie poproszę Ciebie o pomoc, eśli ta pomoc ma wyglądać tak jak w tej chwili. Bywaj.

Dziewczyny
Zrobie to co uznam za stosowne
I przestancie histeryzowac
Nie zamierzam robic afery ,chce pogadac z wetką, nie raz rozmawiałm z kierownikiem i dwa rottki z poznania do nas przyjechały
A jesli jest umierajacy , dlaczego nie został uspiony skoro jestescie takie humanitarne.
Wiec nie rozumiem po co ta postawa zeby nie kontaktowac sie ze schroniskiem.


O ile pamiętam, z otwartymi ramionami Was tam nie przyjęto, a rottki pojechały głównie dzięki Gosi, bo to ona je tam znalazła i ona na ich temat Wam wysyłała informacje.

Ten pies najpewniej zostanie uśpiony, ale chcieliśmy wiedzieć o jego stanie na tyle dużo, by mieć pewność, jakie ma szanse.
Chcesz się skontaktować ze schroniskiem? Ależ proszę bardzo - opowiedz kierownikowi o badaniach, które robiłyśmy, o konsultacjach. Od razu Ci mówię, że odbywało się to bez jego wiedzy i informując go o tym narazisz i wetkę, i nas na poważne kłopoty.
gosiu nikogo nie obrazam,i nie zamierzam robic afery ,chciałam pogadac z wetka i jesli jest szansa zeby pozył kilka tygodni chciałam go zabrac do siebie ,zeby nie umierał w schronisku, to wszystko.Nie wiem dlaczego tak bardzo sie boicie ze zadzwonie do wetki.I szalejecie na forum nie zamierzam nikomu szkodzic.Chce tylko sie wszystkiego dowiedziec
Bo jakos strasznie zagmatwanie to wyglada,pytam co wyszło na RTG nie wiesz, wiec chce wetki zaptyac.Chciałam zeby pogadała z nasza wetką i jesli psa nalezy uspic uszanuje decyzje i przy niczym nie bede sie upierała.Chce tylko to sprawdzic
A czy jestem stabilna czy nie .Chyba nie tobie to oceniac,i chyba to ty jestes niegrzeczna ,ale rozumiem ze to emocje.Pozdrawiam

Monika mówiłam Gosi ,ze nic nikomu nie powiem ,nie wiem skad ta wsciekłosc na mnie
Pozatym co do rottków z poznania ,cóz owszem gosia mi powiedział,ale na tym skonczyła sie jej pomoc.A moje relacje z kierownikiem nie sa złe
To chyba wszystko
POzdrawiam

I mysle ze nie wam oceniac co robie ,jestescie nowe na forum
Przecież napisałam,że na RTG wyszedł obraz charakterystyczny dla raka kości. U tego psa guz jest umiejscowiony w okolicy stawu skokowego. Badania krwi potwierdziły diagnozę.
Możesz być pewna, że wetka nie pozwoli Ci go zabrać do Krakowa w takim stanie.
Coraz bardziej mnie zadziwiacie. Aga chce zabrać psa, Wy nie chcecie, żeby pytała kierownika i podałyście powody, OK, więc zapyta wetki jako wtajemniczonej. Najpierw piszecie, że pies szuka domu, teraz umiera, ma opiekę w schronisku, ale lekarza nie ma w weekend i jest tylko jednym z 400. Powinno mu się skrócić cierpienia, ale dopiero w poniedziałek jak lekarz się pojawi w pracy. Czy to jest humanitarne???????? U nas takie decyzje podejmuje się natychmiast po konsultacjach. Jeżeli zwierzę cierpi należy je uśpić, jeżeli rokuje, należy walczyć. Opieka nad psem z nowotworem nie jest bardzo skomplikowana, kroplówki, zastrzyli robimy same od ponad roku. Nasza wetka jest na telefon i może podjechać zawsze, więc nie widzę problemu. To, że Agnieszki nie ma w domu przez większość dnia nie oznacza, że pies nie miałby opieki, przecież ona ma swoją Korę, którą opiekuje się pewna pani.
Dziewczyny. srpóbujcie spokojnie. Jestem nowa, ale nie powiedziałabym, że Agnieszka jest niezrównoważona. Najpierw wołacie ratunku, ludzie chcą pomóc, a wy "przycinacie łapki w drzwiach". To po co to wszystko? Przecież jeśli jest to tak trudna sprawa, nie sądzę, żeby wetka obraziła się z powodu rozmowy. AWiem, że Agnieszka potrafi zrobić zadymę, ale z tego co wiem robi ją kiedy trzeba, a nie kiedy nie powinna. Pogadajcie normalnie, bo działacie we wspólnej sprawie. Jeśli uważacie, że piszę niepotrzebnie, to sorry, ale jestem pod ogromnym wrażeniem działań na rzecz rottków i coś takiego widzę po raz pierwszy!
Ksero, to, czy i kiedy wetka postanowi go uśpić jest tylko i wyłącznie decyzją należącą do niej, a nie do nas. I nie zamierzam ani jej od tego odwodzić, ani zachęcać, bo to ona jest lekarzem, a nie ja, ani Ty lub Agnieszka.
Jestem z nią w kontakcie i jej stanowisko jest jasne - pies nie może być wieziony kilkaset kilometrów. Gdyby znalazła się odpowiedzialna osoba z Poznania, która po weryfikacji zdecydowałaby się na wzięcie go pod opiekę na ostatnie dni, to być może byłoby to możliwe i tylko taka opcja wchodziła w rachubę.

Wątku o nim nie założyłyśmy my, tylko Marta z Fundacji Rottka, gdy jeszcze do końca nie był znany stan psa. Ponieważ uważałam, że łatwiej będzie, gdy informacje będą szły bezpośrednio od nas, zarejestrowałam się na forum. I Agnieszka, i Ksera są mi znane z Dogomanii, więc mimo, iż jestem tu nowa, ich osiągnięcia i sposób działania nie są mi obce.
Agnieszka rozmawiała z lekarką prowadzącą psa w schronisku, jak to powiedziała jest rewelacyjna. Opowiedziała troszkę o stanie i konsultacjach. Wyraziła zgodę i chęć rozmowy z naszym lekarzem, po tej konsultacji zapadną postanowienia co do przyjazdu do Krakowa, czego absolutnie nie wykluczyła. Może więc dajmy porozmawiać ludziom kompetentnym...
i to jest dobra wiadomość i miejmy nadzieję, że dalsza dyskusja będzie spokojna i nie będzie wprowadzać w bojowy nastrój forumowiczów, bo przecież wszystkim zależy na tym samym.

Agnieszka rozmawiała z lekarką prowadzącą psa w schronisku, jak to powiedziała jest rewelacyjna. Opowiedziała troszkę o stanie i konsultacjach. Wyraziła zgodę i chęć rozmowy z naszym lekarzem, po tej konsultacji zapadną postanowienia co do przyjazdu do Krakowa, czego absolutnie nie wykluczyła. Może więc dajmy porozmawiać ludziom kompetentnym...

A to dziwne, bo ja mam nieco inne informacje, ale nie zamierzam się tu nad tym rozwodzić.
Gosiu i Moniko.Ciesze sie ze was nie słuchałam i pogadałam zz wetka ,szkoda ze mi w tym nie pomogłyście ,miła komnpetenta osoba rozmowa trwałą 30 min bo mimo ze nie jestem wetem cos tam wiem,maja jutro pogadac z nasza i podejma decyzje i nie jest wkluczone ze rottek trafi do krakowa, moze sie jednak tez okazac ,ze zostanie w schronisku i tam odejdzie za TM.Rozmawiałm tez na temat pana K i mamy pomysł jak to zrobic ,jesli sie okarze ze rotek bedzie miał do nas przyjechac zeby go wypuscił.Wetka sie ucieszyła ze zadzwoniłam i ze moze jest szansa dla rottka,Szkoda tylko ze musiałam sie nasłuchac tyle przykrych i nieprawdziwych rzeczy na swój temat
I jest mi przykro,ze tak na mnie naskoczyłyście i obsmarowałyscie na forum.
Cóż czlowiek uczy sie całe zycie
AgnieszkaP dzięki że podjełaś taką decyzję a pyskówką się nie przjmuj, górę biorą emocje. Jeśli jest jakaś nadzieja na to żeby psiak miał blisko siebie przjazną duszę trzeba zrobić wszystko aby tak było.
Przykro mi, ale w dalszym ciągu będę uważać, że pomysł wiezienia umierającego psa kilkaset kilometrów mało ma wspólnego z miłością do zwierząt i bardzo się dziwię, Agnieszko, że próbujesz go przeforsować. Ten pies może nie przeżyć podróży.
szkoda, że tak poszło. (ludzie chyba powinni się wspierać?) ale też uważam, że Agnieszka zrobiła O:K
To czemu nie pojełyście decyzji o eutanazji dzisiaj tylko czekacie do poniedziałku, żeby cierpiał przez wolne dni.

To czemu nie pojełyście decyzji o eutanazji dzisiaj tylko czekacie do poniedziałku, żeby cierpiał przez wolne dni.

Marylko, a kim ja według Ciebie jestem, by podejmować decyzję o eutanazji? Ona należy tylko i jedynie do lekarza weterynarii, ale nawet osobom, które mają z tym do czynienia na co dzień nie jest łatwo zrobić ten ostatni zastrzyk.
On nie cierpi - tzn. jest cały czas na lekach przeciwbólowych, więc nie powinien czuć bólu, chociaż na pewno nie czuje się dobrze.
MonikaP nie obrażaj się ale czuję że psiak jest na przegranej pozycji,takie są moje odczucia , ale jak jest jakaś nadzieja to trzeba ją wykorzystać i to chce zrobić AgnieszkaP

MonikaP nie obrażaj się ale czuję że psiak jest na przegranej pozycji,takie są moje odczucia , ale jak jest jakaś nadzieja to trzeba ją wykorzystać i to chce zrobić AgnieszkaP

Marylko, czy Ty naprawdę nie rozumiesz tego, co piszę? Gdyby chęć pomocy wyraziła osoba mieszkająca w Poznaniu, całym sercem byłabym za tym, aby rotek spędził ostatnie dni życia w ciepłym, kochającym domu. Podróż z Poznania do Krakowa i dla zdrowego, młodego psa byłaby męcząca, a co dopiero dla umierającego staruszka.
Uważam, że byłoby najlepiej, gdyby pies mógł spokojnie odejść we własnym domu, ale nie można dążyć do tego za wszelką cenę.
Decyzja należy do wet. jeśli zdecyduje się wydać psa Agnieszce P, mam nadzieję że nie będzie go pędzić przed, przy czy za samochodem. A co piszę dobrze rozumię. Dla mnie temat zamknięty.
Przeglądam teraz forum i jestem zaskoczona.Chodziło przecież tylko o to jak można pomóc temu psu.Rozmawiałam kiedyś z Panią weterynarz tego schroniska,przemiła osoba i nie sądzę aby odmówiła rozmowy z kim kolwiek na temat tego psa
Kto czyta to forum wie że Agnieszka i Ksera pomagają rottką w całej Polsce i dlaczego nie mogły by też pomagać w Poznaniu.
Znam Monikę i Gonię - dziewczyny które bardzo się poświęcają dla dobra zwierząt i walczą jak mogą o to aby pomagać im w schronisku.
Tym bardziej nie rozumiem tej niepotrzebnie zaostrzonej dyskusji .
Haniu, nie obraź się, ale Twoja wypowiedź świadczy o jednym, jak mało wiesz o, i zrozumialaś z naszych relacji dotczących zwyczajów schroniska... Bywasz tam sporadycznie...
Nikomu nie chodzio o niechęć współpracy z Agnieszką czy Kserą. Wręcz przeciwnie. Jednak po dzisiejszej rozmowie telefonicznej odniosłam wrażenie, że nadajemy na innych falach. Moje tłumaczenia i przekonywania spaliły na niczym. Ja jestem zdania, że jeśli pies ma cierpieć, lepiej ukrócić te cierpienia jak najszybciej, zamiast targać go przez pół Polski po to by i tak umarł w męczarniach. Wg mnie mądrość, to umiejętność pożegnania się zanim jest za późno. Myślę, że takie chaotyczne "pomaganie" sprawie nikomu nie służy. Koś tu mi zarzuci, że nie mam doświadczenia z psami. Wypraszam to sobie... Może na forum Rottweilerów - a i owszem - zarejestrowaam się po to by w tej konkretnej sprawie - wyrazić swoje zdanie... Ale takich przypadków znam wiele. Ae nie czas i nie miesce by się wywnętrzać.
Boli mnie Wasza naiwność i bezmyślność. Za jaką cenę chcecie tego psa "ratować"? Przecież wszystkim powinnoo zależeć by nie cierpiał. A Wy to cierpienie chcecie mu przedłużyć!!!
O;K, ale przecież Agnieszka, nie przyjedzie i nie wyrwie psa na siłę,. Tylko z tego, co pisała Ksera pani wet od Was i wet Agnieszki mają skonsultować czy jest szansa na przewiezienie , czy nie, decyzja należy do nich, więc po co kontynuować sprzeczkę. Bez sensu. Ludzie czasem się nie dogadują i to raczej normale, ale jeśli i dziewczynom z Poznania i Agnieszce zależy na psiakach, to nie odrzucajcie piłeczki, bo to bez sensu. Przecież i jedni i drudzy robią dla rottków ile tylko w ludzkiej mocy. Pewnie, że czasem jak jest trudna sytuacja ludzie potrafią się podzielić, ale jeśli tak zostanie, stracą na tym psiaki i to zupełnie bez sensu! Wierzę, że wspólna praca na rzecz piesków jest dużo ważniejsza niż różnica zdań, a właściwie chyba niedogadanie, bo koniec tej dyskusji należy do weterynarzy.
Pani weterynarz jest przemiła, uprzejma i naprawdę wspaniała. I ma nad sobą niezbyt miłego, uprzejmego i wspaniałego szefa, z którym musi konsultować każdą decyzję. Jak ten szef podchodzi do pomocy z zewnątrz możecie zapytać dziewczyn z Klubu Doga Niemieckiego, które proponowały pomoc dla starego doga przebywającego od września w naszym schronisku.
Agnieszka pisze, że jej kontakty z kierownikiem są niezłe...Bardzo się cieszę. A nie wspomniała mu przypadkiem o swoich powiązaniach z TOZem? Bo to by wiele tłumaczyło.
Tak sobie czytam i oczom nie wierzę....nie chcę komentowac ani wcinac się w tę niezbyt miłą dyskusję. Osobiście jestem za walka do końca!
W tym wątku chcę tylko zaproponowac moją pomoc przy przewozie biedactwa. mam odpowiednie warunki, samochody duże i zapewniam, że podróz do krakowa ani nie jest długa ani niewygodna zwłaszcza dla psiaków które przewożę bo co do ludzi to mi wszystko jedno czy im wygodnie.

Pani weterynarz jest przemiła, uprzejma i naprawdę wspaniała. I ma nad sobą niezbyt miłego, uprzejmego i wspaniałego szefa, z którym musi konsultować każdą decyzję. Jak ten szef podchodzi do pomocy z zewnątrz możecie zapytać dziewczyn z Klubu Doga Niemieckiego, które proponowały pomoc dla starego doga przebywającego od września w naszym schronisku.
Agnieszka pisze, że jej kontakty z kierownikiem są niezłe...Bardzo się cieszę. A nie wspomniała mu przypadkiem o swoich powiązaniach z TOZem? Bo to by wiele tłumaczyło.

Agnieszka nie ma nic wspólnego z TOZem, kompletnie nic a nic. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami nie ma nic wspólnego z TOZem, to zupełnie odrębna organizacja. Myślę, że czas zakończyć tą dyskusję bo o ewentualnym transporcie nie Wy i nie my decydujemy tylko jak same napisałyście osoby do tego upoważnione.

Tak sobie czytam i oczom nie wierzę....nie chcę komentowac ani wcinac się w tę niezbyt miłą dyskusję. Osobiście jestem za walka do końca!
W tym wątku chcę tylko zaproponowac moją pomoc przy przewozie biedactwa. mam odpowiednie warunki, samochody duże i zapewniam, że podróz do krakowa ani nie jest długa ani niewygodna zwłaszcza dla psiaków które przewożę bo co do ludzi to mi wszystko jedno czy im wygodnie.

Itka
już nie chciało mi się pisać, ale zaputam jeszcze. Czy pani weterynarz jest tak miła, że nie potrafi powiedzieć np. "pani Agnieszko! proszę nie ingerować, bo będę miała kłopoty?" Bo z tego, co mi wiadomo ucieszyła się telefonu i nie pokłociły się i nikt nikogo nie straszył? Mam dość to bardzo niemiłe, Ksera, Itka
Przyznam się, że jestem w szoku. Nie miałam dostepu do interenetu, a to co teraz czytam mnie przeraża.
DZIEWCZYNY CO WY ROBICIE .
Mam tylko jedno pytanie do Pań z Poznania. Ten Pan kierownik to jest KTO?
Pan Bóg, czy następny dyktator. Z tego co same piszecie o nim, okazuje sie że to gościu ,który decuduje o tym kto ma wejśc i pomagac psom , a kto nie bo jest "be".
A boi sie tylko TOZ. Może ma coś na sumieniu . Dzieki Bogu, ale jest jeszcze ktos nad nim.
Dzięki wam za to dziewczyny , że patrzycie mu na ręce, ale szkoda, że wtedy kiedy on chce ( przynajmnie tak odczytałam to co piszecie)
Uważam, że Agnieszka dobrze robi , rozmawiając jako osoba zainteresowana wzięciem psa do domu. Bo jak wziąśc psiaka do domu, jak nie wiesz czy jest taka szanasa, aby przeżył . Niestety to nie wy o tym najwięcej wiecie, tylko wet prowadzący psa. A jak się to mówi, co dwa wet, to nie jeden. I to oni poprzez wspólne doświadczenie powiedzą co dla psa jest najlepsze.
Nie życze Wam dziewczyny abyście kiedys patrzyły jak pies odchodzi. Jak musiałam podjąć takie dwie decyzje . Za każdym razem trzymałam psa za łapy. I nie dlatego, aby nie uciekał, tylko po to, aby czuł , że do końca jestem przy nim. I podziwiam Agnieszkę, bo w razie czego to ONA bedzie musiała patrzec na to

Poza tym Szanowe Panie z Poznania troche kultury i grzeczności nikomu nie zaszkodzi. Wypisywanie o kims , że jest " niestabilna emocjonalnie" jest po prostu mało powiedziane nietaktowne, ono jest prostackie i wulgarne. .
Myśle, że tam gdzie dwóch sie bije , trzeci korzysta. A korzystaja wszyscy Ci , którzy świadomie krzywdza zwierzęta, bo czuja sie bezkarnie.
Tu sie nalezy łączyc , a nie dzielić.
dobrze powiedziane tzn napisane
No i niestety nie ma sensu go wozić tak zadecydowała moja wetka , jej zadaniem juz powinien zostac poddany eutanazji
dzis w nocy miał wewnetrzy wylew ma zajete wszystkie wezły chłonne i juz nie wstaje
Moja wetka tez stwierdziła ze schroniskowa jest super
I wrecz jej powiedział ,ze ona by juz tego psa uspiła mam nadziej,ze tak własnie schroniskowa zrobi
Smutne ,ale przynajmniej wiemy na czym stoimy
I to nasza wet zadecydowała zeby go nie zabierac tylko poddac eutanac\zji i ja naprawde przy niczym sie nie upieram ,chciałam tylko wszystkiego sie dokładnie dowiedzieć
I tak trzymać Koleżanko Mieć własne zdanie to nie grzech i każdy ma prawo go powiedzieć i postępować wg niego. . Teraz każdy kto zajął się tym problemem ma czyste sumienie, że zrobił ile mógł.
Ksero, patrzyłam nie jeden raz, jak odchodzi pies. Także schroniskowy kaleka, wzięty na przechowanie i wyleczenie. Usypiałam go razem z poprzednim wetem w schronisku, odchodził na moich rękach. I patrzyłam na śmierć maleńkiego psa, który jeszcze nie zaczął na dobre życia, a którego nie udało mi się uratować. I moja własna schroniskowa staruszka umierała na moich rękach, po paru miesiącach spędzonych u mnie w domu. I dziesiątki kociąt, które odchodziły na panleukopenię ....Sporo ich było, naprawdę. Jednak to nie jest okazja do licytacji.

Dziś przed południem rozmawiałam z naszą wetką o rottku i powiedziała mi wyraźnie, że jej stanowisko w rozmowie z panią doktor z Krakowa było jednoznaczne - pies nie nadaje się do podróży,bo prawdopodobnie by jej nie przeżył i ona sama zdecydowanie odradzała przewożenie go do Krakowa.

Co do kierownika - tak, boi się TOZu i wszelkich organizacji o podobnych nazwach. Dlaczego - to już sobie odpowiedziałaś. A ja na razie milczę, bo jeszcze nie czas.
Dziś rottek odszedł. Sekcja wykazała, że miał 3-krotnie powiększoną śledzionę. Zaawansowany nowotwór z przerzutami.
[*] odszedł bezdomny i bezpański pies...

[*] odszedł bezdomny i bezpański pies...

Nieprawda. Może nie do końca, ale miał dom. Dom to nie tylko miejsce schronienia dla psa, to również, a przede wszystkim ludzie. I myślę ,że wszyscy na tym forum i na zaprzyjaźnionym chciały mu pomóc, a przede wszystkim Aga, która zaoferowała mu dom. Mam tylko nadzieje, że jak odchodził, to ktos trzymał go za łapkę.
Ale same myśli płynące od nas wszystkich napewno dotarły do niego i może dzieki temu nie czuł się bezpański.
Wielka szkoda , mam nadzieję ,że ostatnie dwa dni przynajmniej był blisko człowieka,ze nie był sam w klatce , że został przeniesiony przynajmniej do biura tam gdzie sa ludzie. I ktos na pożegnanie tez z nim był, oprócz p. weterynarz [*].

Wika
Jestem przekonana, że dziewczyny z Poznania z nim były. W końcu też bardzo próbowały o niego walczyć
Jasne, ale nie czuł bliskości jednej osoby - osoby, którą uznałby za swojego pana, ktoś był przy nim, to jasne. Ale nie tak - jak chciałby tego każdy pies. Jasne - dzieci w domu dziecka też mają zapewnioną opiekę i współczucie, ale wiedzą że nie mają kogoś kto kocha je naprawdę... Teraz napewno jest szczęśliwszy... [*]

 

Drogi uzytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

 Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

 Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.