ďťż

intruz

Został jeden rottek w schronisku w Szczecinie. Mamy dom tymczasowy, ale transportu niet. Zależy nam aby szybko go przewieźć, szkoda kolejnego psa.. Pomóżcie. Z kasą się dogadamy.


Hej, po świetach może go przewieźć nowy Pan Ety (w tej chwili jest chory więc nie pisze on tylko w zastepstwie ja) podaj Marta jakieś szczegóły.pzdr
Wczoraj podjęta została próba wyciągnięcia ze schronu w szczecinie ostatniego rottka. Nie powiodła się... z powodu choroby rottka. Weterynarz nie chciała go wydać w takim stanie zdrowia. Według niej pies jest chory na kaszel kennelowy w co ja osobiście nie wierzę... Poza tym nie ma dokumentów, ani numeru. Codziennie będzie u niego Żaneta - ona ma go adoptować - i będzie sprawdzała jak się ma pies. Boimy się, aby nie został uśpiony... Żaneta może nam go przywieźć do Gdańska. Oddamy jej pieniądze za paliwo. Oby tylko udało się go wyciągnąć.
Otoz mam chwilke czasu ,a wiec opisze wam adopcje rottweilera w Szczecinskim schronisku przezemnie.
A wiec 2.01.2007r. dzwonie do schroniska i pytam sie czy jest jakikolwiek rottweiler do adopcji , uslyszalam ze tak owszem jest jeden taki samiec ,starszy ale nic o nim nie wiedza i najlepiej zebym jutro przyjechala sama wiecej sie dowiedziec. Wiec znalazlam numer Joanny,zadzwoniłam i sie umowilysmy na godz.13 przed schrooniskiem,chcialam aby ewentualnie mi pomogła jakby byly jakies skomplikowane sprawy z racji ostatniego zajscia w schronisku, Joanna poinformowala mnie ze bedzie jeszcze Ewa .
RAno wstałam .przyszykowalam sie do wyjazdu,od swej suni w razie czego zabralam oczywiscie smycz,kaganiec,i obroze, gdyz i tak jej mialam kupic nowe a te troszke podniszczone mialy jakby co sluzyc nowej psince.
Przed godzina 13 dostalam telefon od Ewy ,ze Joaana nie dojedzie bo wypadly jej jakies inne takze wazne sprawy,lecz Ewa bedzie i tak oto wzielam faceta ,swoja sunie zostawilam w domku ,wsiedlismy w autko i w ciagu 10min.bylismy w schronisku.Okropny jazgot przywital mnie na miejscu i Ewa juz czekajaca tam na nas .Po szybkim poznaniu sie, Ewa nas informuje, ze nigdzie nie moze znalesc rottka,ze tam gdzie byl juz go niema ,wiec ruszylam do biura aby uzyskac jakies info.Otwieram drzwi biura i widze rosla babke w wielkich okularach o roslych ksztaltach ktora wlasnie spozywa posilek za sterta pororzucanych papierkow. Pytam sie o jakiegos rottka do adopcji ,a ona mi na to ,ze chyba niema zadnego po czym mowi chwilka ,chwilka chyba jest on w - boksie 42 ,a nie ,nie chwilka -to chyba boks bedzie- 41, a najlepiej niech pani idzie i sama sobie zobaczy tak tez oto zrobilam- wyszlam z biura i juz we trojke lecimy do boksow na szarym koncu schroniska, zagladamy do boksow nawolujemy a tam zadnego rottka ani widu ani slychu .
.Mym oczom ukazuje sie jedynie obraz szarego duzego kojca w ktorym stoja dwie szare duze budy podloze jakies betonowe,mokre w blocie i brazowych -plamach czyli psiej sraczki ,dalej widze dwie duze miski metalowe uchlapane w blocie,w jednej z niej brudna woda a wdrugiej resztki jakiejs mazi -nic mi to nie przypominalo jedzenia.Z jednej budy wybiegl pies podobny do owczarka troche szczeknnol ,podszedl do nas i nastawil sie na glaskanie ,spojrzal na nas tym wzrokiem ,ktory kazdy z nas wie kto, byl w schronisku co taki wzrok nam mowi, bylo to strasznie bolace -te oczy jakby kluly me serce a ma niemoc w niesieniu pomocy bardziej bolala, Wtedy wstyd mi bylo ,ze prezentuje rase ,od ktorej te stworzenie tyle dostalo juz cierpienia W tle slyszalam straszny jazgot duzej sfory, w ktorym kazda istota tam opowiadala swoj zywot,swoje troski i cierpienie ,jakie przeszly i w jakim są. To byly glosy ratunku ,ktore wylewaly sie pozabramy schroniska ,lecz nie tak wystarczajaco daleko aby ktos wyzej i dalej je slyszal,stojac tam wstydzilam sie ze reprezentuje ta Rrase ludzka od ktorego zaznaly tyle cierpien i dzieki ktorym nawet teraz ja nadal odczuwaja -stojac na budach gdyz podloze tak mokre w takie zimno nie pozwalaly aby stapac po niej,te male i duze lapki,poduszeczki,nie wytzrymywaly aby ustac na niej dlategoz wszystkie psy znajdowaly sie na budach.Ja natomiast palialam papierosa za papierosem w mej glowie i sercu dzialo sie wiele i mysl ,ze kazdego kto przyczynil sie do takiej sytuacji zwierzecia bym umiescila tutaj zamiast tej bezbronnej malej zyjacej istoty,nigdy nie zrozumiem i nie pojme ,jak tak mozna postapic i dlamnie niema tlumaczenia ,ze sa rozne kolejej zycia,losu.Decydujac sie na kupno kazdy z nas dobrze wie ,ze zycie ulega zmianie i niema tlumaczen- to sa tylko wymowki .Wiem raz jest sie nad wozem a raz pod nim ,niewazne dlamnie w jakiej sie jest sytuacji jak ktos ma gdzie spac to nie wierze ze ten pies niema gdzie.JA jak kupowalam psa wiedzialam, ze jakby nie bylo w moim zyciu tam gdzie ja bede spac moj pies tez,chocbym mu miala oddac polowe lozka- to oddam,chocbym miala oddac swego pol talerza obiadu -oddam i kazdy powinnien przed kupnem zalozyc taka ewentualnosc.
Powracajac do mej adopcji ,gdy zobaczylismy, ze niema tam zadnego rottka wyslalam chlopaka do pracownika ,ktory zlewal zimna woda jakis boks psow nie zwazajac ,ze sa one w srodku i woda takze leci na nie w takie zimno .Chlopak wrocil i mowi, ze zaraz do nas podejdzie facet.A wiec podszedl do nas pan w gumowcach po uda,fartuchu tak brudnym ze stanie o 1 krok od niego bylo niemozliwe, . Pytam pana o rottweilera, a on na to mowi -to nie te boksy -on jest w boksie 35 ,wiec prosze aby nas zaprowadzil i mi psa wyprowadzil.Facet wszedl do boksu i wywoluje rottka z budy ,po chwili wynuza sie biedna czarna ,wychudzona istotka ,tak patrze zgadza sie to rottek ,pan podchodzi do nas i mowi zebym szla sie dowiedziec do biura ile on ma latek -ja mu na to ,ze niewazne dlamnie ile ona ma ,ze my go zabieramy,poczym uslyszlam pytanie czy nie jestesmy z urzedu ,ja na to ze nie i prosze go wyprowdzic ja adoptuje go.Pan oczywiscie wielce zdziwiony prosi o smycz i obroze no to ja wtedy, ze mam tylko smycz a obroza raczej nie bedzie pasowac ,bo za mala bedzie ,gdyz ją mam od suki a ona mniejsza(w sumie mialam od swej suni kolczatke i pasowalaby,ale gdy zobaczylam to chucherko tak mi zal sie zrobilo, ze nigdy bym nie pomyslala zeby te kolce zakladac na taka chuda szyjke gdyz moglabym tylko poranic)
Zaczelo sie szukanie obrozy i smyczy ,poczym pan przyszedl z jakims uwiazem jak dla konia ,sznurkiem i wyprowadzil rottka.W tym jazgocie wygladal na wystraszonego ,ale to zrozumiale.Podeszlismy do biura,wlasnie pani o roslych ksztaltach zrzucala resztki swego posilku ze stosu papierow prozrzucanych na biurku .Pyta z jakiego boksu do adopcji rottek my na to ze z 35 szuka, szuka i szuka i mowi "ja w 35 niemam zadnego rottka" i zaczelo sie szukanie jego karty .Ku memu zaskoczeniu wygrzebala spod biurka jakies pare kart i tam byla karta rottka ,poczym podsunela mi papiery adopcyjne do wypelnienia;,nazwisko,imie ,miejsce zmieszkania,nr i seria dowodu,wszystko wpislalam sama ,poczym oddalam pani wypelniony druk, dowod schowalam do torebki gdyz pani ta nawet nie raczyla sprawdzic zgodnosci danych ,w sumie jakbym wpisala dane z ksiezyca niczego by nie spostrzegla sie i wiesc po rottku w taki sposob zginelaby . Poinformowala ,ze pies zostal znaleziony 27 maja 2006r. i od tej pory tu przebywa w sumie nic o nim nie wiedza wiecej ,zarzadala odemnie 65 zl wplacilam je ,dala mi fakture.Nagle za jej plecami ujawnila sie mloda pani w fartuchu zielonym,patrzy na mnie i chlopaka na rottka i mowi do nas a wiecie ze on zagryzl malutkiego pieska? my na to ze nie bo skad, to sie pytam czyli nie toleruje innych psow ?a ona-" no raczej nie ,ale nic nie wiadomo bo jest znaleziony".Lecz zauwazylam, jak tylko jakis pies przechodzil kolo niego nastawial sie bojowo,lecz nie rzuacal sie z zebami,sadze ze to byla pozycja schroniskowa ze takie tam prawo. Oczywiscie biorac papiery adopcyjne fakture idzemy oddebrac karte zdrowia rottka ,pan na korytarzu prubuje dopasowac mu obroze, smycz ,kaganiec poczym lekarka wzywa psa do siebie na badanie w celu wydania karty zdrowia .Juz we trojke ja ,Ewa i chopak czekamy na wyprowadzenie psa z karta zdrowia i zabraniu go do domku z dala stad ,nagle wychodzi pani doktor do nas i mowi ,ze psa nie wyda ,gdyz jest chory, ma uczulenie na pchly i jak sie go sciska za tchawice to charczy i ma kaszek kennelowy, mowi ze zostanie przeniesiony do cieplejszego budynku bedzie z innymi psami chorymi ,chlopak wtedy mowi no jak to z chorymi? to wtedy cos innego sie przyblaka? to pani wet mowi -ale u nas niema boksow ,zeby byl sam,my juz gotowi do wszczynania klotni mowimy no jak to niema , jak to mozliwe ,jak bedzie z innymi psami to wogole bedzie chorowal w nieskonczonosc, Poczym pan mowi ,ze chyba boks 6 jest wolny juz i tam go umiejscowi .NA pytanie jak to mozliwe ze pies jest od maja w schronisku i dopiero teraz zostala zauwazona choroba pani wet odpwiedziala "Jest to male niedopatrzenie,tyle tu psow"
Oczywiscie powiedzielismy, ze bedziemy psa odwiedzac codziennie ,wetka powiedziala ze zaraz mu zrobi zastrzyk i pies zostanie odprowadzony,my juz nie popuscilismy i mowimy ze chcemy zobaczyc jak reaguje na wizyty lekarskie, czy nie jest agresywny,oczywiscie poszlismy za nia do gabinetu, ktory przypominal jakas ubojnie,brod smrod i syf wielki ,rottek juz ze stoickim spokojem przyjal zastrzyki,jego wzrok byl taki ciekawski,badawczy,obserwujacy,patrzyl na brame przed biurem z iskierka w oku i widzialam ze czekal,czekal zeby opuscic te miejsce.
Zgodnie z obietnica dzis pojechalam z chlopakiem odwiedzic naszego Taysona,a Tayson to dlatego ,ze ten rottek to chlopak przybierajacy pozycje do walki przy spotkaniu z innym rywalem, mam nadzieje ze inaczej na suczki bedzie reagowal. A wiec pierwsze co udalismy sie do pani wet w celu zaczerpnieciu infomacji co dostaje a wiec -dostaje antybiotyk co 48godzin mexocyline czy cos takiego ,oczywiscie zawolala pana zeby nas zaprowadzil do jego boksu.Weszlismy do ocieplanego juz budynku ,w ktorym- smrod odrzucil mnie na kilometr, jednak twardo stapajac do przodu szlam dalej, zeby go zobaczyc ,lezal biedulek w malej klatce,lecz juz sam ,miski mial dwie nawet czyste w jednej byla woda a w drugiej resztki jedzenia ,ktore juz troche przypominalo jedzenie byl to ryz.Podsazedl do nas ,l bokiem sie przytuli i spojrzal w jego wzroku bylo widac wielkie zmeczenie ,ale tez radosc, radosc, w ktorej wiedzial ze stoji na dobrej drodze ,ze juz napewno nie zostanie pozostawiony tam ,ze teraz juz musi byc tylko lepiej nie gorzej.

I ja z moim chlopakiem mozemy mu obiecac, ze zrobimy wszystko ,aby jego stamtad wyciagnac,bedziemy tam codziennie go odwiedzac i pania doktor nachodzic ,zrobimy takze wszystko, aby pomoc mu znalesc ten kochajacy domek ,ludzi ,ktorzy to wlasnie na niego czekaja i pokochaja takim jaki jest.
Jeszcze ja moge deklarowac ,ze moge go dowiesc w dowolne miejsce polski za zwrot paliwa do domku, w ktorym jego zycie calkowicie sie odmieni.
Tayson ma 3 czy 4 latka ,jest psem ladnym,duzo nie odbiega od wzorca,jest wysoki,ma ladna rottkowa glowe i klatke oraz co bardzo mi sie podoba ciemnne podpalanie .Jedyne co to trzeba to go solidnie odkarmic ,gdyz zebra widac ,brzuch zapadniety, dupy wogole ,a siersc zmatowiala i posatrzepiona. Jutro bede miala wiecej czasu dla niego moze uda mi sie zroobic jakies foto ale nie obiecuje ,gdyz u nas w schronisku tam gdzie on przebywa niemozna wchodzic wogole ,a na dodatek nawet wolontariusze nie moga wyprowadzac psa na spacery .Sadze ,ze tez stad takie sa zaniedbania w tym schronisku- nie wpuszczaja ludzi od "kuchni ",gdyz za duzo mogliby zobaczyc ,ale wtedy tez nie doszloby to takich zaniedban jak w przypadku Bruna i innych o ktorych nam jeszcze nie wiadomo.


Zabcia mów co chcesz, ale ja już przy sprawie Bruna proponowałam pismo do Prezydenta Szczecina. Wstrzymały mnie głosy co niektórych twierdzących że coś załatwiają i to może zaszczodzić. Widac, że nic nie załatwiły

Dzisiaj oglądałam w programie lokalnym Krakowskim Agnieszkę P i Pana ( przez duże P) Kierownika schroniska i jego szefa z Urzędu Miasta Krakowa. Tak powinien postępować kierownik schroniska i TEGO PANA dać za przykład dla Prezydenta Szczecina, któremu podlega schronisko
Myślę, że powinien być założony temat ze schroniskami, które zaprzeczają ideii AZYLU, jak również tych gdzie zwierzeta traktowane są z godnością
przyłączam sie do wniosku Bożenki a co do pisma do prez.szczecina to po tej sytuacji wystąpiłabym oficjalnie ze skargą. bo tutaj chodzi o zdrowie a wręcz życie tych biednych zwierzaków.
WITAM , ja też przyłączam się do tej ideii. ZUK [Zakład Usług Komunalnych] nie powinien mieć "pod sobą" schroniska. Wczoraj pod schroniskiem widziałem samochody Telewizji Polskiej - moze to też się przyczyni do pozytywnych zmian.Proponuję pozytywną akcję wystrzelenia pani kierowniczki schroniska i jej ekipy w KOSMOS - leć daleko !!!!!!!!!!!! byle dalej od zwierząt !!!!!
Pzdrawiam
Żaba pozdrów Kore i Marcina . Pozdro Miki
ja, ja, chcę podpalic pod nią lont