ďťż

intruz

Dzisiaj godziny popołudniowe Sokołów/Janki wyrzucono rottka ,biegł jeszcze chwilę za autem ale nie miał szans jego ukochani własciciele pojechali.
Dostałam telefon ze Panstwo maja rottka nie wiedza co z nim zrobić, szybka konsultacja i decyzja ze do Klembowa.
jest 19.00 ludzie obiecali go tam zawieśc ja z Teqila w lecznicy.
Dzwonie kontrolnie o 20.00. I słyszę ,ze im się nie chciało i zostawili go na policji w Regułach ,skąd ma jechać do Korabiewic
http://www.boz.org.pl/mz/korabiewice/index.htm
jest na czarnej liście schronisk.
Dzwonie na policje i słysze ze hycel juz jedzie po psa, wiec staje na głowie udało sie ,Panowie odwołują hycla i mogę zabrac psa.
Pędze przez burze, auto mi sie dwa razy zalało. Z Marta na telefonie ,która wiezie Rekina do Joli.
Dotarłam.. uffff. Pies cudo ,przepiękne łagodne ,spokojne wazące jakieś 60 kilo postanowił ze musi na "kolanka"
Jedziemy do Warszawy gdzie juz czeka na nas z Marta a na Marte czeka Bogdan w Klembowie
W bagaznkiu Oskar zgubił kolczatkę, Marta postanowiłą mu ja na siłę ubrac ,ja ją asekurowałam i mówiłam ,ze nie na siłę ,Oskar oczywiscie próbował kłapnąc nie ją ale mnie ale bidusia to ze stresu potem juz się przytulał i lizał mnie po ręce.
Jest własnie w drodzie z Marta do Klembowa
Podsumowując.
"Wakacje czas zacząć"

Skutki
Brak miejsca na Berniego ,jedzie do hotelu za 300 zł
Brak miejsca dla Idy z Koszalina przyjedzie w poniedziałek

POMOCY



Oskar vel Bandzior atakujacy Agnieszke
ale jest śliczny
a jak z nami jechał i stanęliśmy na stacji i Piotrek tankował samochód to on siedzac w bagażniku warczał na niego i go obserwował bo się kręcił przy aucie ,no cóż najlepszy autoalarm , a w klembowie był tak zdezorientowany i nie wiedział o co chodzi ,nie chciał wejść do boksu wogóle nie wiedział o co chodzi pewnie dopiero dziś zaczyna wszystko rozumiec ze to co sie wczoraj dzialo to to ze stracił dom ( a tak bardzo ufal swoim wlascicielom ,tak bardzo kochal )a nie byl to wyjazd na wakacje ....
To nieziemskie sk syństwo... :/ Na dniach zrobię Wam przelew 200zł ze sprzedanego obrazu i szalika, jak tylko pieniądze wpłyną mi na konto, za tydzień kończy się reszta aukcji. Będzie chociaż na hotel dla Berniego... Niewielka to pomoc, heh, ale zawsze coś...


Kurcze, a ja tamtedy przejezdzalam wczoraj po poludniu dwa razy; raz do Janek po rottke z Olkusza, ktora przytargala stamtad Lejdija, drugi raz z powrotem juz z sunia na zlomowisko, czyli do nowego domu. Okolo godz 17. I ze tez to sie nie stalo wlasnie wtedy, bo by bylo po problemie. Najwyzej bym wiozla dwa rottki i dziecko, a nie tylko jednego. No przeciez wlasnie przez Sokolow jechalam. Wazne, ze sie udalo go wylowic z rak hycla. Aga P na przyszlosc pamietaj- mieszkam w ursusie. Jakbys miala noz na gardle, to nawet z dzieckiem bym wyskoczyla.
Pani Agnieszko,
pies o którym mowa został znaleziony przeze mnie nie po południu, a przed południem.
To była godzina zaledwie 11ta - wracaliśmy z lotniska po długiej nieobecności w domu. Biedak siedział przy siatce - wyglądało jakby był do niej przywiązany. Oglądał się za każdym samochodem.
Nie myśląc długo wrzuciliśmy bieg wsteczny i wróciliśmy się do psa.
Wyszłam z samochodu i poprosiłam, żeby do mnie przyszedł. Po krótkim namyśle był już przy mnie i zaczął się cieszyć. Nie długo myśląc zdecydowaliśmy, że pies jedzie z nami.
Po przyjeździe do domu pierwszy telefon był do straży miejskiej, że znaleźliśmy psa. Usłyszałam od funkcjonariusza: to ma pani problem, bo my nie przyjedziemy i nic nie możemy zrobić. Prezydent zabronił - mamy wyłapywać tylko agresywne psy.

Nie zdenerwowało mnie to tak bardzo, bo biorąc psa miałam nadzieję, że szybko znajdę mu dom. Dzwoniliśmy do wszystkich znajomych, a oni do swoich znajomych z informacją, że znaleźliśmy psa, który zasługuje na nowego, dobrego właściciela - nie tak jak poprzedni, który wyrzucił go z samochodu bo zbliża się długi weekend.

Z telefonami walczyliśmy gdzieś do godziny 14tej, aż przyszła decyzja, że musimy zawieźć na Paluch, żeby miał gdzie spać. Pies w między czasie dostał jeść, pić - bawił się z nami i dziękował, że go zabraliśmy. Niestety nie mógł u mnie zostać, bo mam dobermankę, która znalezionego kolegi nie zaakceptowała. W dodatku mieszkam w bloku, a Oscar (jak go Pani nazwała) jest baaaaardzo duży.

Przez chwilę była szansa, że weźmie go nasz kolega, ale niestety nie zdecydował się.
Pojechaliśmy do kolegi pod pracę, żeby go zobaczył (wierzyłam, że jak zobaczy to pokocha i nie będzie chciał go zostawić - myliłam się ) Czekając aż kolega wyjdzie z pracy, żeby Oscara obejrzeć trafiła się znajoma, która szuka kawalera dla swojej suni - rottweilerki. Nie chciała przygarnąć naszego kropka więc pojechaliśmy na Palucha
Na miejscu było strasznie (pewnie jak w każdym schronisku) i awantura!!! Pani, która przyjmuje psy zapytała gdzie był znaleziony... Nie w Warszawie? nie przyjmiemy! Szok!!! Awantura była tak burzliwa, że z nosa zaczęła mi lecieć krew - nie wytrzymałam ciśnienia. Pani była tak niemiła, że dziwię się, że jeszcze tam pracuje. Kazali nam jechać do Gminy Raszyn, bo oni mają podpisaną umowę ze schroniskiem w Milanówku.
W Gminie kolejna awantura! Pani twierdzi, że to nasz pies bo ma kolczatkę i smycz (w kolczatce został znaleziony, a smycz była mojej suni). Sprawa wylądowała u naczelnika, który poprosił nas, żebyśmy sami zawieźli go do Milanówka.
Olbrzym Oscar był już zmęczony jeżdżeniem, ale dzielnie wytrzymywał. W samochodzie dawałam mu swoją gazowaną wodę, której przez bąbelki nie umiał pić. Wypił dopiero jak woda się wygazowała.
Dojechaliśmy do Milanówka, a tam kolejna awantura. Nie ma zlecenia od gmniny - nie weźmiemy bo mi nikt za to nie odda pieniędzy. No comment! Długo można byłoby pisać o rozmowie ze schroniskiem w Milanówku - kolejny szok! A przecież wszyscy tak kochają zwierzęta!
Po raz kolejny zadzwoniłam do siostry, która ma duży plac proszą o to by zatrzymała psa chociaż na dwie noce. Po rozmowie z mężem odmówiła To była godzina 18/19ta.
Pojechaliśmy do znajomej, którą spotkaliśmy przy miejscu pracy kolegi. Szukała kontaktów... i to Ona zadzwoniła do Pani. W między czasie Jej mąż zadzwonił na Policję. Przez telefon stacjonarny rozmawiała Pani z moim tatą, później ze mną - podałam swój numer komórkowy. Ucieszyłam się, że w końcu się udało i piesek będzie miał dach nad głową.
Przyjechała Policja (Policja z Michałowic, bo znajoma nie mieszka w Pruszkowie tak jak ja). Nie chcieli nam wypisać kwitka, że nie zabrali pasa - bali się, że będą musieli za to płacić. Powiedzieli, że mają umowę weterynarzem, który zabiera takie pieski. Zapytałam do jakiego schroniska - miły Pan Policjant powiedział, że schronisko jest w Puszczy Mariańskiej i jest tam dobrze i, że zawsze można zadzwonić na komisariat i dowiedzieć się, gdzie piesek jest, Ucieszyłam się, że wszystko będzie ok. Nie chcę, żeby Oscar był w schronisku - CHCĘ MU ZNALEŹĆ DOM i dobrego właściciela. Zostawiliśmy pieska na komisariacie, bo weterynarz miał szczepienia więc nie mógł od razu przyjechać. I w tym momencie dostałam od Pani smsa, że mail nie może Pani do mnie wysłać maila - TO NIE BYŁ TELEFON KONTROLNY! To ja do Pani próbowałam się dodzwonić, żeby poinformować o losie psa. Oddzwoniła Pani do mnie jak byłam już w domu. Nie dała mi Pani dojść do słowa, zaczęła przeklinać, aż w końcu rzuciła Pani słuchawką!!!! I co miałam zrobić?! Oddzwonić???
Proszę nie oskarżać mnie oto, że nie chciało mi się jechać do Klembowa!!!!! To jest totalna bzdura! Pies trafił do Policji gdzieś około godziny 20tej. Po 22ej zadzwoniłam na komisariat, żeby zapytać gdzie został zabrany - Policjant powiedział, ze zabrała go fundacja Rottka.
Następnego dnia rozmawiałyśmy.
Los psa nie jest mi obojętny!!! Z całych sił szukam mu domu!!! Uprzejmie proszę wycofać swoje oskarżenie. Nie wolno oceniać, tym bardziej nie znając sytuacji w 100%!
Oscar ma od dzisiejszego popołudnia nowego pana, wygląda na to, że poszczęściło mu się i naprawdę dobrze trafił - dom śliczny, z ogrodem, państwo sympatyczni, mieli już wcześniej rottkę - przypadli sobie do gustu. (Oscar w ogóle kochana przylepa, cudo. )
Strasznie się cieszę. Jeśli można z chęcią bym Go odwiedziła.
(joawa) Niektóre chłopaki maja naprawdę kupę szczęscia
Doberman nie zamierzam nieczego wycofywać ,usłysząłm co usłyszałam ,wyjasniłam w Toba wszystko przez telefon ,dla mnie temat skończony pies znalazł nowy dom.
Najwyraźniej źle Pani słucha, ale racja... temat został zakończony przez telefon.
Najważniejsze, że piesek ma dom
witam oskar został przechrzczony na cezara bo tak wygląda jesteśmy w trakcie poznawania się ale pierwsze lody przełamane i myślę ze obaj nie będziemy żałowali że się poznaliśmy
aha mamy mały problem cezar ma kiepski apetyt a karmy wogóle nie chce jeść a zminiłem już kilka gatunków natomiast iedzenie domowe aprobuje
Pewnie nie zna karmy, może jadł jedynie resztki z Pańskiego stołu Gotuj mu póki co np ryż z drobiem lub innym mięsem , a z czasem dodawaj kilka groszków suchej karmy, a potem więcej i więcej może się przyzwyczai .
Powodzenia i wielkie dzięki za dom i nowe życie dla tego przystojniaka
witam coś drgneło w jedzeniu jeszcze niechętnie ale zaczyna jeść karmę zmieszaną z mięsem oczywiście chodzi o cezara myślę że też akceptuje resztę domowników w ogóle to wulkan energi wita się jak czołg na biegu terenowym pozdrawiam
Krzyś a ja sie najbardziej cieszę ,ze w koncu coś adoptowałeś ,bo chyba miałeś juz dosyc tych dzwoniących "bab" z pytaniem zdecydował sie juz Pan na jakiegoś?
Niech Pan czasem podeśle jakieś zdjęcie psiaka, w miarę możliwości. Oskar vel Cezar cudny zwierz, cieszę się, że tak szybko trafił w dobre ręce i że rodzina go zaakceptowała. Nowe imię do niego pasuje, psiak ma w sobie coś dostojnego, jak dla mnie to żywa kwintesencja "rottkowatości".
zdjęcie czemu nie ale po kąpieli


Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

bylismy dzis u oskara wyglada duzo lepiej niz na foto powyzej
cwaniakuje strasznie ,wymyslil nowa zabawe podskubywanie
wydaje mu sie ze jest malym szczeniaczkiem
pozatym super
Podpisuję się pod Martą - Oskar/Cezar wygląda na szczęśliwego psa. Przytulaśny, zaczepia, doprasza się o uwagę i zabawy. Słodziak. Ma nawet obróżkę Pomorskiej zachęcającą do adopcji rottków.