ďťż

intruz

Witamy wszystkich forumowiczów.
Zaadoptowaliśmy pięknego psa LOGOSA mieszka w domu z ogrodem, jest u nas już drugi dzień . Najbardziej odpowiada mu towarzystwo męża, chodzi za nim "krok w krok" . Ja jestem na drugim miejscu, a córkę "olewa" i parę razy na nią warknął . Musimy nad tym popracować. Prosimy w tej kwestii o rade forumowiczów. Nasz kochany pierwszy rottek, którego mieliśmy od szczeniaka, też nieraz warknął, nic z tego nie robiliśmy, bo był psem godnym naiwiększego zaufania. Pozatym straszy swoje odbicie w lustrze i nawet pokazuję ząbki. Jest też problem ma rozwolnienie, od dzisiaj dostaję tabletki kupione w aptece bez recepty, jesli w ciągu 48 godzin jego stan nie poprawi się niezbędna będzie wizyta lekarska , a w schronisku nas uprzedzili, że lekarzy nie znosi . Mamy nadzieję że tym razem szybko wyzdrowieję i obejdzie sie bez lekarza, a z czasem nabierze do nas większego zaufania i da jakoś przekonać się do lekarzy. W piątek zamieścimy na forum zdjęcia LOGOSA w nowym domu .


Gratuluję, już słyszałyśmy, że trafił do superowego domku .
Wątek przenoszę do działu "w nowym domu" i tam czekamy na wieści o Logosku
Bardzo się cieszę, ze udało się dla logosa znaleśc odpowiedzialny dom.?ledziemy jego losy od początku ,znamy wolontariuszki Ele z palucha,
U nas na adopcję czeka Wilma ,towarzyszka Logosa z klatki
Czekamy na zdjęcia
Bardzo sie ciesze ,że LOGOS ma taki super domek . A jeżel chodzi o weta , to może bedzie dobrze jak mąż bedzie z nim chodził . Sama piszesz ,że jest w męża zapatrzony , byc może że własnie przy nim bedzie wszystko w porządku.

Wika


A moze ,przed wizytą u weta dać mu coś na uspokojenie
Na rozwolnienie dobre i sprawdzone (u mojej suni )tabletki bez recepty Immodium z tym ze 6 sztuk kosztuje 12 zeta.Wtedy tez jej daje kosci i biegunka ustepuje po 2 dniach.jezeli nie to konieczna wizyta moze to byc inna przyczyna.
Biegunka to normalna przypadłość u psów zmieniających miejsce, karmę itp. Trzeba pieskowi ugotować ryż z marcheweczką , delikatnym mięskiem i powinno być ok. Można dać też Nifuroksazyd o którym napisała Dzidka. Jeżeli jednak biegunka będzie trwała jeszcze kilka dni to wizyta u weta będzie konieczna.
Z biegunką już lepej . Mam zdjącia LOGOSA, ale nie wiem jak zamiescić w poscie.
Wyslij na maila agnieszka.pawlicka@poczta.fm
czekamy na fotki w nowym domu
na przyszłość-u mnie najczęściej sprawdza się węgiel lekarski albo smecta wlana strzykawką w kącik fafli
Zdjęcia są od wczoraj, tylko czasu brak , ale już się poprawiam.





Proszę o radę.
LOGOS zaczyna próbować dominować, wrknął na mnie bardzo groźnie i łapał za ubranie zębami, nie ugryzł, ale mnie nastraszył, a chciałam mu wytrzeć pysk, bo ciekła slina po posiłku, a pies zmierzał w stronę kanapy, wcześniej już mi pozwalał na takie zabiegi. Na spacerze warknął na męża, kiedy kazał mu zostawić znalezione śmieci. Za radą Pani Eli postanowiliśmy pość z nim na szkolenie już w tą sobotę do Mysiadła.
Staramy się teraz nie wywoływać konfliktnych sytuacji, ale zastanawia mnie czy może pies zaatakować w momencie jak leży sobie posrodku kuchni, a ja albo córka przechodzimy obok, albo co moze oznaczać że przynosi mi swoją kość z suchej skóry i gryzie na moich kolanach. Czytałam na forum że jest książka "Oczami psa" w wersji elektronicznej jej lektura mogła by nam pomoc.
Właśnie takim postępowaniem pokzujesz, że pies rządzi w domku. Jak leży w kuchni a chcecie przejść to spokojnie powiedzieć mu odejdź. Ja stosuję taką metodę, że jak pies nie odejdzie to druga komenda jest z lekkim szturchnięciem psa, że niby przeszkadza a ja właśnie tędy muszę przejśc. Wszystkie rottki jakie miałam rozumialy w lot o co chodzi i była to chyba najszybciej pojmowana komenda. Poza tym przede wszystkim konsekwencja. Nie możesz pozwalać by pies przynosił ci kość na kolana i sobie ją tam memlał. Ja zawsze biorę taką przniesioną mi kość na chwilę jak odda to chwalę psa a potem daję ją za chwilę i pies odchodzi gryźc gdzieinedziej. Ja myślę, że powinniście poćwiczyć trochę z psem, bo zabardzo wami rządzi. Szkolenie to świetny pomysł, oby było oparte na nagrodach a nie karceniu psa. Życzę powodzenia.
Tina Podaj swoj e-mail ..
dodam małą korektę. moim zdaniem, nie powinniście stosować zbytnio korekt "cielesnych".metody, o których pisze Monika, również stosowałam (chodzi o to szturchnięcie), ale w Waszym przypadku myślę, że lepiej ich unikać. to, na co pozytywnie zareaguje jeden pies, innego może rozzłościć, a co jest w stanie zdenerwować waszego psa...tego nikt nie wie, bo nie macie go od szczenięcia

P.S.sprawdź PW

[ Dodano: 2006-02-13, 13:17 ]
Dziękuję za dobre rady . Logos ma za sobą pierwsze dwa dni na szkoleniu w Mysiadle.
Jest bardzo zestresowany, treser też to rozumie i zaleca łagodne postępowanie. Najgorsze jest uprosić psa wejść do samochodu, smakołyki nie zawsze skutkują, bywa że zajmuję nam to pół godziny.
Witaj Tino,
?wietnie, że Logos znalazł dom u kogoś kto się nie poddał tylko podjął się z nim szkolenia. W Mysiadle jest całkiem niezły Ośrodek. Polecam stamtąd Marcina Lucaka. Jest świetnym pozorantem ale co do PT to jeden z lepszych szkoleniowców w tym właśnie Ośrodku.

Co do jazdy samochodem. Jeśli chcesz dobrze psa nauczyć jazdy, to niestety jest to bardzo pracochłonne ale za to przynosi efekty na dłuuugi okres

Co mogę Ci polecić. Po pierwsze najlepiej byście jazdę ćwiczyli codziennie.
Podaję Ci przykładową naukę:
Pierwszego dnia zachęcacie psa do samego podejścia do samochodu. Jak podchodzi to nagradzacie i od razu idziecie się chwile pobawić. Tak przez np. 2 - 3 dni.
W następnych dniach, otwieracie drzwi (wszystkie) i sami wsiadacie i zachęcacie psa do przyjścia. Podejdzie smakołyk i znowu zabawa i to intensywna zabawa tak by psu sprawiała radość. Otwarte drzwi są po to, by pies widział, że nic strasznego się nie dzieje i że ma nieograniczoną drogę wyjścia. Może spokojnie wchodzić jednymi drzwiami z tyłu a wychodzić drugimi. Gorzej jak macie kombi.
Po kolejnych dniach niech pies wsiądzie do auta i wytrzyma np. 30 sekund. I znowu smakołyk i zabawa - to się już dzieje przy jednych drzwiach otwartych.
Po kilku dniach jak pies już wsiada, to przejedzcie się samochodem wokół domu (czyli krótka wycieczka ) i znowu zabawa. Później tylko wydłużacie czas jazdy

Smakołyki i zabawa po nauce mają na celu stworzyc Logosowi pozytywne skojarzenia i uświadomić mu, że taka jazda to przynosi super korzyści i kończy sie super zabawa. Po pierwsze a po drugie zabawę z właścicielem.
Jak pies reaguje na piłeczkę i jest pozytywnie zakręcony na jej punkcie można użyć także piłeczki

Życzę sukcesów wychowawczych
Ja stosowałam u jednej mojej suki, bo tylko jedna miała problem, że bała się samochodu szybszą metodę. Na ręce do auta wsadzaliśmy i na wycieczkę do lasu, tam zabawa, po spacerze spowrotem do auta wsadzaliśmy i do domu. Po 3 wycieczkach suka biegła do auta, bo wiedziała, że zaraz pojedzie w fajne miejsce wybiegać się i wybawić. Jedyny szkopół w tym, że w okresie przyzwyczajania psa do auta nie można go zabierać w żadne miejsce gdzie psa spotkać może jakakolwiek przykrość, więc szkolenia, wet itp odpada
co jakiś czas trafia sie pies, któremu niełatwo przychodzi wykorzystanie szansy na nowe życie
niestety, Logos do nich należy
myślę, że trochę sobie pobędzie znów w dziale "Do adopcji", do którego należałoby z powrotem go przenieść
a za jakiś czas.... może uda się go trochę rozpracować, choć wiem, że to w warunkach schroniskowych przypomina mrzonki. ale kto wie. przecież nie mamy prześwietlarki psich myśli kto wie...

cieszę się, że miał przez jakiś czas troskliwy dom u Tiny. bardzo dziękuję Jej i Jej Wspaniałej Rodzinie za wszystko, co dla niego zrobili i cały trud, wszystkie starania... szkoda, że Logos nie wykorzystał swojej szansy. może to jeszcze nie ten dom, może potrzeba jeszcze czasu

mam nadzieję, że nadal żywicie sympatią rottki...

a gdyby ktoś z forumowiczów miał pomysł na dom dla trudnego psa, czekamy na kontakt
No to niestety czas na przenosiny do działu: "Psy do adopcji"
Myślę, że Logos powinien następnym razem iść do adopcji do kogoś kto miał rottka dominanta. Biorąc pod uwagę historię Mony, to wkrótce i do Logosa los się uśmiechnie
Szkoda, że Logos wrócił ;(. Jednak z tego co wiem były z nim poważne problemy.
obawiam się, że to nie jest takie proste - nie wystarczy kwestia posiadania wczesniej dominanta...zresztą tak w zasadzie czasem się zastanawiam, co znaczy pies dominant dla jednych dominant-przez innych jest odbierany po prostu jako mocny pewny siebie pies i tyle

niestety, problemy z nim były - nie jeden raz. ale zobaczymy, może się znajdzie jakas dobra dusza, która go zaczaruje...bo chyba to tez by się u niego przydało
niestety, Eksa tak naprawde zawsze straszyła i w sumie wielkiej krzywdy nikomu nigdy nie zrobiła....
Logos przegiął.... ale może uda się cos zrobić. postaram się do niego jutro podjechać i zobaczymy, może dam rade go trochę naprostować, choć w schronisku, to tylko kropla w morzu potrzeb
dzidka, trzymaj kciuki z Eksa sie udało
fantastycznie to ja wpadam w odwiedziny do Eksy

a teraz mniej sympatycznie, tzn. "wrażenia" pod sobotnim spotkaniu z Logosem. od razu zaznaczam, że to moje luźne spostrzerzenia i nie zamierzam jawić się tu, jako samozwańczy ekspert (co zawsze podkreślam )

wiele się potwierdziło z tego, co zaobserwowałam, gdy poznałam go po raz pierwszy, ale wiele dowiedziałam się nowego

mam nadzieję, że uda się zmienić mu boks ten, w którym mieszka, jest dość duży i "jednoosobowy"... i to bardzo dobrze tylko, że jest na końcu schroniska. nikt tam nie zagląda i siedzi sobie ten Logos, gapiąc się tylko na inne psy. poza tym wyprowadzenie stamtąd psa graniczy z cudem. robiłyśmy to we trzy-jedna osoba prowadzi psa, przytulona do rzędu boksów (dobrze, że psy w nich siedzące nie gryzą w rękawy )
dwie pozostałe trzymają psy na łańcuchu, rzucające się pod drugiej stronie tej uroczej "ścieżki zdrowia" ..... a łańcuchy są na tyle długie, że bez złapania psów na krótko można pomarzyć o przejściu.... potem jeszcze przeprawa przez błoto po kostki i rozwalone siatki (powiedzcie psu, żeby chciał przejść po tym...)

marzy mi sie dla niego osobny boks gdzieś na początku schroniska, żeby mógł obserwować spokojnie zachowujących się ludzi, ludzi głaszczacych inne psy, żeby łatwiej było mu podrzucić coś dobrego....żeby nie był na takiej zsyłce. i tak dobrze, że Ela załatwiła mu boks, bo pierwotnie, na obserwację po pogryzieniu, chcieli go ponoć wsadzić do jakiejś małej klatki

boję się też o personel.... wiele osób donosiło, że było świadkami brutalności (ciekawe, że chyba wszystkie przypadki, o których mi wiadomo, dotyczyły jednego pracownika ale może on jest nietykalny...) a za rottkami, to on chyba nie przepada...i bardzo mnie to martwi, bo Logos wymaga specjalnego traktowania...ale o tym za chwilę

hmmm.....sama nie wiem, od czego zacząć....Logos, to pies trudny. zdecydowanie. w tej chwili nie wyobrażam sobie jego adopcji, bo po prostu nie odważyłabym się brać na siebie odpowiedzialność moralną za to, że ktoś by go wziął do domu. chyba, że to osobnik naprawdę znający się na psach ....

Logos jest...dziwny to najbardziej ogólne, a jednoczesnie trafne określenie. nie wiem, czy ktoś potrafi w tej chwili powiedziec, co mu siedzi w głowie. chyba przydałaby mu sie wizyta u naprawdę dobrego specjalisty od behawioru

kiedy wyszedł na spacer, oczywiście na dzień dobry olewał tych, co go prowadzą. najpierw szła z nim Ela, potem ja go przejęłam.

dlatego jedną z pierwszych lekcji było uświadomienie, że "tam na końcu smyczy KTO? JEST". on po prostu wypruwał do przodu w ogóle nie przejmując się tym, co robi osoba go prowadząca. jakby uważał ją tylko za zbędne obciążenie. nawet przy zmianie kierunku itp. wołać go też mozna było bez skutku....

ale na szczęście po paru minutach udało się to nieco skorygować i potem szlifowaliśmy....aż zaczął się ze mna ganiać i łaził dokładnie krok w krok za mną

Logos jest psem lękliwym, choć na szczęście nie jest jakąś osiką trzęsącą się z byle powodu, co mnie pociesza. uchyla się lub sztywnieje, ale nie aż tak bardzo. jeśli mija nas duży samochód, woli odejść na metr, ale obserwuje zachowanie przewodnika i pewna postawa człowieka nieco mu pomaga

jest bardzo spięty w shronisku, gdy trzeba przez nie przejść - cały ten gwar, psy rzucające sie w jego kierunku wyraźnie go tłumią...ale nie odszczekuje się, ani nie odreagowuje na człowieku, czyli mamy kolejny plus

problem w tym, że ma swoje zdanie, do tego wiele rzeczy wpędza go w niepewność, ale jednoczesnie potwornie boi się używania siły

zastanawia mnie coś - czy on unika człowieka bardziej ze względu na osobowość (np. był szczeniakiem niezależnym, chodzącym swoimi drogami, trzymającym się raczej z boku, który człowieka do szczęścia nie potrzebował), czy też przede wszystkim boi się ludzkiej przemocy. a jeśli i jedno, i drugie, to w jakim stopniu. bicia boi się napewno, a nie wiem, co z jego osobowoscią, jako taką bo kwestia, czy on musi odzyskać utracone zaufanie do człowieka i tęskni mimo wszystko za kontaktem, czy też nigdy tego kontaktu za specjalnie nie potrzebował, a do tego boi się człowieka...bo wtedy byłoby chyba najgorzej

Logos owszem, cieszy się na widok serdecznego człowieka, ale to nie jest taka radość pełna....on do wszystkiego podchodzi z dystansem...niby cieszy się, ale mam wrażenie, że bardziej okazuje radość na zapach jedzenia.... ale może to takie wrażenie (choć Ela też przyznała, że on nie cieszy się -cytuję-"tak, jak to tylko rottki potrafią"). jednak dobrze, że cieszy się chociaż na widok jedzenia

Logos boi się wszelkich manipulacji przy ciele. To nie jest pies agresywny na takiej zasadzie, że stoi pewnie, człowiek go dotyka, a on warczy... nie, Logos nie warczy. Logos robi się "wklęsły" i stara się uniknąć dotyku. Dlatego właśnie bardzo newralgicznym momentem jest boks. przyznam, że gdy Ela zapytała się "to co? wejść i zapiąć?" odniosłam wrażenie, że było w jej oczach mnóstwo niepewności, a ja wcale nie umiałam jakoś sensownie dodać jej odwagi...

dlatego właśnie Logos sztywnieje i unika zapięcia na smycz, zresztą wyraźnie boi się nawet manipulowania przy obroży z juz zapiętą smyczą. Kaganiec zakładałam metodą "masz smakołyk-jedz i nie odgryź mi ręki, jak ci go szybko na łeb wrzucę", bo nie bardzo chciał włożyć głowę za smakołykiem do kagańca sam.

Kiedy już poprawiło się zwracanie uwagi na osobę znajdującą się na końcu smyczy, zaczęlismy trochę ćwiczyć. Logos wykonuję komednę "siad", "równaj", "waruj", "do mnie". trochę nie bardzo mu wychodziło "noga", ale szlifujemy. "kurczy" się w sobie, jeśli się go zestrofuje głosem za niewykonanie komendy. na szczęście magiczne "siad" można w sadzie zawsze od niego wyegzekwować

Jednak z warowaniem jest problem, bo wyraźnie nie lubi tego robić i rzadko wykonuje tę komendę, kiedy człowiek nie ma w ręce smakołyka. Nie ma opcji, żeby mu "podpowiedzieć" warowanie. Chociaż co ciekawe przy lekkim naciskaniu zadu w ramach przypomnienia, kiedy nie chciał usiąść nie zareagował ani razu agresją. Ale przy siadaniu, wystarczy mu pomóc gestem ręki...ale leżenie ciężko idzie. I sama nie umiem wyczuć - czy bardziej chodzi o "nie chcę, bo nie chcę", czy tez o strach. Chociaz lęk napewno ma w tym swój udział. Zaraz po zawarowaniu za wszelką cenę usiłuje wstać.

Na początku bardzo oglądał się za psami, ale potem już dużo mniej wyprzedzał nogę na komendzie "równaj", kiedy z jakimś się mijaliśmy. i ani razu nie zaatakował. Ludzi mija spokojnie. Pamietam, na spacerze z tina i jej mężem, chciał tylko pogonić dwóch pijaczków ale tu mu się nie dziwię

Logos boi się przemocy ze strony człowieka. Przestraszył się nawet gwałtownego ruchu smyczą-nie pamiętam, co robiłam-przekładałam ją czy lekko wyślizgnęło mi się jedno pęto z ręki. Już nie pamiętam. Ale od razu odskoczył i przypadł. Podobnie, gdy wykonywało się jakiś ruch ręką nad nim.

Na szczęście dzielnie zniósł te kolejną, wyraźnie stresującą, lekcję i pod koniec mogłam już machać mu smyczą przed nosem (ćwiczyliśmy to w marszu, napoczątku-tak od niechcenia przeleciała mu 30 cm przed nosem smycz , podczas, gdy ja szłam dziarsko, coś tam podspiewując, jakgdyby nigdy nic). Przerobiliśmy także "fruwający smakołyk", abym potem mogła już spokojnie wymachwiwać pustymi rękoma, również w bezpośredniej bliskości Logosa (żeby ktos nie pomyślał, że ja się tam znęcałam psychicznie nad nim )

W pewnym momencie jednak wyraźnie poczuł się bardzo niepewnie-chciałam go pogłaskać, a on ruszył głowę i suma sumarum, lekko puknęłam go w czoło. NIE UDERZYŁAM, to było coś, jak ułamek siły w zwyczajowym poklepaniu psa. Ale było mocniejsze, niż głaskanie i nagłe....

Blikośc...no właśnie. Logos niestety nie dąży jakoś specjalnie do bliskości. To nie jest tak, że się go zawoła i on biegnie w podskokach, żeby się potulać i pomiziać, jak to czesto robią psy schroniskowe, także rottki. Przyjdzie raczej na zasadzie "każą-przyszedłem"

Ale i tak, wyszukując jakiś pozytywnych stron-ze dwa, może trzy razy zdarzyło mu się na moment przytulić głowę do mojego uda....to już zawsze coś

Pod koniec spaceru wydawało się, że jest o niebo lepiej. Ganiał się ze mną, łaził krok w krok, pozwalał się głaskać, przytulać, chwilami sprawiał wrażenie takiego, któremu sprawia to nawet pewną przyjemność

Ogólnie było coraz lepiej...dotykałam go po całym ciele, łącznie z pyskiem. Zajrzałam w uszy, oczy, dotknęłam nawet brzucha i wszystko było OK. Wyglądał na takiego, który coraz bardziej sie rozluźnia. Newralgiczne okazały sie łapy. Kiedy robiliśmy kolejną krótką sesyjkę, byliśmy już w pobliżu schroniska. Logos wyraźnie zwracał się w tamtym kierunku. Siadł, wzięłam jego łapę do ręki i lekko gładziłam pazury. W tym momencie spróbował cofnąć łapę. Robił już to wcześniej, ale przytrzymałam ją wtedy lekko, potem od razu puściłam, bardzo pochwaliłam, nagrodziłam smakołykiem i wszystko było OK. Tym razem zauważyłam lekkie drgnięcie fafli. Nawet nie zobaczyłam zębów. Nawet nie usłyszałam żadnego odgłosu. Tylko drgnęły fafle. Nie doceniłam tego-myślałam, że to ma taki wydźwięk, jak zazwyczaj, tzn. lekkie ostrzeżenie. Niestety, okazało się, że to było JEDYNE ostrzeżenie, jakie Logos z siebie wykrzesał. Niemal odruchowo, na to niby warknięcie, powiedziałam nisko, króciutko "fe!" .... i w tym momencie wszystko się posypało

Przy następnej próbie wzięcia jego łapy do ręki zrobił się cały "wklęsły" i wyraźnie zesztywniał, starając się uniknąć jakiegokolwiek kontaktu fizycznego ze mną. Zaczęłam przemawiac cicho, ciepłym tonem, unikając gwałtownych ruchów. W pewnym momencie gdzieś tam chciałam go niżej dotknąc i kłapnął zebami, uderzając mnie kagańcem. powiedziałam "fe!" i wstałam (do tej pory cały czas kucałam).
Dałam kilka komend, z dość chłodną pochwałą i ruszyliśmy przed siebie. Kiedy tak szliśmy, po jakimś czasie chciałam go pogłaskać, bo dobrze mu szło. Póki głaskałam po szyi-było spokojnie, choć wyczułam lekkie napięcie. Kiedy przesunęłam palce na ucho, znów spróbował dziabnąć, tym razem mocniej. Powiedziałam głośniej "FE!", a w tym momencie, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, Logos odskoczył tak daleko, jak tylko pozwalała mu smycz i przypadł do ziemi. Poczekałam chwilę i zawołałam. Nawet bał się podejśc, ale w końcu się przełamał. Choć szedł na przygiętych łapach i wyraźnie się bał. Spokojnie, ciepło pochwaliłam, nie dotykając go, żeby się trochę uspokoił i ruszyliśmy przed siebie. Szedł ładnie i gdy dochodziliśmy na wysokość zjazdu do bramy schroniska, chciałam go pochwalić, lekkim pogłaskaniem z boku szyi. Tym razem mało, że mnie porządnie uderzył kagańcem, to jeszcze sie przywitałam z jego przednimi łapami. Znów "Fe!", bez żadnego innego działania...i powtórka

Logos odskoczył, przykleił się do asfaltu i nie chciał podejść. Lekko naprowadziłam go w końcu (powooooli) smyczą, ale szedł wyraźnie niechętnie i przestraszony. Jakby bał się, że zaraz mu spuszczę lanie... Wyczuwałam, że jest napięty, więc zrezygnowałm już z czegokolwiek. Do końca spaceru dostał jeszcze kilka komend nagrodzonych smakołykiem-nie chciałam go stresować dotykiem

I ręce mi opadły. Problem w tym, że on nie ostrzega w klasyczny sposób. Nie warczy...
Jego sygnałem ostrzegawczym jest zesztywnienie ciała, gwałtowna zmiana wyrazu psyka-zwłaszcza oczu...a czasem, to niczego sie człowiek nie dopatrzy.

I to jest bardzo duży problem, bo wystraczy nie patrzeć zbyt uważnie, albo skupić się na czymś innym i problem gotowy

Z drugiej strony w jakiś sposób na jego korzyść działa jego zachowanie po próbach ugryzienia. Nie rzucił się na mnie tak, jakby chciał mnie zagryźć na miejscu. Jedno słowo i przerwał, odskoczył. Choć przyznam, że pocieszające jest tylko to, że tak łatwo przerwał. Mniej pocieszające jest już to, jak się potem zachowywał.

Jego zachowanie może u wielu osób wywołać wrażenie, że jedynym sposobem na poradzenie sobie z nim jest siła. Ale moje osobiste zdanie jest zgoła odmienne. On najwyraźniej zaznał już za wiele siły w życiu i teraz boi się jakiejkolwiek kary ze strony człowieka Zachowuje się tak, jakby człowieka nie potrzebował do szczęścia (z wyjątkiem człowieka z jedzeniem...a i to do momentu, kiedy ów człek to jedzenie ma)

nawet jego poddawanie sie pieszczotom sprawia wrażenie, jakby było w jakimś celu...np. "dam sie pogłaskać bo ufam, że dasz mi potem tę kiełbasę".... albo to, co obserwowałam u Tiny-głaskanie w trakcie "wycieczki" do woreczka z żarciem. Dopominanie się głaskania z taki prowokacyjny sposób, jakby pokazywał "patrz!!!! chcę, mam. ja tu decyduję"

Mało w nim jakiejkolwiek spontaniczności, bezinteresowności (przepraszam, że używam takich sformułowań w stosunku do psa, ale to dla zobrazowania), mnóstwo strachu i chęci robienia wszystkiego na własną rekę

Mam niezłą zagwozdkę Serce mi mówi, żeby z nim spróbować (w sumie ciekawe, jak na mnie zareagowałby następnym razem-czy bylibyśmy już, mimo wszystko, o ten milimetrowy kroczek do przodu, czy też na dzień dobry mi pokaże, że o jego resocjalizacji mogę zapomnieć )
rozsądek jednak podpowiada, że to może nie być zbyt dobry pomysł.
pomijając, że kompletnie nie mam czasu na schronisko

tłumaczę sobie, że może za bardzo sie stresował, że może przekroczyliśmy jakąś granicę, którą teraz gdzieś w środku ma, tylko on słabo i w mało zauważalny sposób tę granicę pokazuje.... Już bym wolała, żeby naokrągło warczał Może po prostu to już i tak było zbyt wiele dla niego, a następnym razem bedzie troszkę lepiej

Poza tym, Logos szybko się nudzi danym zajęciem - podobaja mu się komendy, za chwilę energia już gdzieś ucieka. To samo z jakąś zabawą itd.

No nie wiem, sama nie wiem. Napisałam to, bo to w końcu forum o rottkach i każdy z nas zdaje sobie sprawę, że problemy z nimi mogą być, ale jednocześnie nie demonizuje ich. Napisałam, żeby nie było obłudy. Nie mogę powiedzieć: "to sympatyczny, choć zagubiony pies"... bo to tylko kawałek prawdy

Jego nowy właściciel musiałby być wyjątkową osobą. Posiadać szeroką wiedzę o psach, mieć dużo cierpliwości...i przede wszystkim woli powstrzymania sie od przemocy. Bo MOIM zdaniem Logosa nie da się wychować siłą. Reaguje gwałtownie na ostry ton głosu, szarpnięcie smyczą. Nie chcę wiedzieć, co by było, gdyby ktoś zaczął, choćby w najlepszej wierze, stosować metody typu: wyszarpać na kolczatce, kuksańce, szturchnięcia itd. on bardzo szybko traci zaufanie. Nie wiem, co można z nim osiągnąć. Nie wiem, czy, jeśli np. uda się go "oswoić", to czy przeniesie się to na następne osoby, czy też jest to taki uraz, że de facto każdy człowiek musiałby sam sobie z nim od początku ustawiać relacje

przede wszystkim to nie jest tak, że można zrobić z niego misia i ktoś go potem weźmie, jako misia....misiem, to on już nigdy nie będzie. Takie jest moje osobiste zdanie

Pojawiają się głosy, że najlepiej go wziąć do kojca. Ale nawet ktoś, kto wziąłby go do kojca, musiałby znająć się na rzeczy. Przecież kiedyś w tym kojcu trzeba sprzątnąć, trzeba tego psa zaprowadzić do weterynarza itd......
Kamila ,ale się zaczytałam ,po tym co napisałas dla mnie kojec i brak kontaktu z człowiekiem odpada ...tak mi się przynajmniej wydaje,mysle ze Logos sie zamknie i bedą jeszcze większe problemy przy kontakcie,co do zaufania człowiekiowi ,moze zaufa ale na pewno nie w pełni ,ktos kto by go zaadoptowal ,muzi naprawde wiedziec na co się decyduje
przepraszam, pilnie go obserwowałam
chciałam żeby było szczerze i możliwie obiektywnie....i tak jakoś sporo tego wyszło

owszem, obawiam się, że zamknięcie i izolacja w kojcu może wywołać taki efekt, że to bedzie jego jedyny świat... bedzie go bronił, tam się tylko będzie pewnie czuł...a to nic dobrego nie wróży

wiesz, co jest najgorsze? rozmawiałam tak na spacerku z Elą L. i powiedziała mi, że de facto teraz są aż cztery rottki z problemami z agresją. jednego z nich widziałam - i tak jest lepiej, do niedawna ponoć rzucał się wściekły na kratę na widok człowieka.

ręce mi opadły.....czy to te "lewe" rottki maja coraz mniej stabilną psychikę, czy tez ludzie coraz gorzej je wychowują?
Ja mam jedno pytanie, czy on taki był już wcześniej, czy to się nasiliło ostatnio?
My w hotelu mamy 2 ,moze nie jakoś bardzo agresywne ,ale na pewno nie do domu z dziećmi i mieszkania
A w krakowskim schronisku agresywnych jest 8
Kamila nie wiem, miałysmy i nadal zresztą mamy rottki ze schroniska w dłuzynynie górnej było w sumie ich sześć wszystkie rewelacyjne ,cztery ze schroniska z łodzi tez były superowe
mysle ,ze to wina jednak wychowania ,psychika pewnie tez ma swój wkład ,ale mysle ,ze głównie to ludzie
czasami robią cos z dobroci serca np.rozpuszczaja psa a potem sobie z nim nie radzą
przejrzałam cały post i poprawiłam błędy

AgnieszkaP, wiem, że to głównie wychowanie, ale to działa mało optymistycznie na człowieka, gdy nagle na miejscu jest kilka problematycznych psów

bachar, nie wiem dokładnie. Wedle moich obserwacji, został oddany z powodu agresji, potem wrócił z adopcji z powodu agresji przez SM (choć nic mi nie wiadomo, żeby wtedy pogryzł do krwi), a teraz od Tiny-także wrócił z powodu agresji

co z lękliwością, nie wiem. Już maż Tiny mówił mi, że pies wyraźnie boi się podniesionej ręki itp.
No cóż, Logos jest podobny do naszego Bako, wszystko ok dopóki go nie dotkniesz, z tą różnicą, że nasz się nie cofa.
Dajcie ogłoszenie do najbardziej poczytnej gazety w Warszawie o oddaniu dorosłego psa i szukajcie jakiejś firmy z dużym kojcem bo jak dla mnie to jedyne rozwiązanie. U nas w azylu jest podobno nie 8 a już 12 rottków i ok. 10 nieprzewidywalnych lub agresywnych. Każdy jest kastrowany i ma swoje 3 miesiące conajmniej. Jeżeli dalej jest bardzo agresywny, wtedy rozważa się uśpienie. W tamtym roku uśpili Misia vel Mortala, ale agresja u tego psa przechodziła wszelkie granice, nikt nie był w stanie go oswoić. W schronisku w 2005 roku z powodu agresji zostału uśpione tylko 2 psy.
Kamila czytałam ten post i w niektórych momentach Logos przypoina mi Afrę w momencie jak wzięłam ją ze schroniska. Ona też była taka, że niby pogłaskać się dało, ale podchodziła z rezerwą. Zresztą do tej pory jak wracam to ona przybiegnie, nawet macha ogonem, ale zaraz ten zapał z niej ucieka i niepogłaskana idzie sobie do pokoju położyć się. Natomiast przez 4,5 roku jak ją mam nie cieszy się na przyjście kogokolwiek innego. Popatrzy tylko z pokoju kto przyszedł i idzie się położyć. Myślę, że Logos jest trochę do niej podobny. Ja po wzięciu jej ze schroniska nie robiłam z nią przez miesiąc nic. Wychodziłam na spacer, karmiłam, trochę pogłaskałam, nie robiłam żadnych komend, starałam się nie używać podniesionego głosu nawet wobec domowników. Ona z czasem sama nabierała coraz więcej zaufania. Po miesiącu poszłam z nią do lasu i puściłam ją luzem, bo wcześniej chodziła tylko na smyczy, a ona sprintem zaczęła biec więc już oczami wyobraźni widziałam, że pozbyłam się psa, zawołałam, ale normalnym głosem, nie jakimś histerycznym ją po imieniu i o dziwo przyszła, więc dostała smakołyk i puściłam ją dalej żeby nie skojarzyła, że zaraz po przyjściu będzie zapięta na smycz. Szkolenie zaczęłyśmy po ok. 2 miesiącach jak była u mnie. Zaczęłyśmy szkolenie w domu. Proste wykonywanie komend, po kilka minut dziennie, żeby psa nie stresować. No i z czasem wydłużalysmy sesje a potem przeniosłyśmy się dopiero z robieniem komend na dwór. Na początku jak ją wzięłam to panicznie bała się, że zaraz ją zbiję o coś. Nawet jak podniosłam patyk z ziemi to ona kuliła się zaraz cała. więc brałam na każym spacerze różne patyki do ręki, ale kompletnie nie zważałam wtedy na Afrę ani nie próbowałam ją tymi patykami zainteresować. Poprostu bawiłam się nimi a potem wyrzucałam gdzieś w trawę obok siebie. Z czasem Afra sama zaczęła podchodzić i patrzeć czemu ja te patyki caly czas noszę więc najpierw je obwąchwiała tylko jak trzymałam je w rękach a potem jak chciała to jej dawałam, dalej nie zważałam co ona sobie z nimi będzie robiła. Po jakimś czasie zaczęłam je rzucać i ona zaczęła za nimi ganiać a po jeszcze pewnym czasie zaczęła mi je przynosić.
Najlepiej byłoby oczywiście gdyby Logos znalazł domek u kogoś gdzie będzie mieszkała razem z właścicielem, ale dom ten musiałby być nadzwycaj spokojny, a własciciele powinni przez jakiś czas nie bardzo chcieć się zbliżać do psa. Nie od razu głaskać go, klepać i uważać, że pies ich ma słuchać. Niech on sobie przez jakiś czas robi co chce, jak chce to niech przyjdzie, nie chce niech sobie żyje jaiś czas obok reszty domowników. Myślę, że w takim domu powinien po pewnym czasie nabrać zaufania a wtedy nie powinno być już z nim problemu. to jest pies, który przede wszystkim nie lubi nachalności. Myślę, że to, że on na końcu tak sie zaczął wobec Ciebie zachowywać było spowodowane tym, że za dużo było wszystkiego, wszelkich komend, poleceń. Myślę, że na początek poinnyście go brać często nawet na krótsze spacery a częściej i nie kazać mu robić żadnych komend poza tym, że pies sobie idzie na spacer i robi co chce. No może tylko równaj co jakiś czas, coby Was nie porwal. Przede wszystkim powinien zmienić kojec na jakiś przy wyjściu, bo taki stres jak on musi przejść koło tych wszystkich agresywnych psów powodować może jeszcze większe problemy z jego psychiką.
Nie wiem czy moje rady odniosą skutek, bo psa osobiście nie znam, ale spróbować można. Zawsze może choć się zrobi mały kroczek w przód.
Ksera, pamiętam temat o Miśku. i osobiście uważam, że dobrze, iż został uśpiony. kocham psy, ale pies, to nie człowiek.... i czasem po prostu lepiej zapewnić mu humanitarną smierć, niż narażać potencjalną rodzinę adoptującą na pogryzienie
Logosa narazie chcemy trochę oswoić i poobserwować. ale tuttaj, z tego, co mi wiadomo, raczej nie praktykuje się usypiania

Monika3, dziękuję za tak wyczerpujący post masz bardzo słuszne uwagi i wiele racji. chciałabym spróbować go wziąc gdzieś dalej od schroniska, żeby możliwie nie słyszał nawet tego hałasu itp. owszem, też uważam, że mogło być ogólnie wszystkiego dla niego za dużo. chociaż nie zarzuciłam go na amen komendami, a trochę ich potrzebuje, w przeciwnym razie kompletnie olewa człowieka. zresztą wymagałam tylko tych, które mu wychodzą i wiem, że go jakoś specjalnie nie stresują. zreszta na widok żarcia sam potem próbobwał wykonać, co tlyko sobie przypomni

widzisz, z ytm daniem mu wolnej ręki w jego przypadku może się nie sprawdzić. problem w tym, że on wprawdzie trzyma się niby z boku, ale bardzo szybko zaczął się zachowywać w poprzednim domu, jak pan na włościach. dostał sporo swobody, miłości...i skończyło się, jak się skończyło
problemem jest tez znalezienie właściwej reakcji na jego ataki. bo on bardzo szybko zmienia taktykę i każdy atak jest coraz bardziej niebezpieczny i nieprzewidywalny.

dużo łatwiej jest pracować z psem, który się boi i nie chce podejść. ewentualnie warczy, grozi, w końcu gryzie.

dużo gorzej pracuje się z psem, który praktycznie bez ostrzeżenia się rzuca

większość sytuacji, w których Logos użył zębów w poprzednim domu, to nie był takie momenty, kiedy pies jkoś specjalnie był zagrożony. teoretycznie na wszystko można znaleźc wytłumaczenie, ale w takim razie ten pies wymaga domu nie z tej ziemi, jeśli dalej będzie miał takie "odchyły"

narazie dogaduję się z Elą w sprawie dalszego postępowania z Logosem (tzn. kto się ma nim ostatecznie zająć) i jeśli go wezmę "pod skrzydła", zakłądam w sobotę kalosze, biorą długą linkę treningową, kieszeń wypełniam serem, który lubi..... i zabieram go na długi spacer gdzieś daleko...

[ Dodano: 2006-03-29, 12:43 ]
No tak, rozumiem w końcu Ty go znasz nie ja. Jedno co jeszcze łączy go z Afrą to nieprzewidywalnośc ataków. Znam to, ona też zmienia tylko wyraz oczu i nieraz troszeńkę podniesie kąciki warg, ale to nieraz. Niemniej na mnie próbowała rzucić się tylko raz i przynam, że w tym momencie rzuciłam się ja na nią, przewracając ją na bok i dostała wtedy w pychol. Ale u niej też nie ma nigdy jakichś oznak, że będzie atakowała, nie warczy, nie pręży się, nic, tylko ten wyraz oczu ja bym go nazwała takim nienawistnym, bo dosłownie tak to wygląda. Ja i tak miałam wtedy szczęście z Afrą, że ona nie podjęła tej walki ze mną, bo raczej nie miałam dużych szans, ale w tej sytuacji było to jedyne wyjście. ja kucnęlam przy niej i sięgnęlam po kość, gdy ona wystartowała do mnie z zębami. To były ułamki sekund, ale jedyne co zdążyłam wtedy pomyśleć, to to, że jak jej nie przewrócę to poprostu nie mam szans, więc ona na mnie a ja rzuciałm się z impetem na nią. I chyba tylko to mnie uratowalo przed niechlubnym zjedzeniem, ze zareagowałam w tak gwałtowny sposób z taką agresją, że ona uznała, że ja jestem jeszcze większy świr niż ona i lepiej jednak nie zaczynać
Mam nadzieję Kamila, ze uda się jakoś wyprostować Logosa, bo dzięki temu trochę podobnemu chrakterowi do Afry poprostu go polubiłam
mam nadzieję, że dobrze wyczułaś moje intencje w poprzednim poście i zrozumiałaś, że jak najbardziej dziekuje Ci za pomoc i każda, nawet najmniejszą wskazówkę. A co mi się przypomni, to dopisuję, żeby mieć pełniejszy obraz. Może kogoś (np. Ciebie ) tknie, co z tym robić. Dlatego z miłą chęcią i wielką wdzięcznościa czytam wszelkie sugestie

a wiesz, że jego wzrok jest dziwny. niezupełnie zawistny i może to też sprawia, że tym bardziej odczuwam....współczucie dla tego wariata w tym wzroku jest skrzyżowanie gniewu ze strachem i takim "schowam się sam w siebie i nikt mnie tam nie znajdzie i nie próbuj tam wejść" chociaz chwilami ma po prostu takie spojrzenie, że strach się bać

co najlepsze, też go polubiłam, w pewnym sensie

z tym przywaleniem do ziemi - powiem Ci, że przy tym jego zachowaniu-skrzyzowaniu agresji z lekiem, a czasem cholera wie, czym, sam pan Bóg chyba nie wie, jakby się Logos zachował. nie ukrywam, że do pewnych psów ma to zastosowanie. chociaż powiem ci, że co innego zastosowac to na swoim psie, chowanym od szczenięcia, a co innego na obcym.dlatego fakt, jesteś wariatka

juz tak sobie obmyślam, co i jak. w co się mozna spróbowac pobawić, czym zając, żeby wzbudzić w nim zainteresowanie człowiekeim. ale przede wszystkim-trzebaby odejśc gdzies dalej od schroniska chyba, że na dzień dobry pokaże mi, że nie chce mnie więcej na oczy widzieć mam nadzieję, że brak akceptacji kobietki w moim wieku w poprzednim domu, to był tylko przypadek i nie ma jakiejś zasady w dobieraniu sobie obiektów do "nielubienia"

no to co?????? nie zapytam, kto go weźmie do domu, tylko....

KTO MA JESZCZE JAKI? POMYSŁ ???????????????
No ja tez na Twoim miejscu nie stosowalabym przemocy w przypadku Logosa, ja niestety nie miałam wyjścia, ale nie polecam Jak coś jeszcze mi wpadnie do głowy to napiszę, a narazie spróbuj dawać mało komend a więcej mówic do niego wesoło i bawić się z nim i powodzenia życzę
żałuj, że mnie nie widziałaś. sądzę, że gdyby mnie karetka ze szpitala dla psychicznie chorych mijała, to bym mnie zgarnęli na miejscu

nie bój się, ja go nie katuję psychicznie. wszystko sobie równoważymy. dlatego, żeby go zainteresować trochę, zeby zmniejszyć jego strach (co się w duzym stopniu udało), biegałam sobie gdzies tam na końcu smyczy, czasem podskakiwałam z nogi na nogę, śpiewałam, smiałam się, aż zaczął się ze mna ganiać i ogólnie zrobiło się wesoło. i co chwila było "aaaaaaa.....jaki dory piesek :D:D", "ojeeejj, a co to przed nosem przeleciało???" itd, itp....ogólnie-dobrze, że mnie żaden specjalista od czubków nie widział. bo chyba by mnie zgarneli szybciej, niż Logosa

dzięki za zyczenia zyczenia powodzenia, oczywiście

P.S. z ta zabawą też nie tak łatwo, bo jemu sie wszystko szybko nudzi, ale szukamy, szukamy....nawet nie tak źle nam szło. moja Mama miała chyba rację, jak już wiele lat temu stwierdziła, że w odniesieniu do psów, to ja instynkt samozachowawczy gdzieś zgubiłam ale w sumie, jeśli ma dobrze dopasowany kaganiec, to mnie najwyżej posiniaczyć może tylko gorzej, że mu najpier ten kaganiec założyć trzeba..no i kiedyś zdjąć też trzeba
Hehehe, mój tata też mówi, że ja w tym względzie instynkt samozachowawczy zatraciłam
Wydaje mnie się, że Logos nie miał dzieciństwa, nie wie co to jest pieszczota, co to jest zabawa. Dotykanie ucha kojarzy mu się z czymś nieprzyjemnym (może był ciagnięty za ucho?). Komenda "feeee" kojarzy mu się z czymś złym. Rottek jest dłuzej dziecinny i dojrzewa dopiero około 1.5 roku. Wtedy dorasta i zaczyna czuć swoją siłę. Dlatego teraz zajmuje przedwcześnie pozycję obronną. Myślę, że nie miał rodziny (w psim języku swojego stada). Nie mógł być szczeniakiem tylko od razu miał byc posłusznym, grzecznym psem. Chyba trafił na "tresurę". Dlatego brak mu radości życia, nie wie co to jest zabawa. Monika ma rację. Trzeba zacząć od zyskania zaufania do człowieka. Nie zmuszać go do niczego i jak coś wykona to nagroda. A rottki to psy myślące i wyciągające wnioski. Mój na szkoleniu posłuszeństwa, uczyliśmy się chodzić na smyczy po okręgu, przy poleceniu "siad - zostań" kiedy zobaczył, że ja tam a on tu, od razu szukał chętnych do zabawy. Miał wtedy 11 miesięcy a grupa liczyła ponad 20 psów i suk obronnych. Musiałam go gonić i dzięki 3-metrowej smyczy nadepnęłam na nią, zabolało (miał kolczatkę) i udało mnie się szybko go złapać. Spróbował powtórnie ucieczkę ale tym razem koniec smyczy chwycił do pyska. Trudniej było go złapać. Trzecim razem już nie próbował ruszyć sie z miejsca, bo instruktor trzymał koniec 3-metrowej smyczy i rottek to zauważył. Nawet nie ruszył się z miejsca. Wiele innych sytuacji utwierdziło mnie w przekonaniu, że rottki to sprytne psiaki. Wracając do naszego musimy chyba najpierw go przekonać, że spacer jest czymś przyjemnym i nic na siłę. A zamiast polecenia "feee" proponuję mówić mu "nieeeee" (przeciągając "eeee") kiedy robi coś źle. Pieszczot mało, chyba, że sam przyjdzie to bardzo powoli i niedługo plus nagroda.

a wiesz, że też się zastanawiam nad zmiana przynajmniej niektórych komend? żeby mu się źle nie kojarzyły.

szkoda, że u nas w schroniskach nie ma takiej dokładnej informacji o psiakch, jak to często jest na zachodzie...trzeba snuc domysły, a domysły, to kiepskie źródło informacji

P.S. alez jest chwalony-za każda akceptację dotyku idzie nagroda. kolejnośc prawidłowa: zrobi coś-pieszczota-smakołyk. oczywiście on czeka na koniec tego łańcuszka, czyli nagrodę w postaci jedzenia ale lepszy rydz, niż nic

P.S.2 a ta ikonka oznacza prosbę o fotki naszego zbója, czy wstawiła się sie przypadkowo
Ta ikonka miała oznaczać wycieranie potu z czoła, bo zadanie jest bardzo trudne. A fotki naszego zbója to są chyba tu wcześniej na forum. Ciekawa jestem jak Ciebie powita?
Patrząc na jego zdjęcie myślę, że jest świetnym obserwatorem i ma bardzo smutne oczy. Jest to wzrok pełen obawy, bo nie wie co go może spotkać.
hahaha....w zyciu bym nie wpadła, że chodzi o ocieranie potu. dzięki za wyjasnienie. oj, pewnie się namęczę. powiemCi, że tez jestem ciekawa, jak zareaguje. mam nadzieję, że przynajmniej nie gorzej, niz ostatnio. to juz bedzie coś

[ Dodano: 2006-03-31, 15:10 ]
Od dwóch dni wyglądałam informacji o Logosie i nie wiedziałam, że dodałaś informację do istniejącej. Nie wchodząc do wątku, ciągle widziałam ostatnią z czwartku. Ale teraz coś mnie tchnęło i weszłam żeby zapytać o pupilka. Cieszę się, że spacer był sympatyczniejszy ale martwi mnie agresywne sąsiedztwo. Wiadać z tego co napisałaś, że tęskni za odrobiną swobody.
Bardzo chciałabym aby znalazł domek ale na stronach o psach warszawskich - rottki jest podane, że już ma domek (jego zdjęcie znajduje się wśród adoptowanych)!!!
A przecież go stracił!!! Trzeba by przesunąć go na stronę szukających domku.

a ja właśnie spojrzałam, że niechcącyc zjadłam jedno zero....Logos był na 10-metrowej lince, nie metrowej

jest w adoptowanych, bo narazie nie jest gotowy do adopcji i Ela chciała uniknąć ewentualnych problemów. lepiej, żeby narazie ludzie się nim nie interesowali, bo naprawde-ten pies nie nadaje sie teraz do adopcji

a co do wiadomości...no niestety tak to jest tuttaj skonstruowane, że najczęściej, jeśli ktoś dopisuje nową wiadomość, a poprzednia tez była napisana przez niego, do na forum pojawia się tylko dopisek i forum nie informuje, że są jakieś nowe wpisy

[ Dodano: 2006-04-11, 11:11 ]
Cieszę się bardzo, że Logus ma Ciebie. Cieszy mnie, że lepiej zachowuje się na spacerkach. Tak to towarzystwo nie jest miłe.
Życzenia wesołego "jajka"!!
Na pewno będzie smutny, bo długo będzie czekał na spacerek. Szkoda, że tak źle trafił z tą adopcją!!
Kamila, jetem pod wrazeniem twojej pracy ten psiur nie mogl lepiej trafic, twoja wytrwalosc i dazenie do celu sa naprawde wielkie, wydaje mi sie ze Logosa los jest tylko i wylacznie w twoich rekach, zycze jak najlepszych wynikow szkoleniowych i znalezienia nowego domu.
WESOŁYCH ?WIˇT ŻYCZY Krzysiek
Czytając ostatnie wiadomości jestem pod wrażeniem Twojej pracy Widać, że Logosa więcej niż lubisz. Życzę Tobie i Logosowi wszystkiego najlepszego .
Wesołych i Zdrowych ?wiat
Kamila i my chylimy czoła.Życzymy Ci wytrwałości, cierpliwości i wieeeeelu sukcesów wychowawczych z Logosem.mamy nadzieję, że wkrótce Twoja ciężka praca zostanie wynagrodzona Oczywiście z niecierpliwościa czekamy na dalsze wiadomości.
dajcie spokój, to Logos odwala najczarniejszą robotę

ja tylko się staram, żeby mnie nie skasował, gdy mu się znudzi moja obecność

Krzysiek, mało, że czuję, jaka odpowiedzialnośc na mnie spoczywa, to Ty mnie jeszcze dobiłeś myślę, że przyszłość jest przede wszystkim w Logosa łapkach .... bo chyba nikt tak do końca nie wie, co siedzi w jego głowie i liczę się z tym, że może nam jeszcze wykręcić niejeden numer taki, że w pięty nam wejdzie. dlatego pracuję z nim WYŁˇCZNIE w kagańcu...i to takim z paskiem przez czoło i bardzo dobrze dopasowanym do jego szanownej mordki

ostatnio zrobiliśmy sobie nawet dłuższy spacerek po okolicy i mile mnie zaskoczył-było wiele różnych bodźców, łącznie z dziewczynką z piłką, wieeeelką ciężarówką, która nam prawie po piętach przejechała , powiewającym praniem itd. i poradził sobie dzielnie

tak więc trzymajcie kciuki, mam nadzieję, że jego agresję można będzie opanować
Gratuluję sukcesów. Myślę, że kiedy przychodzisz do Logosa to on szaleje z radości na Twój widok. Kamila, on przy Tobie czuje sie bezpieczny! Wie, że jestes "po jego stronie".
Trzymam kciuki!
Na pewno nie jest agresywny, tylko rotki w okresie osiągania dorosłości (ok. 2 lat) czują się już dorosłe i potrafią częściej wyrażać swoje niezadowolenie. Gdy przeminie ten wiek "cielęcy" (tak nazywam bo byle co go rusza w wieku cielęcym), to przyjmują pozycję wyczekującą i gdy "rozwinie się akcja" i "jego pani" będzie zagrożona - wtedy dopiero wyrażą swoje niezadowolenie.

Pozdrowienia!
no własnie rzecz w tym, że Logos nie okazuje jakiejś spejalnej radości na widok wolontariuszy. jakby wszystko po nim spływało

co do agresji-może bym się zgodziła, gdyby nie to, że normalnie rottek może złapać, zrobić siniaka, no może zedrzeć skórę.ale zeby zmusić właściciela do wizyty na pogotowiu i założenia szwów, to już się trzeba bardziej postarać

w święta nie było mnie w Warszawie, w sobotę wojowałam z egzaminami, więc nie byłam u Logosa. zobaczymy, co u niego słychać, mam nadzieję, w najbliższą sobotę
O jakiej wizycie na pogotowiu i założeniu szwów piszesz?
Jak Ci poszły egzaminy? Gdybym wcześniej wiedziała trzymałabym kciuki.
Ale jestem dobrej myśl!!!
Może Logos jeszcze nie doszedł do siebie. Teraz dłużej nie widział Ciebie. Ciekawe jak Ciebie powita?
Pozdrowienia
przyznaję, żeby nie było, że oczy mydle Logos pogryzł w ręke Tinę, która założyła ten topic, adoptowała Logosa i u której psiak przebywał przez kilka tygodni ;( to ostatecznie zadecydowało o oddaniu psa. ponoć skończyło się na kilku szwach

egzamin z angieslkiego-że tak ujmę, poszłam "na zywioł", a że ostatnio prawie z językiem nie pracuje, więc mogę się jeszcze zapaśc pod ziemię po wynikach Wnyki mam nadzieje, że pod koniec tygodnia będą

jestem ciekawa, czy udało się elom wytłumaczyć tej trąbie podpalanej, że uchylne drzwiczki służą do tego, żeby wychodzić na częśc zewnętrzna kojca

gdyby nie było obaw o jego zachowanie, juz bysmy dawno wszły i pokazały, jak uchylic. ale ponieważ absolutnie nie moge powiedziec, że którakolwiek z nas mu w pełni ufa, więc do mojej ostatniej wizyty Logos nie korzystał z wybiegu zewnetrznego. a szkoda ;(

pozdrawiam cie bardzo serdecznie

[ Dodano: 2006-04-27, 15:24 ]
Cudo nie pies
Jest piękny
jest piękny, baaaardzo inteligentny....szkoda tylko, że nie potrafi nad sobą panować
uprzedzam wątpliwości dotyczące kagańca
po pierwsze moje spacerki były wczesniejsze i Ela też przyznała, że nie ma co bez kagańca. na szczęście Logos zaczął łagodnieć, a że Ele za kagańcami nie przepadają, więc widzę, że z niego zrezygnowały

ja jednak zamierzam nadal pracować z kagańcem, ponieważ Logosa trzeba stopniowo przyzwyczajać nie tylko do miłych chwil i głaskania, gdy on tego chce, ale również do różnorodnych sytuacji, któe mogą mu do gustu nie przypaśc. bo problem tkwi właśnie w tym, że Logos na adopcji był miły i pluszowy...do momentu, gdy trzeba było zrobić coś, na co nie miał ochoty

niestety, wczoraj go nie odwiedziłam, ponieważ, pomimo tak cudownej pogody, od przeszło tygodnia usiłuję wyleczyć się z zapalenia zatok, gardła, a teraz, to i oskrzela mi siadają mam tlyko nadzieję, że uniknę

tak więc ZDRÓWKA życzę wszystkim i zgłoszę się z nowymi wiadomościami, gdy tylko będę je miała trzymajcie kciuki za tego psiaka

P.S. a rękawiczki, to bynajmniej nie "ochrona" przed zimnem bądx jego zębami, tylko wyprowadzam go na 10-metrowej lince, żeby miał więcej swobody, a rottweiler na lince trzymanej w gołych rękach-to kiepskie połączenie
Kamila jak do tej pory nie uczestniczyłam czynnie w tym poście ale czytałam każdy wpis. Bardzo Ciebie podziwiam , szczególnie za upór i szansę jaką chcesz podarować Logosowi na leprze zycie. Szkoda ,że państwo , którzy wzieli Lotosa ze schroniska i chceli dać mu dom do końca jego zycia ,nie trafili na ciebie . Byc może miałby dalej dom , nie twierdze ,że nie byłoby problemów wychowawczych ale z taką pomocą jak ty + dom / a nie schron , gdzie jest odizolowany /może efekty były by bardziej widoczne.
Trzymam kciuki ca was Obojga .

Wika
Kamilka! Przede wszystkim duuużo zdrówka. Może przy okazji masz czas na odrobinę nauki (tak mi tylko przyszło do głowy).
bo braki dobrze byłoby uzupełnić.
Z Logosa to kawał chłopaka. Przykro, że tak źle trafił. Nie wiem dlaczego ugryzł, ale w tym domu był krótko, a wcześniej nie był szczęśliwy. Może ci państwo zbyt wcześnie spoufalili się za bardzo. Przecież nie przyzwyczaił się jeszcze do nich i jeszcze nie było wiadomo jak w danej sytuacji zareaguje. Logos jest dorosły i wzajemne przyzwyczajenie wymaga dobrych kilku miesięcy wzajemnego stopniowego poznawania! Możliwe, że sytuacja w jakiej ugryzł nową panią wiązała się z nieprzyjemnym dla niego przeżyciem? Ale dziwię się, że od razu ugryzł, bez ostrzeżenia? Szkoda, że Ci państwo nie znali Ciebie ale z drugiej strony może Logos i ci państwo "nie przypadli sobie do gustu"?
Ale wracaj szybko do zdrowia!
Logos czeka na spacerki
Skąd wiesz, że nie wychodzi na wybieg?
dziekuję za życzenia zdrowia właśnie wracam od lekarza-dostałam antybiotyk, kosmiczną receptę i zwolnienie na tydzień moje podejrzenia, co do diagnozy sie potwierdziły. mam nadzieję, że uda mi się troche podkurować i wyskoczyć na godzinkę do schroniska (teraz siedzę na uczelni, załatwiam ostatnie sprawy i już marzę o ciepłym łóżeczku )

Logos nie wychodził, bo to widziałyśmy, a potwierdzili pracownicy schroniska. teraz Ela podobno podparła jakoś klapkę

rzecz w tym, że ja Logosa poznałam przed schoniskiem. po którymś poście z rzędu, kiedy Tina alarmowała, że mają problemy z Logosem, napisałam prive'a, że mogę się z Nią spotkać i, pomimo mojej amatorskiej wiedzy, może coś pomogę

miałam dosyć sporo spostrzerzeń, ale nie chcę wszystkiego opisywać, bo za dużo zajęłoby to miejsca. ale przyznam, że nawet tam, w domu Tiny, gdzie widać, że było mu dobrze, Logos był bardzo oszczędny w reakcjach i zachowaniach. przez moment skojarzył mi się z dzieckiem autystycznym. oczywiście on na to nie cierpi, ale tak jakoś mi się pomyślało na początku, po mojej wizycie, było trochę lepiej. potem znowu zaczęło się psuć. niestety, w czasie, gdy nasiliły się problemy i Tina wysyłała o nich posty, po pierwsze owe listy do mnie nie dotarły, a po drugie i tak nie miałam dostepu do internetu

co do ataków. chyba już gdzieś wspomniałam, że TEORETYCZNIE WSZYSTKO MOŻNA WYTŁUMACZYĆ, ale z drugiej strony ciężko znaleźć dom, w którym ktoś będzie się 1.000 razy zastanawiał przed każdą czynnością wykonywaną przy psie lub w stosunku do psa

przynajmniej tyle, że po upływie czasu od rozpoczęcia z nim pracy wierzę, że możliwe jest dla niego mieszkanie w kojcu, pod warunkiem regularnego kontaktu i spacerów (chyba do mieszkania pod jednym dachem gorzej by było go przystosować, tzn. on wychował się w bloku, ale chodzi mi o to, że na spacerze zawsze można załozyć smycz, kaganiec...a po zaprowadzic do kojca. a w mieszkaniu przeciez pies nie będzie chodził przez cały dzień w kagańcu

Logos z pewnością w poprzednim (pierwszym???) domu był bity i to utrudniało Tinie postępowanie, bo Logos interpretował pewne zwyczajne zachowania, jako zagrożenie

co gorsza, szybko podnosi intensywność agresji. napierw kłapnięcie, złapanie zębami, nawet bez siniaka. potem bardziej, bardziej.... skończyło sie, jak wiadomo, niemiło jemu by się przydał naprawdę dobry specjalista od główki i duuuuużo pracy z nim u kogoś bardzo doświadczonego

niektóre sytuacje związane z agresją u Tiny-przetarcie kufy (był brudny), próba podania tabletki, którą wymemłał z jedzenia i wypluł ogólnie-nie lubi majstrowania przy kufie. tzn. o ile sie go tam głaszcze-to jeszcze jakos to znosi i się powoli przyzwyczaja, ale jesli czuje, że człowiek go tam dotyka w innych intencjach, sztywnieje i robi ten dziwny wyraz oczu. powoli go do tego przyzwyczajam. gdy pierwszym razem chciałam mu podac przez kaganiec ser, który mu wypadł, to az mi się zimno zrobiło... ale powoli reaguje nieco spokojniej, chociaz za każdym razem, gdy sie go dotknie w celach nie-głaszczących robi sie bardzo nieufny. gorzej było z córką Tiny, dlatego zastanawiało mnie, dlaczego Logos najgorzej na Nią reagował, ale tego się już nigdy nie dowiemy. raz ją pogonił np. gdy kładła miske na podłodze, innym razem - przechodziła obok niego, gdy spał na podłodze

napewno Logos musi mieć bardzo jasno określone reguły bez prawa ulgi. ma swoje zdanie i próbuje je dość wyraźnie narzucić. ale jednocześnie wymaga bardzo dużo rozwagi postępowaniu

przydałby się jakiś naprawdę dobry specjalista (a najlepiej, gdy wypowie się kilku i można wtedy wyciagnąć z ich opinii średnią ), który powiedziałby, jak postepować w przypadku agresji

brak reakcji bardzo nasila u Logosa agresję i kazdy kolejny atak jest gorszy. ale z drugiej strony jak zareagować, skoro on sie boi nawet krzyku i to jest właśnie moją największą zagwozdką...plus to, że on chyba zapomniał, że najpierw można zawarczeć, wyszczerzyć zęby....nie trzeba od razu gryźć

najgorsze jest to, że kiepsko jest teraz z adopcjami. tak, jak alarmowała AgnieszkaP z Kserą. Na Paluchu też zatrzęsienie, w wiekszości samce

P.S.1. kaganiec ma jeszcze jedną zaletę. Logos nie dążył do kontaktu. ale w kagańcu to się udało. sprowokowałam go do wygłupów, gdy chciał sciągnąć kaganiec. wtedy tez pierwszy raz położył się przy mnie na grzbiecie, odsłaniając pieknie brzuszek i potem do podchwyciłam-kaganiec pomógł pokazac mu, że mozna po człowieka podejść, powydurniać się. ostatnio miałam wrażenie-że było w nim już więcej naturalności-nie tylko chęć zdjęcia kagańca, ale po prostu pomiziania się z ludziem

P.S. 2.dla równowagi próbuje się dogadać z taką pół-rottkową sierotką. młody samczyk, przemiły, zalizałby wszystkich na śmierć. na szczęście, przynajmneij narazie, jego lek nie idzie w parze a agresją. gdy widziałam go pierwszy raz, to wypluwał kosci, gdy w sąsiednim boksie warczał na niego pies ostatnio już było inaczej-chował kośc pod siebie i cos tam pomrukiwał, choć widać, że bez wiekszej wiary w skuteczność

komu takiego słodziaka, zanim z sierotki zrobi się z niego paniczny zabijaka?

jest naprawdę słoooooooodkiiiiiiiii

[ Dodano: 2006-05-08, 14:42 ]
Przede wszytkim musisz wyleczyć się!!! Zdrowiej i regeneruj siły!!!
Co do Logosa to on doświadczył wiele złego w pierwszym domu. Kiedy próbował się buntować (pokazywał zęby) to musiał być bity po pysku i teraz już dorosły i mądrzejszy nie "popełnia tego błędu aby wcześniej zawarczeć"!!!! Od razu atakuje!
Krzyk nic nie da, wprost przeciwnie tylko spokojne, "ciepłe" słowa i żaden ruch w kierunku próby uderzenia go zaskoczą go i stopniowo przekonają do przyjaznego nastawienia człowieka. Nawet byłabym za chwilowym zastygnięciem w bezruchu po jego próbie ataku i uwadze (spokojnym głosem) np. "to piesek chce mnie ugryźć.."... Na pewno to go zaskoczy, że nikt go nie będzie próbował zbić!!! Ciekawe co zrobi? (Wydaje mnie się, że będzie próbował "przeprosić").
Żaden pies nie lubi wycierania kufy. Kiedy je to zawsze broda jest brudna i ja próbowałam ją wycierać. I zawsze wydobywał się warkot niezadowolenia z tego powodu.
Ja też jestem ostatnio trochę rozbita i przeziębiona i przemęczona. Też biorę się za leczenie.

[ Dodano: 2006-05-10, 21:54 ]
hmmmm.......wiesz, Logos nie ma w zwyczaju przepraszać
ale może jak się zrobi bardziej kontaktowy, to przyjdzie mu to do głowy. aczkolwiek on po takiej próbie ataku zachowuje sie raczej tak, jakby chciał powiedzieć "zmiataj, mam swoje sprawy nie wtrącaj się w nie". wiesz, nie takie "upsss.....nie chciałem, w gruncie rzeczy", tylko odgonienie i zajęcie sie swoimi sprawami

no to zdrowiej, szkoda czasu na chorowanie
i nie chodź późno spać. ja posiedziałam wczoraj w ksiązkach do 4.30 i dzięki temu wyłączyłam przez sen budzik...nawet nie wiem, kiedy dzwonił. najwazniejsze, że zamiast wstać o 6.30 obudziłam się o 11.30 i nie zdążyłam na połowę zajęć
Ostatnio tyle smutnych wiadomości o pieskach, mam na myśli rottki przywiezione z tego okropnego schronu i fakt, że jest tam tyle różnych piesków i zagłodzonych kotków, którym albo nie zdążył nikt pomóc albo nie zdąży, bo wiele psinek w stanie krytycznym nie pozwolono zabrać a te, które zostały nie wiadomo czy będą żyć za kilka dni. Już wcześniej tak bywało, że po kilku dniach ktoś przyjeżdżał po psinkę a tu jej nie ma!!!
A jeszcze nosówka zabrała tyle psinek...................
Jakoś jestem załamana tym wszystkim......
Ale trzymam kciuki za egzaminy i na pewno Logos też.
Pamiętaj! Przed egzaminem koniecznie idź wcześniej spać, aby na drugi dzień mieć światły umysł!!! To ważne!!!!
Powodzenia w egzaminach . Starym zwyczajem włóż podręczniki pod poduszkę, oczywiście tylke te z których będzesz miała egzaminy
gucho, a zdrówko lepiej??

bożena, ale to sie na książkach mozna nie wyspać zreszta ja na uczelni najwięcej z kserówek korzystam, bo to najtansze

wyniki będą w tym tygodniu. chyba...

Logos na szczęście żyje sobie lepiej. został przeprowadzony z tego okropnego pawilonu z ujadajacymi ASTkami do tzw. "domku", tzn osobna klatka na podwyższeniu, częściowo osłonieta.ogólnie wiekszośc rottków jest teraz w jednym miejscu.bardzo mnie cieszy ta przeprowadzka. rottki i pozostali sąsiedzi mniej się rzucają na kraty i Logos jest tam wyraźniej spokojniejszy. no i może się na słoncu powygrzewać ja też jestem spokojniejsza...a przez to pewniejsza siebie, co przekłada się na podwyższenie komfortu "osługi"psa. i podwyższenie tegoz bezpieczenstwa

te klatki wyglądaja tak, jak na fotkach poniżej, tylko oczywiście rottki siedzą tam pojedynczo





tak w ogóle, to baaaaardzo miłe wspomnienia mam z kontaktu z Panią Dyrektor. nie będe wnikała w szczegóły, bo szkoda zanudzać, ale bardzo mile mnie zaskoczyła mam nadzieje, że uda się coś załatwić nareszcie z moim statusem

aaaa...... co do Logoska. zawarczał na pana z biura adopcji, który mu majtał za długo rękoma przed nosem, co mnie...ucieszyło nie zestrofowałam go, bo w sumie pan był obcy, sytuacja irytująca dla psa. i gdyby to był inny pies, dostałby burę słowną, ale Logos....stwierdziłam, że jest to w pewnym sensie szansa na pokazanie mu, że wystarczy zawarczeć. nie trzeba od razu odgryzać ręki więc może to głupio zabrzmi, ale.....jestem dumna z niego, za to krótkie warknięcie wyciągnęłam pana łapkę szybciutko z klatki i poprosiłam, zeby więcej tak nie robił. po tym warknieciu pan troche zbladł i pomógł mi załozyc Logosowi kaganiec ćwiczymy nadal. gramy "w łapki" Logos nie lubi dotykania łap, szczególnie palców. więc gramy w łapki, albo kładę swoje dłonie na jego i baaaardzo chwalę, gdy wytrzymuje. widze, że jest mu ciężko, ale idzie mu coraz lepiej :D:D no i na dobre rozochocił się w tulkaniu i tarzaniu, co również wykorzystuje-mogę go juz nawet dośc swobodnie przekładać na boki

a schudł, biedaczek....biegunke miał jakby nie był taki mauuuupiszon, to bym mu coś wrzuciła do tej mordki na tę bięgunkę

ogólnie coraz lepiej

a ten drugi.....nic mi nie wiadomo , zeby miał imię, więc wołam na niego Dzikus(-ek ) rosnie, jak na drożdżach, jest duzy, ma piekną szeroka klatę...i az przykro na niego patrzec. nie widze sensu w dawaniu ogłoszenia o nim do gazet czy portali www, skoro kuli się przy lazdym gwałtownym ruchu, a wiekszość rzeczy tak go przeraża, ze chowa się z tyłu klatki. jednoczesnie jednak nie przejawia agresji i jest ogromnym pieszczochem (w sensie dosłownym i przenosnym).porozmawiam z panią dyrektor. jeśli nie są planowane jego przenosiny, mysle nad jakimis spokojnymi zabawkami dla niego. żeby miał jakieś zajęcie, choć trzeba by je umiejętnie dobrac, bo wiekszosci chyba by się...przestraszyl szkoda, ze nie da sie nad nim więcej pracować. pewnie pomogły by jakies środki homeopatyczne lub cóś...jego narazie nie da sie nawet wyprowadzić z kojca

ale logos zabawek nie dostanie. obawiam się, ze może byc to ryzykowne. ma silny instynkt obrony i pilnowania, a ja wchodzę z nim na koniec spaceru do klatki. obawiam sie, ze istnieje ryzyko, iz cos by mu sie pokręciło i kogos by o te zabawki pogonił

[ Dodano: 2006-05-17, 13:05 ]
Tak przyglądam się zdjęciom i wydaje mnie się, że na drugim, ten, który chowa się z tyłu to on jest bardzo wystraszony i nawet przerażony zaistniałą sytuacją. Musiał nagle znaleźć się tu i nie rozumie co się dzieje. Boi się wszystkiego i każdego.
Wymagałby odrobinę zainteresowania, bo wpadnie w depresję.

To dobrze, ze Logosik ma lepsze warunki. Powoli wraca do normalności i będzie spokojniejszy A swoją drogą to nikt nie lubi machania przed nosem, tylko na warknięcie małego psa nie zwraca się aż tak uwagi jak na warknięcie dużego.
A temu panu powiedz, że on warknięciem powiedział mu, że nie lubi machania przed nosem. Żeby ten pan nie uprzedził się do niego, bo on tylko wyraził swoje zdanie- jak miał inaczej powiedzieć!!

Zdrowie lepiej, ale jestem trochę przemęczona- muszę "trochę zwolnić". Zbliza się pora weekendu i będzie czas na spacerki.

Jak będziesz w schronisku to może weź jakieś smakołyki dla tego Wystraszonego i jego kolegi. Bo jak dasz jednemu to się pobiją! Chociaż zobacz co u Wystraszonego??? Takie biedactwo!!
Klatki ładne ale na czym one leżą? Bo jak widze to tylko deski i micha, chyba z wodą?
Co tam nowego u psiaków. czy Dzikusek ma już jakąś zabawkę ?
Jak czytam opisy jego zachowania, to wypisz wymaluj Dyzio.
Wszystko tak samo.
Czy Ty możesz go zabierać poza teren schroniska?
witam ponownie
ostatnio rzadko tu bywam, dlatego przepraszam za brak wiadomości

od kilku tygodni nie jeżdżę do schroniska. miałam bardzo ciężką sesję, a teraz szykuję się do egzaminów wstępnych, których zdanie jest praktycznie niewykonalne...ale marzeń podobno nie wolno zabijać...mniejsza z tym, za dużo pisania

na to wszystko nałożyła się jeszcze kwestia, że ja cały czas nie jestem formalnie wolontariuszem. Gosiu, jak już go ktoś wyprowadzi, to teoretycznie może z nim połazić. ja chodziłam z nim np. między domkami-bo to zawsze inne otoczenie+psy+dzieci itp.

ale teoretycznie nie mam prawa go wyprowadzać poza teren schroniska i przyznam szczerze, że zaczęło mi to ciążyć. może to głupie, ale przeważyła pewna sobota, gdy bite pół godziny stałam pod bramą w ulewnym deszczu, aż mi w końcu nerki przewiało
gdybym miała status wolontariusza, mogłabym normalnie przyjechać, wyprowadzić go sama, poza teren schroniska, iść gdzieś dalej bez obawy, że będę miała z tego tytułu problemy, po czym odprowadzić. nie zrozumcie mnie źle, ale w ostatnich miesiącach na nadmiar czasu nie cierpię.... tymczasem dużo czasu się marnuje, a ja, de facto, łamię przepisy

dlatego, żeby wszystko wyprowadzic na prostą, złożyłam papiery na wolontariat. niestety, ktoś mnie wczesniej wprowadził w błąd, wskutek czego nie wiedziałam, że odbył się właśnie nabór. zgłosiłam sie do pani dyrektor 3 dni po jego upływie...
teraz czekam na odpowiedź, może uda sie coś załatwić, nie czekając na następny nabór, który nie wiadomo, kiedy będzie. odpowiedzi narazie nie było, po egzaminach pewnie podjadę zapytać, czy moje papiery gdzieś nie zabłądziły...

nie wiem, co będzie w lato, bo jeszcze nie wiem, ile czasu spędze w Warszawie
wobec tak wariackiej bieganiny-ufam, że lepszym wyjściem jest, aby narazie wyprowadzały go Ele. zreszta Ela L. mnie prosiła-przyjeżdżaj do niego regularnie, albo w ogólnie nie przyjeżdzaj. no to narazie regularnie nie mogę.nie wiem, co u niego, bo żadnych wieści ani odp. na mojego maila nie dostałam. mam nadzięje, że dobrze. na stronie wolontariackiej był same pozotywy. mam nadzieje, że dziewczyny zaczną z nim niedługo pracować troszkę konkretniej

mam nadzieję, że nikt nie będzie tu na mnie psów zaraz wieszał, że przerwałam pracę z Logosem. ale nie zawsze na wszystko można znaleźć czas. a jesli ktoś nie wierzy, to zazdroszczę mu wolnego czasu. wczoraj, po raz pierwszy od dawna, nie nastawiłam budzika, żeby nadrobić trochę zaległości w spaniu. wstałam po 15 godzinach nieprzerwanego snu....

obiecuję dać znać, co u Logosa, jeśli się dowiem. zresztą Ela jest zarejestrowana, więc może w wolnej chwili coś napisze. jeśli dam rade, to do niego wrócę może mnie jeszcze pamięta
Kamila! Ucz się i rób przerwy na wypoczynek
Nie można twierdzić, że coś jest niewykonalne!!! Wszystko da się zrobić
Może nieraz wymaga większego nakładu pracy. Najważniejsze dla Ciebie teraz to uczyć się do egzaminów i myśleć pozytywnie Nie taki diabeł straszny jak go malują!!
Kiedy będzie po egzaminach zajmiesz się sprawą wolontariatu. Dobrze, że złożyłaś te papiery, nawet po czasie ale złożyłaś. Nie myśl teraz o tym. Wszystko się ułoży.

To życzę złamania pióra na egzaminach! Zaglądam tu do Logosa, ale oprócz Ciebie nikt nie pisze o nim
Kombinuję sobie, żeby go obejrzała Ola, nasz zoopsycholog. Myślę, że on powinien byc na lekach obniżających poziom agresji.
Ola wraca za dwa tygodnie, jak się da go przywieźć do Radości, to mu sfinansuję wizytę.
Może mój znakomity mąż będzie mógł pomóc w dowiezieniu go do gabinetu, albo Oli do schroniska.
Co słychać u Logosika? Kamila uczy się, ale Ele mogłyby odezwać się!!!

Może ogłosić Logosika w necie?
Puk, puk. Co u Logosa??
Gosia, jesteś wielka

z wywiezieniem go mógłby byc pewien problem, ale trzebaby pogadać z Elami. może akurat

a gdyby Ola mogła podjechac, to już w ogóle super

Logos oczywiście bardzo sie poprawił i juz nie boi się tak, jak na początku, ale byłoby fantastycznie, gdyby ktoś mógł go zobaczyc fachowym okiem i sprawdzic jego reakcje w różnych sytuacjach, równiez nadwyrężających jego ciepliwość....i powiedzieć, co o tym sąsi

ja dopiero jestem po egzaminach wstępnych i nareszcie odsypiam. ech, wyniki całkiem przywoite. kiedyś byłyby z tego dzienne, teraz.....przez Nową Maturę....może starczy na wieczorowe listy przyjetych za 1,5 tygodnia, w razie zego może spróbuje sie odwoływać, albo cóś....

Gosiu, jakby co, mój numer 604-224-797, jeśli juś się go pozbyłaś

a tu do Eli, bo ona powinna być bardziej na bieżąco: 503-069-502
P.S. zobaczymy, jak się sprawy ułożą. jeśli znajde robote na tygodniu i uda mi się mieć choć wolne weekenedy, jak przystało na wakacje możemy się wtedy umówić w schronisku
Rozmawiałam z Olą, będzie gadać z dyrektorką schroniska, żeby go przywieźć do nas.
Jak tylko coś będzie wiadomo, to dam zaraz znać. Telefon mam
Kamila - nie ma w słowniku słowa "niewykonalne", będzie dobrze.Uwierz mi.Mocno trzymamy kciuki.
Gosiu i jak?
jakby co, błagam o krótkiego sms-a z praca trochę sie zaplątało i musze miec też dyspozycyjne soboty, alejesli będę wiedziała z wyprzedzeniem, to może cos uda mi sie wygospodarować
pozdrawiam
Miałam wypadek i zderzyłam się centralnie ze ścianą. Jestem na zwolnieniu i robią mi rtg głowy pod różnymi kątami już od pięciu dni. Jutro zowu idę na zdjęcia. Potem zobaczę.
Jak tylko się pozbieram, to się zorganizujemy.
Pamiętam o Was, nie martwcie się.
Nie, Dzidka, nie samochodem. Potknęłam się jak dziecko w pracy i uderzyłam twarzą w ścianę.
Mam pęknięty łuk jarzmowy, wyglądam jak mops i siedzę na zwolnieniu. Nie mogę jeść nic, oprócz papek, bo dzioba nie mogę otworzyć.
Na szczęście piwo przez słomkę mogę, bo bym chyba umarła.
No, myślę
Gosia, Kamila wszystko w porządku???? Taka cisza

A co u Logosa??
Nawiazałam dziś kontakt z dyplomowanm treserem, panem Andrzejem Korulczykiem - rozmawialismy o pewnej wyleknionej, młodej rottce dla której szuka domu (Warszawa, ma mi potwierdzic czy to aktualne, jeśli tak - będzie nowy watek). Przy okazji zagadnełam go o szkolenia które prowadzi - zadeklarował równiez trenerską pomoc przy trudniejszych przypadkach rottweilerów w potrzebie na bardzo preferencyjnych warunkach. Może mógłby zrobic coś dla LOGOSA?
Uważam z doświadczenia z moim poprzednim rotkiem ( dominant), że szkolenie może pomóc nawet w 100%. Może składka na szkolenie , a raczej przyuczanie Logosa?
Gosiu, zyjesz? przestraszyłas mnie tym wypadkiem

ja jestem, jestem, ale forum niedługo chyba o mnie zapomni pracuję ciężko, także w soboty, nie mam dostępu do internetu i zasadniczo mam cudne wakacje-bardzo relaksujące ale przynajmniej z Prestonem posiedziałam kilka dni nad morzem (pierwszy raz w życiu pływał a on tak wody nie lubi ) no i dostałam się na wymarzone studia-chyba będę wieczną studentką-pomyśleć, że w tym roku magisterka i już bym szła za biurko a tak....zobaczymy, kiedy mnie w nowych wyrzucą

czekam na wieści w sprawie Logosa
Co słychać u Logosa? Może znalazł domek?
Obawiam się, że Logos się nie zmieni.... Nie wdając się w szczegóły w ten weekend ZNOWU POWAŻNIE NAROZRABIAŁ, znowu bez powodu, znowu bez ostrzeżenia....

Witamy wszystkich forumowiczów.
Zaadoptowaliśmy pięknego psa LOGOSA mieszka w domu z ogrodem, jest u nas już drugi dzień . Najbardziej odpowiada mu towarzystwo męża, chodzi za nim "krok w krok" . Ja jestem na drugim miejscu, a córkę "olewa" i parę razy na nią warknął . Musimy nad tym popracować. Prosimy w tej kwestii o rade forumowiczów. Nasz kochany pierwszy rottek, którego mieliśmy od szczeniaka, też nieraz warknął, nic z tego nie robiliśmy, bo był psem godnym naiwiększego zaufania. Pozatym straszy swoje odbicie w lustrze i nawet pokazuję ząbki. Jest też problem ma rozwolnienie, od dzisiaj dostaję tabletki kupione w aptece bez recepty, jesli w ciągu 48 godzin jego stan nie poprawi się niezbędna będzie wizyta lekarska , a w schronisku nas uprzedzili, że lekarzy nie znosi . Mamy nadzieję że tym razem szybko wyzdrowieję i obejdzie sie bez lekarza, a z czasem nabierze do nas większego zaufania i da jakoś przekonać się do lekarzy. W piątek zamieścimy na forum zdjęcia LOGOSA w nowym domu .
witam!taki jest problem z adopcja doroslych psow,sa to psy rodowodowe i nie,mysle ze w polce powinien byc ograniczone pozwolenie na rozmnazanie psow,powinno byc to kontrolowane i karane robia z pieskow maszynki do pieniedzy a szczegolnie chodowcy nie zawsze wiedza gdzie pies trafia !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

w polce powinien byc ograniczone pozwolenie na rozmnazanie psow,powinno byc to kontrolowane i karane

ciekawa jestem jak to skontrolowac?

Wypiłam juz dziś dwie kawy ale nie wiem o co chodzi???????
A w sprawie Logosa... jestem zdania że nie powinien byc wydawany do adopcji. I tyle.

Wypiłam juz dziś dwie kawy ale nie wiem o co chodzi???????


Trzeba przeczytać wszystkie posty ireny wtedy wszystko się rozjaśni
No cóż, choćby dla dobra rasy, nie powinien być wydany do adopcji. Pamiętajmy, że po każdej aferze z rottkiem ludzie masowo je oddają do schronisk.
Gosiaczek wielka szkoda co do Lgosa , tyle osób poświęcało mu czas aby go troche przystosować do życia wsród ludzi/ przykład Kamila/ i nawet była iskierka nadziei:( .

Wika
Wika, żeby wszystko było jasne: Nie jestem wyrocznią w tej sprawie ani żadnym autorytetem. To tylko moje zdanie.... Można przeciez miec nadzieję że Logos się zmieni i znajdzie Pana wobec którego będzie zawsze w porządku.
Tyle, że ja w to osobiście wątpie - przemawiaja za tym fakty.
bardzo, bardzo mnie to zmartwiło

nie wiem dokładnie, co zrobił, ale jeżeli było to coś podobnego do jego dotychczasowych wyczynów, to patrząc obiektywnie-uważam, że faktycznie nie powinien być wydawany do żadnej adopcji. już kiedyś komuś mówiłam, albo pisałam, że w zasadzie jedynym wyjściem byłoby znalezienie domu u osoby, która ma naprawdę ogromne doświadczenie w postępowaniu z takimi psami, a i tak najbezpieczniej byłoby, gdyby mieszkał w kojcu i wyprowadzany był w kagańcu tylko skąd wziąć człowieka, który podejmie sie takiego ryzyka

ale tak, jak napisałam Ksera-dla dobra rasy czasem trzeba "poświęcić" los jednostki. pies nieobliczalny przy masie Logosa i jego sile, to pies potencjalnie niebezpieczny. niestety, taka jest prawda... choć w przerwach rozrabiania, Logos potrafi być naprawdę miłym, pluszowym misiem
Słyszałam relację od bezpośredniego świadka, nie wyglądało to wesoło, bo on nie ugryzł, tylko gryzł i szarpał.
Okropnie martwią mnie wiadomości o Logosie. Co się z nim dzieje Miałam nadzieję, że znajdzie domek a tu znowu coś narozrabiał Ale przecież ostatnio nie był adoptowany, tylko siedział w schronie! Moze w ten sposób wyrażał swoją dezaprobatę i niezadowolenie.
Pewnego razu jeszcze w lato, Logosa odwiedzali pewni Państwo, sama nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Logos kładł się przy nich i wystawiał brzuszek do głaskania,był wyrażnie odprężony.....wtedy myślałam, że wreszcie odnalazły sie te dwie połowy-ten człowiek i ten pies.....niestety Ci ludzie więcej już nie przyszli.

Szkoda, że teraz jest jak jest ..................
Iza, spotkałam sie już z czyms takim: "moja" jednooka Maja jak trafiła do nowego domu natychmiast stała się innym, o niebo lepszym psem. Widać że między nią a nowa rodziną była jakaś chemia, której nie da się nauczyć z żadnych mądrych książek. W przypadku Logosa teoretycznie też moglo by tak być....ale chyba ryzyko jest zbyt duże, zeby jeszcze próbować ;(
Niestety
HEJ... Jestem zainteresowana Logosem:) Czy on jest do adopcji? i czy atakuje suki? koty?
Jesli chcecie go uspic to wczesniej chcialabym aby on znalazl sie u mnie! Moze to dziwnie brzmi ale mialam podobna sunie kiedys .. nic dodac nic ujac..! Jak juz nie bedzie nadziei, chce sama nad nim popracowac u mne w domu!
skad sie Logos wzial pierwszy raz do adopcji?
Agata, nawet o tym nie myśl, to pies, który miał już swoje szanse, ja nie wierzę w jego resocjalizację, poza tym zeżarłby Twoje koty . On jak atakuje to nie gryzie i puszcza, tylko szarpie.
Agata - Logos to nie Fizia a nie brakuje ci jej czasem????
oj brakuje zwlaszcza na zdjecia ktore mam na komputerze
Ej dlaczego nie!!!!!!!!!!!!!!!???????????? To nie wporzadku ze nie dacie mu szansy! Jesli bede miala z nim klopoty i nie bede sobie radzic to na pewno dam wam znac a poza tym, ja nie wyczytalam nigdzie o nim ze jest agresywny tylko ze agresja jest spowodowana lekiem! A to wieeelka roznica jesli wiadomo czym jest mniej wiecej spowodowana! Dajcie mi szanse tylko musze wiedziec czy suk mi nie zje! Ale z tego co wyczytalam to nie zje! A koty na ten zcas gdzie s ulokuje albo... nauczy sie zyc z nimi! Jest nas pporo starszychg ludzi w domu1 Mysle ze szybko zauwazylby ze czlowiek do bardzo fajna sprawa a z tego co rowniez awyczytalam to mial okazje byc ylko w jednym domu ktoru go oddal spowrotem!!!! Ja sie domagam LOGOSA u mnie! Magda pomozesz mi przeciez ja poprosze! Szanse kazdy musi miec a tymbardziej ten ktoremu chce ktos ja dac!
PLISSSS......
Tylko najlepiej jeszcze w tym tygodniu!!!
Mam tylko maly problem z transportem!
Ale ... moze jest ktos kto mi pomoze...Magda? Ja zaplace za paliwo.. tylko uprzedz ile... musze uzbierac!PROSZE NIE USYPIAJCIE GO!! Ja wierze ze uda mi sie mu pomoc a jak nie to znajde mu dom z ogrodem u mojej rodziny i bedzie pod stalym obstrzalem mojej obserwacji!! JA MU POMOGE
Agatko, chyba łebek Ci ukręce, po pierwsze nikt nie będzie usypiał Logosa, co najwyżej diżyje swoich dni w schronisku, po drugie to absolutnie nie jest pies do mieszkania a żeby go zaadoptować trzeba przez jakiś czas zaprzyjaźniać się z nim w schronisku.
Agata, to zupełnie szalony pomysł. Porozmawiaj z Elami z Palucha, wybiją ci go z głowy.
właśnie przeczytałam na www.psy.warszawa.pl
"20 listopada 2006 r. Logos pojechał do nowego domu. Dostał od losu kolejną szansę.
Wszystkiego najlepszego !!!
Pan Witold wybrał właśnie jego i nie dał sobie nic wytłumaczyć. Gdy pierwszy raz zabrał Logosa na spacer pies natychmiast zaczął się do niego tulić. Zdjął mu kaganiec, dał parówki, wyczesał... Gdy był problem z wejściem do samochodu, po prostu podniósł Logosa i włożył do bagażnika samochodu combi. Na miejscu wprowadził psa do przygotowanego na nasze życzenie kojca ustawionego tuż obok drzwi wejściowych aby Logos był jak najbliżej ludzi.
Zostawiłam go gdy pałaszował pyszną golonkę i popijał wodą. Za chwilę mieli iść na spacer.
Trzymajcie kciuki aby nasz kochany Logosik był grzeczny. Będziemy ich odwiedzać, na szczęście są blisko. Poniżej zdjęcia z rozstania ze schroniskiem"

http://www.psy.warszawa.p...y2006/logos.htm
Czy znalazł Pan Witold swoja psia połówkę, a Logos swoją.
Agatka a może wziełabys , którego psa z Krakowa. Franki jest ekstra, zazdrosny Nero też ,a do tego piekny Guffi.
Ja też w tej chwili przeczytała na stronie Palucha , że Logos pojechał do domku . huurrra

Wika
bravo!!! TRZYMAM KCIUKI!
Ksera mi go z glowy wybila
Czy są jakieś wieści od nowych opiekunów Logosa?
Tu gosiaczek

Ela z Palucha napisała do mnie:

„W poniedziałek rozmawiałam z panem Logosa. Podobno jest bardzo grzeczny i słucha się swojego pana. Pan Witek jest zachwycony jego spokojem, zrównoważonym charakterem i posłuszeństwem. Oby tak już zostało. Trochę powarkuje na dzieciaka (8-mio letni chłopak) ale gdy grają w piłkę i biegają – bo takie rzeczy robią prawie codziennie - to Logoś jest zawsze w kagańcu. Pan Witek obiecuje, że przyśle zdjęcia jak znajdzie trochę czasu.”
Tak, potwierdzam informacje podane przez Patona.
Jestem Ela z Palucha, wolontariuszka Logosa. Oczywiście nigdy przy żadnej adopcji nie mamy pewności co do dalszego powodzenia. Jednak trzeba się cieszyć gdy jest dobrze i sytuacja dobrze rokuje. A tak jest tym razem.
To co jest naważniejsze w tej adopcji to to, że Logos się bardzo słucha pana Witka. Gdy rozmawiałam z jego poprzednim właścicielem a rozmawiałam często to wciąż słyszałam, że "pies jest wyjątkowo inteligentny ale udaje że nie słyszy gdy do niego mówią i coś chcą". To mnie martwiło. Logos czegoś nie akceptował w tamtej adopcji. MOże nie odpowiadało mu miejsce a może ludzie. Czasami myślimy, że istnieje jakaś "chemia" w relacach człowiek - pies. Logos jest psem z charakterem. Jak kocha to kocha a jak nie lubi to nie zawaha się ugryźć.
Pozostaje byc dobrej myśli. Będę Was informować o jego losie.
TRZYMAJCIE KCIUKI ZA NASZEGO LOGOSIKA. JEGO DWIE ELE Z PALUCHA KOCHAJˇ GO CAŁYM SERCEM I ON NAS CHYBA TEZ.
Pozdrawiam wszysckich Forumowiczów. Jestem dumna, że jestem z Wami.
Elu to wspaniale widzieć Cie u nas na forum!!
To ten Logosik tak mnie zmotywował.
Smsowałam z panem, który chce wziąć rotka od pani Iwony. Twierdzi, że za 4 dni... ale nie wiem czy on nie żartuje. Jak tylko będę miała jego zdjecia to trzeba będzie uruchomić wątek dla niego.
Czy jest możliwośc zmiany tytułu, bo za każdym razem wchodzę z duszą na ramieniu
Elali jeszcze raz serdecznie witam na forum
Elali, rany - witaj
Ja też serdecznie Was wszystskich witam i cieszę się, że jestem z Wami. Z uwagą śledziłam Waszą działalność i wypowiedzi na forum. Ostatnio zauwazyłam kolejną Osobę, która adoptowała naszego pupilka z Palucha a teraz pomaga innym pieskom - panią Hanię. To jest budujące i optymistyczne, że jest nas coraz więcej bez względu na to ile kto może wnieść do naszej wspólnej sprawy. Każde CO? jest na wagę złota.
Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie.
Ela
Witam również Elali. Wielokrotnie mówiłam Pani Eli że podziwiam ją za to co robi dla zwierząt a pies Topik adoptowany z Palucha jest tak wspaniały że postanowiłam w miarę swoich możliwości pomagać porzuconym rottwailerom.
Hej Elali Fajnie, że jesteś
witam, Elu

milo Cię chociaż czytać, kiedy nie mam czasu Cię zobaczyć
pozwolę sobie na delikatny off-topik, ale nie zauważyłam tematu o tym maluchu-czy w schronisku jest jeszcze ten śliczny szczeniorek???
taka młodziutka ta sunia


no i czekamy na wieści od tytułowego Diabełka
Ta sunia poszła do adopcji w ostatnią sobotę, sliczne maleństwo. Zresztą Frotka też poszła! Poniżej zdjęcia tego półrocznego szczeniaka


nikt nas nie powiadomił, a Frotka cały czas na naszej stronie wisi, jeszcze dzisiaj o niej gadałam z panem wieczorem . bardzo, bardzo BARDZO prosze o przepływ informacji

bo w desperacji będę

fantastycznie bardzo, bardzo się cieszę z takich wieści-nie mogę znieść widoku tak młodych psów w schronisku...
Witajcie
Ta mała rocia według mnie jeszcze jest. Dopiero skonczyła kwarantannę. W sobotę poszła inna.

Niestety brak czasu powoduje, że nie mozemy z Elą zająć się wszystkimi rotkami. Z informacją na Paluchu BARDZO TRUDNO.
Mamy też kundelki pod opieką a nasza grupa przychodzi nieregularnie - czasami jesteśmy same... Bywamy tylko w soboty przez kilka godzin.

Potwierdzam, że Frotka pojechała do domu, no cóż nie jesteśmy zachwycone adopcją, ale rozmowy z właścicielem potwierdzaja, że jest ok.

Natomiast namawiam do obejrzenia najnowszych "milosnych" zdjęć Logosa z Panem Witkiem - http://www.psy.warszawa.p...y2006/logos.htm
Mam nadzieję, że tak będzie zawsze. P. Witek nie wątpi a ja jestem ostrożna ale wierzę w przeznaczenie.

Przykład: Gobi uciekał z 3 adopcji pod rząd. Miał szczęście. Za kazdym razem odnajdywałam go - raz u hycla... i wracał do schroniska. Wreszcie adoptował go pan, któremu zmarł ratlerek... Adoptował go a Gobi nawet nie próbował uciec. http://www.psy.warszawa.pl/ramki4.htm

Osobiście nie mogę znieść widoku staruszków w schronisku. Nie zasłużyły na takie dożycie... Mlode lepiej przystosowują się i szybko znajdują domy - nawet jak są trudne.

Pozdrowionka.
Elu ta na zdjęciu z Robertem, to ta która siedziała z shar peikiem i miała mieć 5 miesięcy, pamiętasz tuż przed 16 ktoś ją zabrał do biura adopcji i podobno poszła do jakiegoś gościa który odpracowywał coś na Paluchu. Chyba WD wyraziła na wcześniejszą adopcję ze względu na jej wiek - bez kwarantanny. Popraw mnie jeśli coś pokreciłam. W zeszła sobotę u shapusia jej nie było, ani nie widziałam jej gdzie indziej. Mówimy o tej samej suni czy ja coś pokreciłam???? Czy to ta sama co jest na zdjęciu wyżej?
Własnie obejrzałam zdjecia Logosa i łzy mi kapią ze wzruszenia. A ja w niego zwątpiłam. Nic tylko musze odszczekać. Hau Hau Hau
Jak Ty pieknie szczekasz . Logos napewno byłby się zarumienił, jakby usłyszał Twoje słowa.
Elu, czy masz jakieś wieści od Pana Witka dotyczące Logosa?
Tak, mam wieści. Rozmawiałam nawet przed chwilą z panem Witkiem. Zapraszał mnie ale nie wiem kiedy pojadę..
W każdym razie podobno jest ok. Logosik wychodzi na spacery 2 razy dziennie. Jest w wygodnej klatce obok domu - tej, którą pan Witek specjalnie przygotował na moje życzenie aby pies był blisko ludzi.
Podobno jest całkiem dobrze, chociaż z dzieckiem były jakieś problemy. Jak twierdzi p. Witek już się do siebie przyzwyczaili.
Trzymajcie kciuki aby już tak pozostało na zawsze. Wszyskto zależy od zdrowego rozsadku pana Witka. PRzecież Logosik nie jest taki zupełnie typowy...
To rzeczywiście uspokajajace sygnały. Oby Pan Witem okazał się tym ostatnim i właściwym dla Logosa. Psiak długo czekał i prawie juz spisany na straty... A tu proszę znalazła sie jego druga ludzka połowa
bardzo się cieszę, czytając te wieści
bardzo dobrze to ujęłaś-może nie aż wszystko ale większość zdecydowanie zależy od zdrowego rozsądku p.Witka...a raczej pamiętania po wsze czasy zasady, że Logosowi ufać w 100% nie można

gdybyś znalazła w natłoku zajęć chwilkę, czekamy na zdjęcia z odwiedzin a ja będę trzymałą cały czas bardzo mocno kciuki, żeby Logos nie zawiódł pokładanego w nim zaufania
Dzięki Wam za ciepłe słowa dla Logosika. Pokochałam tego potwora całym sercem.

Za jakiś czas poproszę o zdjęcia. Nie chcę być zbyt męcząca chociaż p. Witek jest bardzo miły gdy dzwonię i autentycznie zaprasza co dobrze rokuje.

Pozdrawiam
a wiadomo może, jak sprawuje się Logos ???
No właśnie, też jestem ciekawa
Nic poza tym, że jest OK. Sama nie kontaktowałam się ostatnio ale osoba, która mieszka niedaleko przekazała mi tę informację.
Pomóż, żebyśmy my mogli pomagać !!!!!!!!!
Kup znacznik dla swojego pupila, taniej nie znajdziesz, symboliczna 1 złotówka
koszt przesyłki ok 2 zł. lub bezpłatnie na terenie Warszawy



Każda złotówka jest na wagę złota